Wezuwiusz to najbardziej
znany wulkan na ziemi. Wznosi się nad Zatoką Neapolitańską niczym
nieprzewidywalny bóg. Historia erupcji góry w 79 r. n.e., która zniszczyła
Pompeje i Herkulanum, grzebiąc te dwa starożytne miasta w płonących skałach i
popiołach, była przedstawiana tak wiele razy w sztuce i literaturze, że nabrała
już charakteru mitu.
Od tego czasu Wezuwiusz
wybuchał dziesiątki razy w ciągu kolejnych stuleci, czasami zabijając tysiące
ludzi (jak w 1631 r.), innym razem niszcząc domy, a nawet całe wioski, ale nie
pozostawiając po sobie śmiertelnego żniwa.
O rok starszy od
prezentowanego powyżej dzieła jest obraz Józefa Ignacego Kraszewskiego
zatytułowany Widok ruin Pompei, wystawiany w Muzeum Romantyzmu w
Opinogórze. Na pierwszym planie kolumny i ściany odkopanego miasta, a w tle Wezuwiusz.
Kraszewski nie był pierwszym Polakiem-poetą-pisarzem-wędrowcem, który zawitał w
tamte strony i pobyt swój utrwalił: wierszem, listem, szkicem, obrazem.
Zacznijmy od największego z Wieszczów.
Adam Mickiewicz
przyjechał do Neapolu 8 maja 1830 wieczorem, po dwudniowej podróży z
Rzymu. Towarzyszył mu Antoni Edward Odyniec – filomata i znajomy z czasów
wileńskich. Spędzili w Neapolu i okolicach około 6 tygodni.
Najpierw zamieszkali w
pokoju wynajętym przy via Concezione 39. 28 maja przeprowadzili się
do nowego mieszkania przy Santa Lucia 28, do domu Santi e Combi, gdzie
wynajęli 2 pokoje, każdy ze wspaniałym widokiem na morze.
1 czerwca Mickiewicz w
towarzystwie Odyńca i trzech współtowarzyszy wybrał się na Wezuwiusza. Wspinaczka trwała ponad 1,5
godziny. Po dotarciu na szczyt odpoczywali podziwiając widoki, a potem zeszli
na dno krateru. Dzisiaj o takim zejściu można tylko pomarzyć!
„Byłem w kraterze
Wezuwiusza nad samą paszczą i zajrzałem w gardziel, w jego ogniu zapaliłem
laskę i cygaro**.” – napisał później do Franciszka Malewskiego,
filomaty i przyjaciela z czasów wileńskich.
5 czerwca w drodze
powrotnej z kilkudniowej wycieczki do Salerno, poeta w towarzystwie - Antoniego
Edwarda Odyńca oraz „przyjaciół Moskali”: Siemiona i Anastazji Chlustinów odwiedził
ruiny Pompei. Oglądane ruiny wywarły na nim tak duże wrażenie, że przed samym wyjazdem z
Neapolu postanowił zobaczyć Pompeje po raz drugi. 18 czerwca spędził cały dzień
spacerując po tym wymarłym mieście. Był zachwycony jego pięknem. Intensywność
wrażeń była dodatkowo potęgowana przez świadomość, że oglądane ruiny to jedynie
namiastka dawnej świetności Pompejów.
W liście do Franciszka
Malewskiego Mickiewicz pisał:
„Forum Pompei z
kolumnami połamanymi, świątyniami i podstawami posągów najwspanialszym jest
komentarzem forum rzymskiego. Nie można wystawić sobie, nie widząc, gustu i
elegancji starożytnych; wszystkie sprzęty, od ołtarza aż do szal i wag
miejskich, wiader i kociołków, zdaje się, że były rysowane przez dekoratorów
dla teatru, dla wystawienia jakiej opery i baletu. Każdy pyta, gdzie w Pompei
mieszkali biedni ludzie, bo każdy domek jest cackiem, jak gdyby dla ubrania
ogrodu jakiego zbudowany. Szkoda, że wszystkie ozdoby odarto i przeniesiono do
Muzeum. O malowidłach Pompei byłbym w humorze książkę napisać, a
przynajmniej jaką deklamacją akademicką. Mało arcydzieł malarstwa
nowożytnego może stanąć obok cudownych fresków, a rysunek zdaniem wszystkich
nieporównany. Żadna galeria nie sprawiła na mnie tak wielkiego wrażenia.”
Dzień później Mickiewicz
wraz Odyńcem opuścili Neapol i udali się w podróż powrotną do Rzymu. W trakcie pobytu w Rzymie powstał wiersz
skierowany do bezskutecznie w tamtym czasie adorowanej Henrietty Ewy Ankwiczówny "Do
H*** Wezwanie do Neapolu (Naśladowanie z Goethego)", w którym wspomina
swą wyprawę na Wulkan:
„…..
Znasz-li ten brzeg,
Gdzie po skalistych górach
Strudzony muł
Swej drogi szuka w chmurach?
Gdzie w głębi jam
Płomieniem wrą opoki,
A z wierzchu skał
W kaskadach grzmią potoki?
Znasz-li ten kraj?...
Ach, tu, o moja miła!
Tu byłby raj,
Gdybyś ty ze mną była!”
W wydanej w Dreźnie w
1832 roku, 3 części Dziadów, który to utwór jest próbą
rozliczenia się poety z samym sobą i z wyrzutami sumienia, z powodu nie wzięcia
udziału w powstaniu listopadowym inny polsko-węgierski bohater, powstaniec –
Józef Wysocki, w Scenie 7 - Salonie Warszawskim przemówi słowami:
"Nasz naród jak
lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi."
Dzięki wezuwiańskim
doświadczeniom znalazł Mickiewicz figurę oddającą osobliwość polskiego narodu.
Oto powierzchniowa martwość, pod którą kryje się niewidzialny nurt
podskórny, wytrwały zapał zniewolonego ludu kipiący w głębi, a który może
wybuchnąć po latach, tak jak się stało po 123 latach zaborów.
Mickiewicz wszedł
na Wezuwiusz 1 czerwca 1830 roku, sześć lat później w czerwcu, w tym
samym miejscu stanął Juliusz Słowacki.
Słowacki przyjechał do
Neapolu 5 czerwca 1836 roku. Towarzyszyli mu krewni, z którymi spotkał się
kilka tygodni wcześniej w Rzymie. Był to brat jego matki —Teofil Januszewski i
jego żona Hersylia. W Neapolu spotkał
także innych znajomych z Liceum Krzemienieckiego.
Poeta zamieszkał wraz
z Januszewskimi nad samym morzem przy ulicy Santa Lucia 28 (podobnie jak
Mickiewicz) i spędził tam łącznie około 2 miesięcy. Okna jego mieszkania
wychodziły bezpośrednio na morze, dzięki czemu mógł podziwiać piękny widok ze
swojego balkonu, co zresztą było jego ulubionym zajęciem:
„Od piętnastu już dni
siedzę w oknie moim, na ulicy św. Łucji, w Neapolu, patrząc na błękitne morze,
na Wezuwiusz, na Neapol ciągnący się w półokręgu na lewo, w dzień biały, w nocy
jaskrawy tysiącem świateł.” – pisał
w liście do matki. I dalej:
„Zachwycony jestem
Neapolem, nigdy przedtem nie miałem wyobrażenia o Neapolu – nie wiedziałem, jak
ten Wezuwiusz stoi na straży z boku zatoki, otoczony u spodu białym wieńcem
małych domków – nie wiedziałem, że można mieszkać o 12 kroków od brzegu
morskiego i mieć morze dziedzińcem domu swojego, a Wezuwiusz latarnią stojącą u
bramy”.
W ciągu dwu pierwszych
tygodni pobytu odwiedza Pompeje i Herkulanum, a także wspina się na Wezuwiusza,
o czym 20 czerwca pisze do matki:
„…Pompeje nie zrobiły
na mnie żadnego wrażenia. Chodziłem po ulicach Pompei z cygarem w zębach jak po
spalonej wiosce. Uliczki małe, brukowane przed wiekami, z dwóch stron grobowcem
i domki, bez dachów i sufitów, uróżowane jak stare kobiety szczątkami
czerwonych malowideł. Małe framugi wylepione muszelkami, z których niegdyś lały
się źródła wody, dziś nie płaczące, Świątynia Izys mała, z wyrocznią, która
dziś restaurowana ledwie by na małych dzieciach uczyniła wrażenie strachu. Mały
cyrk teatralny odkryty – ani przy jego kolumnach stoją zaschłe trupy aktorów,
ani po schodach siedzą spaleni na węgiel słuchacze.”
„Kiedy patrzę na
Wezuwiusz i na białe domki u stóp jego nad morzem, myślę, że można byłoby
w jednym z tych domków szczęśliwe pędzić życie – trzeba by tylko z
trzykroć majątku. Wtenczas ty, moja droga, miałabyś mieszkanie z ogródkiem
pełnym róż, tulipanów i anemonów – ja miałbym także cichą i żaluzjami zielonymi
zasłoniętą pracownią, łódkę z białym żagielkiem na morzu, konia – a potem może
miłą i dobrą żonę, różowe dzieci – a potem niechby choć popiół przysypał
nasze grobowce”
Na tym tle zupełnie
inaczej przedstawia się Wezuwiusz, na którego wchodzi wraz z Januszewskim i
dwójką przyjaciół. Wybierają się pod wieczór, nocują w domku pustelnika,
znajdującym się tuż przed samym szczytem, tak by obserwować wschód słońca:
„(...) przed wschodem
słońca ruszyliśmy dalej. Trudno się było drapać po osypującym się popiele, ale
widok roztrzaskanego szczytu Wezuwiusza wynagrodził nam trud podjęty. Nic
piękniejszego, jak ten piekielny obraz żużlowych skał. Niektóre czerwone się
wydają jak ogień, inne złotym kolorem siarki umalowane błyszczą od wschodzącego
słońca, z niektórych miejsc wydobywają się białe kosmyki dymu. Dalej ogromna
przepaść krateru, cicha teraz i połykające rzucane w nią kamienie z ogromnym
hukiem. Gdzieniegdzie żużle jeszcze gorące i ciepłe powietrze z ziemi wydobywa
się jak z pieca. – Z tej równiny żużlowej widzieliśmy wschód słońca. Nieraz już
ta gwiazda zastawała mnie na szczytach gór. Może już mnie zna z twarzy witając
mnie tak często pierwszego na ziemi.”
I dalej w horrorowej
tonacji:
„Na wulkanie
przychodziły mi do głowy różne dziwaczne myśli. Na przykład –
myślałem sobie, że nie byłoby cudem wielkim przyrodzenia,
gdyby trumny złych ludzi, zakopane w ziemi, przerzynały się
przez nią jak strumienie i wpadały podziemnymi drogami do żaru wulkanicznego”.
Pod koniec czerwca na
miesiąc przenosi się do Sorrento, ale Wezuwiusz dalej będzie stał za oknem jego
wynajętego mieszkania. W sierpniu dojrzewa w nim decyzja o wyprawie do Ziemi
Świętej i Egiptu.
Zanim ruszy w dalszą
podróż zdoła jeszcze napisać do matki i przesłać jej oryginalną pamiątkę
z Wezuwiusza: „wanienkę z lawy na łzy po Julku”.
24 sierpnia 1836 roku
opuszcza ostatecznie Neapol, by po czterodniowej podróży przez Apulię do
Otranto, wsiąść tam na kursujący co tygodnia statek do Korfu i podążyć w dalszą
podróż. Będąc już w Egipcie w Pieśni 1 poematu „Podróż do Ziemi Świętej”,
wspomina widok Wezuwiusza:
"A jednak, gdyby mniej pamięci bólu
Zachceń i marzeń, a więcej rozsądku:
Toby mi dobrze było w Neapolu,
Gdzie przed oknami na prawym przylądku
Widziałem szare więzienie stolicy,
A zaś Wezuwiusz górą, po lewicy.
Błękitne morze pomiędzy więzieniem
A między górą popiołów i lawy
Czekało ciche, aż góra płomieniem,
A konstytucją buchnie wulkan prawy."
A w poprzedzającym poemat
Hymnie pisanym 20 października 1836 roku o zachodzie słońca, na morzu przed
Aleksandrią, płakał będzie nad swym losem poety-wygnańca tęskniącego za
Ojczyzną.
"Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże! "
Za to w napisanym parę
dni później wierszu „Do Teofila Januszewskiego” raz jeszcze będzie wspominał
czas spędzony w Neapolu, u podnóży Wezuwiusza:
"Gdzie dziś Neapol jasny? Kto zasiadł nasz ganek?
Kto patrzy na rybackich sklepów złoty wianek?
Ja tymczasem, kolorów przeleciawszy tęczę,
Patrzałem na Wezuwiusz, aż po lawy ścianie
Drący się księżyc wejdzie, na kraterze stanie
I stamtąd białe czoło obróci do świata."
Obaj poeci Wezuwiusza już
nie zobaczyli!
Pierwszy z nich metaforą
przyniesioną z Wezuwiusza najcelniej zdefiniował stan ducha polskiego.
Drugiemu dobrze było pod Wulkanem i chociaż po bliskowschodniej wyprawie już do
Neapolu nie powrócił, to po podróży na Wschód, kolejne dwa lata spędził we
Florencji.
** Owo nadpalone cygaro
można było oglądać w grudniu 1998 r. na krakowskiej wystawie Śladami
Adama Mickiewicza w Bibliotece Jagiellońskiej.
Tekst gościnny. Jako ilustracja tekstu
Wezuwiusz i Neapol (nieznany artysta - 1858 rok)
Adam Mickiewicz i Antoni Odyniec na Wezuwiuszu (Michał Elwiro Andriolli, 1895)
Portret Juliusza Słowackiego (James Hopwood - 1838).