Zaimponował mi ostatnio szwajcarski podróżnik i eks-snowboardzista Xavier Rosset, który w 2009 roku spędził 300 dni w samotności na wulkanicznej wyspie Tofua wchodzącej w skład Tonga. Miał ze sobą tylko kilka narzędzi m.in. maczetę i małą kamerę, którą kręcił próby adaptacji do środowiska. Chciał odkryć na nowo samego siebie. Współczesny Robinson Crusoe na wyspie z aktywnym wulkanem. Aby ocaleć w dżungli musiał polegać tylko na sobie. Szukał jedzenia, początkowo zjadał tylko kokosy, potem rozszerzył dietę na pobrzeżki i zaczął łowić ryby. Z czasem założył niewielką plantację. Wygrzebał w ziemi jamę-pułapkę, w której odnalazł małą świnkę. Zwierzę po nakarmieniu stało się jego przyjacielem. Już nie był sam, gdyż świnka poruszała się za nim gdziekolwiek szedł. Towarzyszył mu także pozostawiony na wyspie pies. Samotność i brak komunikacji z innymi były dla Xaviera najtrudniejsze, komary dawały mu się we znaki. Sporadycznie odwiedzali go miejscowi czy turyści np. z Norwegii. Po 10 miesiącach pobytu na Tofua wrócił odmieniony. Zwolnił tempo życia.
Tofua to kolista wyspa o szerokości 8 km na którą składa się kaldera o szerokości 5 km, w której znajduje się głębokie słodkowodne jezioro otoczone stromymi klifami. Post-kalderowy stożek Lofia znajduje się w północnej części kaldery. Jest aktywny fumarolicznie, to z niego mają miejsce eksplozywne erupcje. W pobliżu Tofua znajduje się wulkaniczna wyspa Kao.
Aż chciałoby się uciec gdzieś na jakąś samotną wulkaniczną wysepkę i spędzić tam trochę czasu w samotności. Tylko ja i wulkan.
Link: http://www.tedxgeneva.net/talks/xavier-rosset-300-days-alone-on-an-island/
:) Bardzo inspirująca historia. Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń