Wpierw o wulkanie Anak Krakatau, Indonezja. Jego aktywność erupcyjna w ciągu ostatnich 2 dni zmalała, wulkan emitował jedynie niewielkie obłoki pary wygenerowane wskutek aktywności freatomagmowej. Znacznie zmniejszyła się także aktywność sejsmiczna Dziecka Krakatau. Co najistotniejsze wulkan Anak Krakatau do tej pory mierzący 338 metrów wysokości w wyniku osuwiska stracił ponad 200 metrów - w tej chwili mierzy 110 metrów. Większość jego wierzchołka zniknęła - podobnie jak znaczące fragmenty zachodnich i południowych brzegów wyspy. Znaczącemu powiększeniu uległ wschodni brzeg. Aktywny stożek Anak Krakatau jest obecnie niższy od najwyższego punktu pobliskiej wyspy Sertung. Nie widać go także z wybrzeża, gdyż zasłania go wyspa Panjang. Objętość kolapsu oszacowano na 150-180 milionów metrów sześciennych, pozostało obecnie 40-70 milionów metrów sześciennych. Być może to jeszcze nie koniec aktywności erupcyjnej Anak Krakatau. W bliższej lub dalszej przyszłości może przybrać ona na sile, ale ryzyko wystąpienia tsunami jest obecnie bardzo niskie.
Wulkan Anak Krakatau, Indonezja wygląda obecnie tak. Ma otwarty krater na południowym zachodzie, targają nim sporadyczne eksplozje hydrotermalne związane z interakcją wody morskiej z magmą. To w zasadzie nowa wyspa wulkaniczna ze zmienioną topografią, zanikiem roślinności i akumulacją popiołu.
https://www.instagram.com/p/Br_2k0TAAOg/?utm_source=ig_web_button_share_sheet&fbclid=IwAR2zR4sXHAosiMD9UiTk7HELGWljCQ7G-Y4AJMOyzoHdLULYoAAtxcOvGeY
Przy okazji odsyłam do starego tekstu Grzegorza Gawlika, który był na tym wulkanie w 2013 roku.
http://www.grzegorzgawlik.pl/blog/404-wulkan-anak-krakatau-ok-350m-anak-krakatau-indonezja
29 grudnia 2018 roku o godzinie 09.17 czasu UTC aleucki wulkan Cleveland wygenerował obłok erupcyjny o wysokości 5 km, który został zauważony przez pilota.
Rośnie kopuła lawowa wulkanu Merapi na Jawie. Schodzą z niej osuwiska rozżarzonych skał. Aktywność kopuły lawowej Gunung Merapi może stać się wkrótce niebezpieczna, gdyż wzrośnie ryzyko silniejszych i gwałtowniejszych eksplozji, a co za tym idzie jej niestabilność może wygenerować niszczące spływy piroklastyczne. Nie wolno się na wulkan wspinać.
30 grudnia 2018 roku silna eksplozja kopuły lawowej wulkanu Szywiełucz (Kamczatka) generuje obłok erupcyjny o oszacowanej wysokości 12 km. Kod awiacji czerwony. Kopuła lawowa tego wulkanu wznowiła swój wzrost.
Także balijski wulkan Agung daje dzisiaj o sobie znać małym wybuchem o godzinie 04.09 czasu WITA i chmurą erupcyjną o wysokości 5.5 metrów. Trwająca przez trzy minuty i osiem sekund erupcja obsypała popiołem miasto Amlapura oraz wioski Seraya Barat, Seraya Tengah i Tenggalingga. Dzisiejsza eksplozja wulkanu Agung wskazuje na ruch magmy zatem zapewne o tym wulkanie jeszcze usłyszymy.
Blog poświęcony wspaniałym wulkanom, ich erupcjom, wyprawom na nie oraz geomorfologii. Popularyzujący wulkanologię i podróżniczy. Zapraszam do ewentualnej współpracy media, osoby prywatne, ewentualnych sponsorów czy marki, których mógłbym zostać ambasadorem. Kontakt do mnie: krawczykbart(at)yahoo.com
niedziela, 30 grudnia 2018
środa, 26 grudnia 2018
Status erupcji wulkanu Etna i trzęsienie ziemi w Katanii
We wczesnych godzinach poranka 25 grudnia 2018 roku erupcja lawowa wulkanu Etna nadal trwała. Wylew lawy docierał do Valle del Bove z aktywnej szczeliny erupcyjnej której niższy otwór erupcyjny znajdował się na wysokości 2400 metrów. W kraterach centralnych New SE Crater i Bocca Nuova miała miejsce aktywność strombolijska generująca obłok popiołu. Od północy 26 grudnia 2018 roku zarejestrowano siedem trzęsień ziemi, w tym o godzinie 03.18 trzęsienie ziemi o magnitudzie 4.8 z epicentrum 2 km na północ od Viagranda (hipocentrum na głębokości 1.2 km). Zniszczenia odnotowano w Katanii, Santa Venerina, Fleri i Lavinaio. Zamknięto część autostrady A18 Katania - Messyna z powodu pęknięć w asfalcie.
Aktywność freatomagmowa wulkanu Anak Krakatau, Indonezja w toku. Nocne niebo nad wulkanem rozświetlają wulkaniczne błyskawice. Zdj. z dzisiaj z pokładu indonezyjskiego okrętu marynarki wojennej - ukamdani_gunners543.
Obrazy satelitarne wskazują na to że wskutek silnej erupcji AK (prawdopodobnie 4 w skali VEI) doszło do kolapsu południowo-zachodniego zbocza Anak Krakatau i w rezultacie do wygenerowania fal tsunami. Pierwszej mniejszej i drugiej większej, która doprowadziła do największych zniszczeń m.in. w znanym nadmorskim kurorcie Tanjung Lesung. Do zwiększenia fal tsunami przyczyniły się także wysoki przypływ morski i pełnia Księżyca. Tak czy owak poczekam jeszcze na dokładniejszą analizę naukowców - w przyszłości dowiemy się więcej szczegółów. Z powodu trwającej wciąż aktywności freatomagmowej nie wolno zbliżać się do Anak Krakatau, co utrudnia oszacowanie rozmiarów osuwiska (być może w dużej mierze podmorskiego).
EDIT: Rankiem 27 grudnia w godzinach 08.17 i 08.28 lokalnego czasu dwie niewielkie erupcje freatyczne targnęły wulkanem Mayon (Luzon, Filipiny). Niewielkie obłoki popiołu sięgnęły wysokości 600 i 200 metrów.
Efuzja lawy w Valle del Bove ustała, ale nadal trwa aktywność erupcyjna w kraterze Bocca Nuova wulkanu Etna.
Aktywność freatomagmowa wulkanu Anak Krakatau, Indonezja w toku. Nocne niebo nad wulkanem rozświetlają wulkaniczne błyskawice. Zdj. z dzisiaj z pokładu indonezyjskiego okrętu marynarki wojennej - ukamdani_gunners543.
Obrazy satelitarne wskazują na to że wskutek silnej erupcji AK (prawdopodobnie 4 w skali VEI) doszło do kolapsu południowo-zachodniego zbocza Anak Krakatau i w rezultacie do wygenerowania fal tsunami. Pierwszej mniejszej i drugiej większej, która doprowadziła do największych zniszczeń m.in. w znanym nadmorskim kurorcie Tanjung Lesung. Do zwiększenia fal tsunami przyczyniły się także wysoki przypływ morski i pełnia Księżyca. Tak czy owak poczekam jeszcze na dokładniejszą analizę naukowców - w przyszłości dowiemy się więcej szczegółów. Z powodu trwającej wciąż aktywności freatomagmowej nie wolno zbliżać się do Anak Krakatau, co utrudnia oszacowanie rozmiarów osuwiska (być może w dużej mierze podmorskiego).
EDIT: Rankiem 27 grudnia w godzinach 08.17 i 08.28 lokalnego czasu dwie niewielkie erupcje freatyczne targnęły wulkanem Mayon (Luzon, Filipiny). Niewielkie obłoki popiołu sięgnęły wysokości 600 i 200 metrów.
Efuzja lawy w Valle del Bove ustała, ale nadal trwa aktywność erupcyjna w kraterze Bocca Nuova wulkanu Etna.
wtorek, 25 grudnia 2018
Bilans ofiar śmiertelnych erupcji i tsunami Anak Krakatau rośnie
Bilans ofiar śmiertelnych erupcji i sobotniego tsunami Anak Krakatau rośnie. W tej chwili zginęło 429 osób, 1485 jest rannych, a 154 osoby uchodzą za zaginione. Tsunami zaskoczyło wiele osób we śnie. Zniszczeniu bądź uszkodzeniu uległo 882 domów i 73 hotele. To na pewno nie jest ostateczny bilans tej tragedii.
Zaczyna robić się coraz bardziej ciekawie. Badacze z German Research Center for Geosciences (GFZ) wykryli w sobotę 22 grudnia trzęsienie ziemi o magnitudzie 5.1 o godzinie 08.55 lokalnego czasu w odległości 25 km na wschód od Anak Krakatau. Mogło ono wzmocnić erupcję wulkanu i być jednym z czynników sprawczych częściowego zapadnięcia się południowo-zachodniego stożka Dziecka Krakatau i wywołania tsunami, które potem uderzyło w plaże Banten i Lampung. Trzęsienie ziemi, osuwisko i tsunami miały miejsce w czasie 36 minut. Co intrygujące, kolaps zbocza wulkanu Mount Saint Helens w dniu 18 maja 1980 roku także zapoczątkowało trzęsienie ziemi o magnitudzie 5.1. Wówczas fala tsunami w Spirit Lake osiągnęła kolosalną wysokość 250 metrów. Ciekawe czy ta informacja się potwierdzi, gdyż naukowcy z USGS nie wykryli żadnego trzęsienia ziemi sobotniej nocy w cieśninie Sunda (inna sprawa że strona USGS została akurat 22 grudnia uśpiona przez rząd federalny i nie raportowała). Nie lubię wchodzić w teorie spiskowe (mój blog to nie mało wiarygodne Zmiany na Ziemi i tym podobne strony), ale zagadkowe jest dla mnie milczenie prasy i służb cywilnych na temat tego trzęsienia ziemi. Czyżby chodziło o ukrycie braku ostrzeżenia o tsunami, co zaowocowało brakiem ewakuacji ludzi w stosownym czasie?
Pomijam już sam fakt że na początku błędnie założono że są to wysokie fale przypływu, a nie tsunami.
EDIT: Poszperałem trochę po profilach sejsmologów i wygląda na to że osuwisko z Anak Krakatau wygenerowało fale sejsmiczne niskiej częstotliwości będące ekwiwalentem zarejestrowanego przez geofon GFZ trzęsienia ziemi o magnitudzie 5.1. Ów zarejestrowany sygnał sejsmiczny najprawdopodobniej spowodowało osunięcie się (kolaps) zbocza wulkanu. Indonezyjski system wczesnego ostrzegania przed tsunami nie funkcjonował należycie, geometria wybrzeża spiętrzyła/wzmocniła też fale do wysokości 2-3 metrów. Od osuwiska do uderzenia tsunami musiało minąć 25 minut.
Źródła:
https://geofon.gfz-potsdam.de/eqinfo/event.php?id=gfz2018yzre&fbclid=IwAR2Htkr9Q6JSLMzkv4HWEBOEhufXphbGHWWthyIwwmLgVu5-br61zAYuI_M
https://www.thejakartapost.com/news/2018/12/24/german-geoscience-center-detected-5-1-m-quake-before-sunda-strait-tsunami.html
https://earthquake-report.com/2018/12/23/moderate-earthquake-sunda-strait-indonesia-december-22-2018/
https://twitter.com/USGS/status/1076446330883620865
Zdj. erupcji freatomagmowej Anak Krakatau Afp /Nurul Hidayat /Bisnis Indonesia.
Po erupcji szczelinowej wulkanu Ambrym na Vanuatu zniszczeniu uległa bujna dżungla w dolinie i uformował się nowy stożek. Kratery wulkanu ulegają odgazowaniu, ale nie ma dowodów (anomalii termicznych) związanych z obecnością jezior lawy Benbow, Marum i Niri Mbwelesu. Odgazowaniu ulega także czynny wulkan Lopevi.
Zaczyna robić się coraz bardziej ciekawie. Badacze z German Research Center for Geosciences (GFZ) wykryli w sobotę 22 grudnia trzęsienie ziemi o magnitudzie 5.1 o godzinie 08.55 lokalnego czasu w odległości 25 km na wschód od Anak Krakatau. Mogło ono wzmocnić erupcję wulkanu i być jednym z czynników sprawczych częściowego zapadnięcia się południowo-zachodniego stożka Dziecka Krakatau i wywołania tsunami, które potem uderzyło w plaże Banten i Lampung. Trzęsienie ziemi, osuwisko i tsunami miały miejsce w czasie 36 minut. Co intrygujące, kolaps zbocza wulkanu Mount Saint Helens w dniu 18 maja 1980 roku także zapoczątkowało trzęsienie ziemi o magnitudzie 5.1. Wówczas fala tsunami w Spirit Lake osiągnęła kolosalną wysokość 250 metrów. Ciekawe czy ta informacja się potwierdzi, gdyż naukowcy z USGS nie wykryli żadnego trzęsienia ziemi sobotniej nocy w cieśninie Sunda (inna sprawa że strona USGS została akurat 22 grudnia uśpiona przez rząd federalny i nie raportowała). Nie lubię wchodzić w teorie spiskowe (mój blog to nie mało wiarygodne Zmiany na Ziemi i tym podobne strony), ale zagadkowe jest dla mnie milczenie prasy i służb cywilnych na temat tego trzęsienia ziemi. Czyżby chodziło o ukrycie braku ostrzeżenia o tsunami, co zaowocowało brakiem ewakuacji ludzi w stosownym czasie?
Pomijam już sam fakt że na początku błędnie założono że są to wysokie fale przypływu, a nie tsunami.
EDIT: Poszperałem trochę po profilach sejsmologów i wygląda na to że osuwisko z Anak Krakatau wygenerowało fale sejsmiczne niskiej częstotliwości będące ekwiwalentem zarejestrowanego przez geofon GFZ trzęsienia ziemi o magnitudzie 5.1. Ów zarejestrowany sygnał sejsmiczny najprawdopodobniej spowodowało osunięcie się (kolaps) zbocza wulkanu. Indonezyjski system wczesnego ostrzegania przed tsunami nie funkcjonował należycie, geometria wybrzeża spiętrzyła/wzmocniła też fale do wysokości 2-3 metrów. Od osuwiska do uderzenia tsunami musiało minąć 25 minut.
Źródła:
https://geofon.gfz-potsdam.de/eqinfo/event.php?id=gfz2018yzre&fbclid=IwAR2Htkr9Q6JSLMzkv4HWEBOEhufXphbGHWWthyIwwmLgVu5-br61zAYuI_M
https://www.thejakartapost.com/news/2018/12/24/german-geoscience-center-detected-5-1-m-quake-before-sunda-strait-tsunami.html
https://earthquake-report.com/2018/12/23/moderate-earthquake-sunda-strait-indonesia-december-22-2018/
https://twitter.com/USGS/status/1076446330883620865
Zdj. erupcji freatomagmowej Anak Krakatau Afp /Nurul Hidayat /Bisnis Indonesia.
Po erupcji szczelinowej wulkanu Ambrym na Vanuatu zniszczeniu uległa bujna dżungla w dolinie i uformował się nowy stożek. Kratery wulkanu ulegają odgazowaniu, ale nie ma dowodów (anomalii termicznych) związanych z obecnością jezior lawy Benbow, Marum i Niri Mbwelesu. Odgazowaniu ulega także czynny wulkan Lopevi.
poniedziałek, 24 grudnia 2018
Wigilijna erupcja wulkanu Etna i nowa szczelina erupcyjna
Najpierw Anak Krakatau, teraz wulkan Etna na Sycylii. Wygląda na to że mamy nowy paroksyzm erupcyjny sycylijskiego wulkanu. Silna aktywność sejsmiczna (w ciągu trzech godzin ponad 130 trzęsień ziemi) towarzyszyła intensyfikacji aktywności strombolijskiej w New SE Crater, mają miejsce znaczące emisje popiołu i fontanny lawy. Nowe szczeliny otworzyły się na wschodnim i południowym zboczu SE Crater. Ze szczeliny u ołudniowo-wschodniej podstawy New SE Crater ma miejsce wypływ lawy w kierunku Valle del Bove. Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
Zdj. Etna Web, Giuseppe Pappalardo, Guido LaRosa.
Jak poinformował ekspert od Etny wulkanolog Boris Behncke z INGV Catania rozpoczęła się boczna erupcja wulkanu Etna - na południowo-wschodniej stronie wulkanu z otwarciem kilku szczelin erupcyjnych od podstawy New SE Crater w kierunku Serra Giannicola.
Około godziny 17.00 lokalnego czasu otwiera się szczelina erupcyjna na górnej zachodniej ścianie Valle del Bove z której wypływa rzeka lawy.
Przestrzeń powietrzna nad Katanią jest w tej chwili zamknięta.
Anak Krakatau, Indonezja - Niestety mamy już 373 osoby zabite, 1459 osób rannych i 128 osób uchodzących za zaginione. To nie jest ostateczny bilans sobotniego tsunami.
Zdj. Etna Web, Giuseppe Pappalardo, Guido LaRosa.
Jak poinformował ekspert od Etny wulkanolog Boris Behncke z INGV Catania rozpoczęła się boczna erupcja wulkanu Etna - na południowo-wschodniej stronie wulkanu z otwarciem kilku szczelin erupcyjnych od podstawy New SE Crater w kierunku Serra Giannicola.
Około godziny 17.00 lokalnego czasu otwiera się szczelina erupcyjna na górnej zachodniej ścianie Valle del Bove z której wypływa rzeka lawy.
Przestrzeń powietrzna nad Katanią jest w tej chwili zamknięta.
Anak Krakatau, Indonezja - Niestety mamy już 373 osoby zabite, 1459 osób rannych i 128 osób uchodzących za zaginione. To nie jest ostateczny bilans sobotniego tsunami.
niedziela, 23 grudnia 2018
Niszczycielskie tsunami wywołane przez erupcję Anak Krakatau i inne przykłady wulkanicznych tsunami
Tragiczne wieści dochodzą z Indonezji. W sobotę w nocy 22 grudnia 2018 roku (godzina 9:27 czasu WIB) w plaże Banten i Lampung w Cieśninie Sundajskiej, Indonezja uderzyły fale tsunami o wysokości 2-3 metrów. Bilans ofiar śmiertelnych lawinowo rośnie. W tej chwili wynosi 222 osób zabitych, 843 osoby ranne i 28 osób zaginionych. Uszkodzonych zostało 556 domów, 9 hoteli, 60 restauracji oraz 350 statków/łodzi. Bilans ofiar śmiertelnych i osób rannych może wzrosnąć. Zginęli basista lokalnego zespołu Seventeen i ich road manager, czterej pozostali członkowie zespołu uchodzą za zaginionych. Ale co ma wspólnego z tym będący w stanie aktywności erupcyjnej wulkan Anak Krakatau?
Rankiem 23 grudnia 2018 roku doszło do potężnej erupcji eksplozywnej Anak Krakatau z obłokiem erupcyjnym o wysokości 15-17 km. Wcześniejsze tsunami, które bez ostrzeżenia uderzyło w wybrzeże Pendeglang, Serang i South Lampung mogło zostać spowodowane przez podmorskie osuwisko. To jedna z roboczych hipotez. Wygląda na to (co potwierdzają obrazy satelitarne) że znaczna część południowo-zachodniego zbocza stożka wulkanu Anak Krakatau uległa kolapsowi i to zapewne wywołało fale tsunami. Trwa potężna erupcja sursteyańska. Paroksyzm erupcyjny wulkanu, który zapewne ma związek z tsunami rozpoczął się o godzinie 21.03 czasu WIB 22 grudnia 2018 roku uszkadzając stację sejsmiczną na wyspie (zapewne przez wyrzut bomb wulkanicznych). Mogło go spowodować osunięcie się części wulkanu do morza (albo pod powierzchnią morza), a co za tym idzie interakcja wody morskiej z magmą. Nadal jednak przyczyna jest niepewna.
Występuje prawdopodobieństwo silniejszych eksplozji, spływów piroklastycznych i kolejnych fal tsunami - tym bardziej że Anak Krakatau został zdestabilizowany. Wulkan objęty jest czerwonym stopniem alarmu.
Zdjęcia z trwającej erupcji surtseyańskiej Anak Krakatau z tego źródła:
https://kumparan.com/@kumparannews/foto-udara-situasi-terkini-gunung-anak-krakatau-1545561798885566899?fbclid=IwAR3PhG2tn-rVYSpLeIgf-jBAgmsNMwgu0CUQ2lSK2nZxn6Elvt_yHNutRo0
Erupcja typu Surtsey (sursteyańska, freatomagmowa) oznacza w telegraficznym skrócie 'mokrą' interakcję magmy z wodą morską. Obłok erupcyjny nad wulkanem jest bogaty w parę wodną, nadto przecinają go liczne wulkaniczne błyskawice.
Erupcje wulkanów mogą wygenerować niszczycielskie fale tsunami. Przyczyny: nagłe przemieszczenie wody spowodowane przez silną eksplozję wulkanu, zapadnięcie się (kolaps) zbocza wulkanu do morza, podmorskie osuwisko zainicjowane przez tektoniczne trzęsienie ziemi czy erupcję, także erupcja freatomagmowa (typu Surtsey) może wygenerować fale tsunami, wreszcie kolaps (zapadnięcie) się komory magmowej.
W niedzielę 26 sierpnia 1883 roku kolumna erupcyjna nad stożkiem Perboewatan wulkanu Krakatau sięgnęła wysokości 24 km. 27 sierpnia cztery przepotężne eksplozje doprowadziły do zapadnięcia się stożków Danan i Perboewatan do podmorskiej kaldery Krakatau. Doszło do aktywności freatomagmowej wulkanu, czyli interakcji wody z magmą. Powstały spływy piroklastyczne mknące po powierzchni morza. Mordercze fale tsunami o wysokości 36.6 metrów wygenerowane zostały jednak przez zapadnięcie się wulkanu do morza. Dotarły one do wybrzeży Jawy i Sumatry niszcząc 165 wiosek i zabijając 36 417 ludzi. Także upadek cywilizacji minojskiej na Krecie mógł zostać spowodowany przez mordercze fale tsunami oraz opad popiołu wygenerowane przez wybuch i zapadnięcie się wulkanu Santoryn do Morza Egejskiego około roku 1490 B.C. Niestety źródła pisane są ubogie, gdyż minojski język (Linear A) jest trudny do rozszyfrowania.
31 marca 1888 roku wyniku relatywnie niewielkiej erupcji freatycznej (skala VEI = 2) wulkanu Ritter Island (Papua Nowa Gwinea) powstało tsunami o wysokości 13 metrów, które spowodowało liczne ofiary śmiertelne na Umboi, Nowej Brytanii i Nowej Gwinei. Zginęło około 3000 ludzi. Mierzący 780 metrów bazaltowo-andezytowy stratowulkan Ritter Island zapadł się do oceanu i było to największe zapadlisko wulkanu w czasach historycznych.
Inne historyczne przykłady tsunami spowodowanych przez erupcje wulkaniczne i osuwiska z wulkanów znajdziecie tutaj:
http://volcano.oregonstate.edu/book/export/html/425
EDIT 24 grudnia 2018 roku: Bilans ofiar śmiertelnych sobotniego tsunami wzrasta: 281 osób zabitych, 57 zaginionych, 1016 rannych, 11 687 osób w czasowych schronieniach.
Są pewne podobieństwa do osławionej erupcji wulkanu Mount Saint Helens w 1980 roku. Stożek Anak Krakatau o wysokości 350 metrów utracił 1 km sześcienny objętości południowo-zachodniego zbocza plus nieznaną objętość pod wodą (St. Helens 18 maja 1980 roku - 2.5 km sześciennych). Po zapadnięciu się otwór erupcyjny Anak Krakatau zaczęła wypełniać morska woda, stąd silne erupcje sursteyańskie (interakcja wody i magmy).
Rankiem 23 grudnia 2018 roku doszło do potężnej erupcji eksplozywnej Anak Krakatau z obłokiem erupcyjnym o wysokości 15-17 km. Wcześniejsze tsunami, które bez ostrzeżenia uderzyło w wybrzeże Pendeglang, Serang i South Lampung mogło zostać spowodowane przez podmorskie osuwisko. To jedna z roboczych hipotez. Wygląda na to (co potwierdzają obrazy satelitarne) że znaczna część południowo-zachodniego zbocza stożka wulkanu Anak Krakatau uległa kolapsowi i to zapewne wywołało fale tsunami. Trwa potężna erupcja sursteyańska. Paroksyzm erupcyjny wulkanu, który zapewne ma związek z tsunami rozpoczął się o godzinie 21.03 czasu WIB 22 grudnia 2018 roku uszkadzając stację sejsmiczną na wyspie (zapewne przez wyrzut bomb wulkanicznych). Mogło go spowodować osunięcie się części wulkanu do morza (albo pod powierzchnią morza), a co za tym idzie interakcja wody morskiej z magmą. Nadal jednak przyczyna jest niepewna.
Występuje prawdopodobieństwo silniejszych eksplozji, spływów piroklastycznych i kolejnych fal tsunami - tym bardziej że Anak Krakatau został zdestabilizowany. Wulkan objęty jest czerwonym stopniem alarmu.
Zdjęcia z trwającej erupcji surtseyańskiej Anak Krakatau z tego źródła:
https://kumparan.com/@kumparannews/foto-udara-situasi-terkini-gunung-anak-krakatau-1545561798885566899?fbclid=IwAR3PhG2tn-rVYSpLeIgf-jBAgmsNMwgu0CUQ2lSK2nZxn6Elvt_yHNutRo0
Erupcja typu Surtsey (sursteyańska, freatomagmowa) oznacza w telegraficznym skrócie 'mokrą' interakcję magmy z wodą morską. Obłok erupcyjny nad wulkanem jest bogaty w parę wodną, nadto przecinają go liczne wulkaniczne błyskawice.
Erupcje wulkanów mogą wygenerować niszczycielskie fale tsunami. Przyczyny: nagłe przemieszczenie wody spowodowane przez silną eksplozję wulkanu, zapadnięcie się (kolaps) zbocza wulkanu do morza, podmorskie osuwisko zainicjowane przez tektoniczne trzęsienie ziemi czy erupcję, także erupcja freatomagmowa (typu Surtsey) może wygenerować fale tsunami, wreszcie kolaps (zapadnięcie) się komory magmowej.
W niedzielę 26 sierpnia 1883 roku kolumna erupcyjna nad stożkiem Perboewatan wulkanu Krakatau sięgnęła wysokości 24 km. 27 sierpnia cztery przepotężne eksplozje doprowadziły do zapadnięcia się stożków Danan i Perboewatan do podmorskiej kaldery Krakatau. Doszło do aktywności freatomagmowej wulkanu, czyli interakcji wody z magmą. Powstały spływy piroklastyczne mknące po powierzchni morza. Mordercze fale tsunami o wysokości 36.6 metrów wygenerowane zostały jednak przez zapadnięcie się wulkanu do morza. Dotarły one do wybrzeży Jawy i Sumatry niszcząc 165 wiosek i zabijając 36 417 ludzi. Także upadek cywilizacji minojskiej na Krecie mógł zostać spowodowany przez mordercze fale tsunami oraz opad popiołu wygenerowane przez wybuch i zapadnięcie się wulkanu Santoryn do Morza Egejskiego około roku 1490 B.C. Niestety źródła pisane są ubogie, gdyż minojski język (Linear A) jest trudny do rozszyfrowania.
31 marca 1888 roku wyniku relatywnie niewielkiej erupcji freatycznej (skala VEI = 2) wulkanu Ritter Island (Papua Nowa Gwinea) powstało tsunami o wysokości 13 metrów, które spowodowało liczne ofiary śmiertelne na Umboi, Nowej Brytanii i Nowej Gwinei. Zginęło około 3000 ludzi. Mierzący 780 metrów bazaltowo-andezytowy stratowulkan Ritter Island zapadł się do oceanu i było to największe zapadlisko wulkanu w czasach historycznych.
Inne historyczne przykłady tsunami spowodowanych przez erupcje wulkaniczne i osuwiska z wulkanów znajdziecie tutaj:
http://volcano.oregonstate.edu/book/export/html/425
EDIT 24 grudnia 2018 roku: Bilans ofiar śmiertelnych sobotniego tsunami wzrasta: 281 osób zabitych, 57 zaginionych, 1016 rannych, 11 687 osób w czasowych schronieniach.
Są pewne podobieństwa do osławionej erupcji wulkanu Mount Saint Helens w 1980 roku. Stożek Anak Krakatau o wysokości 350 metrów utracił 1 km sześcienny objętości południowo-zachodniego zbocza plus nieznaną objętość pod wodą (St. Helens 18 maja 1980 roku - 2.5 km sześciennych). Po zapadnięciu się otwór erupcyjny Anak Krakatau zaczęła wypełniać morska woda, stąd silne erupcje sursteyańskie (interakcja wody i magmy).
niedziela, 16 grudnia 2018
Dwie erupcje: Ambrym i Soputan
Od 15 grudnia 2018 roku trwa niewielka boczna erupcja szczelinowa wulkanu Ambrym, Vanuatu, Oceania obejmująca emisję popiołu, wylewy lawy oraz fontanny lawy o wysokości 40 metrów. Duże ilości emitowanego dwutlenku siarki SO2. Aktywna szczelina erupcyjna z której tryskają fontanny lawy znajduje się we wschodniej części kaldery blisko Lewolembwi w pobliżu stożka Marum. Opad popiołu ma miejsce na północy i na północnym zachodzie wyspy. Duży obłok popiołu emituje krater Marum, mniejsze unoszą się nad kraterami Benbow i Niri Mbwelesu (w tym ostatnim od stycznia 2018 roku istnieje najmłodsze jezioro lawy wulkanu Ambrym). Strefa wykluczenia wynosi 2 km wokół krateru Benbow i 4 km wokół krateru Marum. Zdj. Vanuatu Helicopters, w tym jeziora lawy Marum w dniu 15 grudnia 2018 roku.
Wskutek wczorajszej erupcji jezioro lawy w kraterze Marum zniknęło. Wydrenowane zostało także jezioro lawy z krateru Niri Mbwelesu. Erupcja Ambrym spowodowała liczne płytkie wstrząsy na wyspie. W jednej z wiosek otworzyły się pęknięcia i szczeliny w gruncie.
19 grudnia 2018 roku. Wygląda na to że przynajmniej 4 z 5 dotychczasowych jezior lawy wulkanu Ambrym zostało wydrenowanych. Czekam na dalsze i bardziej szczegółowe informacje. Nie ma na pewno jezior lawy w kraterach Marum i Niri Mbewelesu, być może nie ma też jeziora lawy w kraterze Benbow.
16 grudnia o godzinie 01.00 czasu WITA wulkan Soputan (Północne Sulawesi, Indonezja) wznawia erupcję emitując gruby i gęsty obłok erupcyjny o wysokości 5-7 km. W nocy widoczne były fontanny lawy z centralnego otworu erupcyjnego. Status tego wulkanu - trzeci stopień alarmu (Siaga). Wybuch Soputan poprzedził wzrost aktywności sejsmicznej. Do poprzedniej erupcji Gunung Soputan doszło w dniach 3-4 października 2018 roku. Zdj. Magma Indonesia.
Warto dodać iż 14 grudnia 2018 roku doszło do niewielkich emisji popiołu (oszacowana wysokość 800 metrów) z kompleksu wulkanicznego Planchon-Peteroa w Chile.
EDIT: 18 grudnia o godzinie 07:37 UTC silna erupcja eksplozywna japońskiego wulkanu Kuchinoerabujima z krateru Shintake generuje obłok erupcyjny o wysokości 2 km i spływ piroklastyczny z zachodniego zbocza, który dociera na odległość 1 km. To pierwszy epizod piroklastyczny tego wulkanu od maja 2015 roku.
7 grudnia 2018 roku zakończyła się trwająca od 8 sierpnia aktywność erupcyjna wulkanu Sangay w Ekwadorze.
Jak co roku seria spektakularnych zdjęć erupcji wulkanicznych w The Atlantic - oczywiście zdominowana w tym roku przez erupcje wulkanów Kilauea i Fuego, ale znalazł się tam jeszcze mój tegoroczny faworyt - Kadovar:
https://www.theatlantic.com/photo/2018/12/photos-2018-the-year-in-volcanic-activity/578086/
Wskutek wczorajszej erupcji jezioro lawy w kraterze Marum zniknęło. Wydrenowane zostało także jezioro lawy z krateru Niri Mbwelesu. Erupcja Ambrym spowodowała liczne płytkie wstrząsy na wyspie. W jednej z wiosek otworzyły się pęknięcia i szczeliny w gruncie.
19 grudnia 2018 roku. Wygląda na to że przynajmniej 4 z 5 dotychczasowych jezior lawy wulkanu Ambrym zostało wydrenowanych. Czekam na dalsze i bardziej szczegółowe informacje. Nie ma na pewno jezior lawy w kraterach Marum i Niri Mbewelesu, być może nie ma też jeziora lawy w kraterze Benbow.
16 grudnia o godzinie 01.00 czasu WITA wulkan Soputan (Północne Sulawesi, Indonezja) wznawia erupcję emitując gruby i gęsty obłok erupcyjny o wysokości 5-7 km. W nocy widoczne były fontanny lawy z centralnego otworu erupcyjnego. Status tego wulkanu - trzeci stopień alarmu (Siaga). Wybuch Soputan poprzedził wzrost aktywności sejsmicznej. Do poprzedniej erupcji Gunung Soputan doszło w dniach 3-4 października 2018 roku. Zdj. Magma Indonesia.
Warto dodać iż 14 grudnia 2018 roku doszło do niewielkich emisji popiołu (oszacowana wysokość 800 metrów) z kompleksu wulkanicznego Planchon-Peteroa w Chile.
EDIT: 18 grudnia o godzinie 07:37 UTC silna erupcja eksplozywna japońskiego wulkanu Kuchinoerabujima z krateru Shintake generuje obłok erupcyjny o wysokości 2 km i spływ piroklastyczny z zachodniego zbocza, który dociera na odległość 1 km. To pierwszy epizod piroklastyczny tego wulkanu od maja 2015 roku.
7 grudnia 2018 roku zakończyła się trwająca od 8 sierpnia aktywność erupcyjna wulkanu Sangay w Ekwadorze.
Jak co roku seria spektakularnych zdjęć erupcji wulkanicznych w The Atlantic - oczywiście zdominowana w tym roku przez erupcje wulkanów Kilauea i Fuego, ale znalazł się tam jeszcze mój tegoroczny faworyt - Kadovar:
https://www.theatlantic.com/photo/2018/12/photos-2018-the-year-in-volcanic-activity/578086/
sobota, 8 grudnia 2018
Silna erupcja eksplozywna wulkanu Manam w Papui Nowej Gwinei
Silna erupcja eksplozywna wulkanu Manam, Papua Nowa Gwinea w dniu dzisiejszym. Kolumna erupcyjna o wysokości 13.5 km. 3 w skali VEI (Wulkaniczny Indeks Eksplozywności). Silny opad popiołu spowodował ciemność na wyspie. Użyteczne stały się latarki. Kod awiacji czerwony. Potem miały miejsce emisje popiołu na mniejszą wysokość ponad 8 km. Poprzedni silny epizod erupcyjny wulkanu Manam miał miejsce 25 sierpnia z kolumną erupcyjną o wysokości 15 km. Opad popiołu miał wówczas miejsce m.in. w wioskach Baliau i Kuluguma. Północno-wschodnim wąwozem wulkanu popłynął wyciek lawy. Miał także miejsce spływ piroklastyczny, który pochłonął 6 domów w wiosce Boakure - ich mieszkańcy uciekli do wioski Abaria. Ewakuowano 2000 mieszkańców wyspy.
Zdj. Brian Malone, widok erupcji także ze statku US Navy.
Zdj. Brian Malone, widok erupcji także ze statku US Navy.
niedziela, 2 grudnia 2018
Globalne ocieplenie, topniejące lodowce i podlodowe wulkany - wywiad z glacjologiem Jakubem Małeckim
3 grudnia 2018 roku w Katowicach rozpocznie się Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu COP-24, która potrwa do 14 września. Niestety z powodu pracy nie będę w stanie uczestniczyć choćby w niewielkim stopniu w tych obradach, ale na pewno będę śledził jakie decyzje na COP-24 zapadną. Antropogeniczne globalne ocieplenie staje się coraz bardziej palącym problemem dla ludzkości, zatem chciałem koniecznie nawiązać do tego ważkiego zagadnienia w niniejszym wywiadzie. Tym razem wypytuję glacjologa Jakuba Małeckiego, który prowadzi świetny blog popularyzujący wiedzę o lodowcach Glacjoblogia.
https://glacjoblogia.wordpress.com/
Kiedy i w jakich okolicznościach zainteresowałeś się glacjologią? Co jest najbardziej fascynującego w lodowcach? Dlaczego są tak ważne dla badaczy polarnych?
Jako dziecko chciałem zostać astronautą i wylądować na Marsie. Nieco później zamarzyłem o karierze bardziej naukowej, niż eksploracyjnej, więc przerzuciłem się na astronomię. W szkole średniej natomiast stwierdziłem, że nasza planeta jest najciekawszym miejscem w całym nam znanym Wszechświecie, i że to ją muszę dokładnie poznać w pierwszej kolejności, aby móc zrozumieć pozostałe planety. Po maturze rozpocząłem więc studia geograficzne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM).
Na studiach dowiedziałem się, że badacze UAM wyjeżdżają na wyprawy naukowe na arktyczny Spitsbergen, wyspę leżącą w archipelagu Svalbard pomiędzy Norwegią i biegunem północnym. Do głosu doszło wtedy moje dziecięce marzenie o Marsie. W 2007 roku zostałem najmłodszym członkiem ekspedycji UAM na Svalbard i oto piekłem dwie pieczenie na jednym ruszcie: od tego momentu byłem badaczem powierzchni Ziemi, ale w marsjańskim krajobrazie Spitsbergenu. Jeszcze przed wyjazdem do Arktyki najbardziej zainteresowały mnie lodowce, bo były najbardziej nieziemskim elementem polarnego krajobrazu. Znałem je tylko z książek, ale nie zawiodłem się. Pierwsze wejście na lodowiec było magicznym przeżyciem, to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Lodowce mnie zafascynowały, bo są tajemnicze i piękne. Są trochę jak żywe istoty, poruszają się, rosną, starzeją i wykazują swoje indywidualne zachowania i osobliwości, jakby miały własny charakter. Rola lodu w przyrodzie jest nie do przecenienia, a mimo to jest w życiu codziennym niedostrzegana. Lód i śnieg w znacznym stopniu sterują ilością pochłanianej przez Ziemię energii słonecznej, więc silnie wpływają na klimat, a wahania lodowców i lądolodów kontrolują globalny poziom morza.
Pracowałeś naukowo na Svalbardzie? Czym się tam zajmowałeś?
Na Svalbard przyjeżdżam każdego lata od 2007 roku. W środkowej części Spitsbergenu UAM posiada swoją stację polarną, w oparciu o którą prowadzimy obserwacje różnych elementów polarnego środowiska, w tym lodowców, ale też np. pogody, rzeźby terenu, rzek, wieloletniej zmarzliny, zanieczyszczeń czy tundry. Początkowo, jako student, prowadziłem proste pomiary położenia czół lodowców oraz mierzyłem ich profile podłużne odbiornikami GPS, aby określić jak zmiany klimatu wpływają na ich długość i grubość. Na studiach doktoranckich rozwinąłem program obserwacyjny i skupiłem się na lodowcu Sven – małym lodowcu dolinnym, który dobrze reprezentuje lodowce środkowego Spitsbergenu. W lodowcu tym zastabilizowaliśmy kilkanaście punktów pomiaru topnienia, stacje meteorologiczne, punkty pomiaru odpływu rzecznego i temperatury lodu. Do dziś, już jako pracownik uniwersytetu, kontynuuję te prace, aby po zebraniu długiej serii pomiarowej wyciągnąć wnioski o reakcji lodowca na ocieplenie klimatu, które na Spitsbergenie zachodzi bardzo szybko. Dotychczasowe wyniki sugerują, że lodowiec Sven i jego sąsiedzi nie przetrwają nawet, gdyby ocieplenie klimatu zatrzymało się choćby jutro.
Przydatne linki:
https://glacjoblogia.wordpress.com/artykuly/jak-nie-zabral-mnie-statek/
http://www.facebook.com/amups.svalbard
Czym się różnią lodowce antarktyczne od arktycznych? Czy istnieją jakieś wyraziste podziały lodowców na świecie?
Lodowce, podobnie jak np. jeziora czy wulkany, można klasyfikować pod względem ich różnych cech. Możemy je więc dzielić np. pod kątem kształtu, genezy czy temperatury. Trzeba jednak pamiętać, że wszelkie klasyfikacje są w pewnym sensie sztucznym uproszczeniem, mającym ułatwiać pracę badaczom i wyciąganie pewnych uogólnionych wniosków. W rzeczywistości, przyroda jest pewną ciągłością, kontinuum, więc granice pomiędzy różnymi klasami obiektów (np. lodowców, jezior, wulkanów, skał, chmur itp.) są często rozmyte. Z tego powodu, klasyfikacje stosowane w poszczególnych opracowaniach naukowych są raczej dobierane do indywidualnych potrzeb danego studium.
Glacjologia nie jest wyjątkiem od tej reguły i podziałów lodowców jest wiele. W najbardziej podstawowej klasyfikacji lodowce dzielimy pod względem ich kształtu, czyli geometrii, i stosunku do lokalnej rzeźby terenu. Wyróżniamy w niej wiele klas, np. lądolody i podobne do nich, choć znacznie mniejsze, czapy lodowe, które całkowicie przykrywają podścielające je podłoże skalne i tworzą lodowe kopuły spływające promieniście we wszystkich kierunkach. W obszarach, w których grubość lodu nie wystarcza, aby szczelnie zakryć cały teren, występują lodowce górskie (głównie dolinne i cyrkowe) lub ich całe, połączone ze sobą kompleksy – pola lodowe. Ta lista oczywiście nie jest wyczerpująca i chyba najpełniejszą z nich opisałem na moim blogu:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/01/24/wgi_wstep/
Zarówno w Arktyce, jak i w Antarktyce, gdzie lodu jest najwięcej, dominują lądolody, odpowiednio Grenlandii i Antarktydy, ale także czapy i pola lodowe. Wszystkie te duże lodowe cielska wciskają swoje jęzory w obniżenia terenu i często docierają aż do samego morza, do którego odłamują się z hukiem mniejsze lub większe góry lodowe. To co różni natomiast lodowce obu stref podbiegunowych to po pierwsze rozmiary – lodowce południa (tj. Antarktyki) są generalnie znacznie większe i grubsze. Po drugie natomiast to temperatura lodu i konsekwencje z nią związane. Lód w Antarktyce jest zimniejszy od tego w Arktyce, a więc i mocniejszy. Dzięki temu, antarktyczny lodowiec po dotarciu do morza może często dalej się rozrastać, bo zaczyna pływać na morskiej wodzie bez przełamywania, tworząc tzw. lodowce szelfowe lub, poprawniej, półki lodowe. W zasadzie cały kontynent Antarktydy otoczony jest takimi platformami bardzo grubego, pływającego lodu i są to miejsca szczególnie narażone na negatywne konsekwencje ocieplenia klimatu.
Mamy mnóstwo dowodów iż lodowce na świecie topnieją wskutek antropogenicznego globalnego ocieplenia. Czy jesteśmy w stanie zminimalizować globalną utratę lodowców na świecie?
To prawda, nauka nie pozostawia żadnych wątpliwości: wzrost temperatury na świecie i przyspieszone topnienie lodowców są naszą winą! Jedynym sposobem złagodzenia skutków naszej działalności jest drastyczne ukrócenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, bo to jest właśnie pra-przyczyna negatywnych zmian klimatu. Niestety, świat nie dojrzał jeszcze do tej decyzji i emisje CO2 rosną. Przy zachowaniu tego trendu czeka nas globalny wzrost temperatury o kilka stopni Celsjusza, co może być wyrokiem śmierci nie tylko dla lodowców górskich, ale i dla lądolodów.
Istnieją także pomysły na ograniczenie ocieplenia klimatu poprzez sztuczną emisję aerozoli do atmosfery, które w zamyśle miałyby odbijać część energii słonecznej w kosmos jak maleńkie lusterka. Inna koncepcja widzi szanse na uratowanie lądolodów Grenlandii i Antarktydy przed destabilizacją poprzez podpieranie półek lodowych potężnymi podmorskimi wałami lub odpompowywanie spod nich wody, bo ta działa jak smar i przyspiesza spływ lodu do oceanu. Z moich obserwacji wynika, że środowisku naukowym przeważają zdania, że próby takie mogłyby wyrządzić więcej szkód niż pożytku i byłyby niezwykle kosztowne. Lepiej jest więc rozwiązywać problem u źródła i uciąć emisję dwutlenku węgla do atmosfery, m.in. opierając energetykę na odnawialnych źródłach energii.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/04/03/antarktyda-i-grenlandia-topnieja-oto-jak-mozna-temu-zaradzic/
Jakie mogą być dalekosiężne konsekwencje topnienia masy lodowej Arktyki dla człowieka i przyrody?
W tym miejscu warto dokonać istotnego rozróżnienia. Arktyka jest wielkim oceanem, na którym znajdują się wyspy pokryte lodowcami, grubymi na dziesiątki, setki czy tysiące metrów. Sam Ocean Arktyczny także jest skuty lodem, ale jego kra (tzw. lód morski) jest cienka i ma zaledwie do kilku metrów grubości. W związku z tym, zasięg lodu morskiego zmienia się znacząco w rytmie pór roku, ale przez ostatnich 40 lat spadł o miliony kilometrów kwadratowych. Zanik lodu morskiego, przynajmniej w okresach letnich, jest możliwy już za kilka dekad. To bardzo zła informacja, ponieważ lód morski Arktyki kontroluje klimat półkuli północnej, m.in. nie pozwala mu się zbyt szybko nagrzewać i odgrywa ważną rolę w cyrkulacji wód oceanicznych.
Lód lądowy, czyli lodowce i lądolody, również szybko się kurczą, a skutki tego procesu są równie niebezpieczne. Przewidywania glacjologów, bazujące na obserwacjach współczesnych trendów i symulacjach dalszych zmian klimatu i topnienia lodu wskazują, że do końca XXI wieku znikną tysiące mniejszych lodowców na całym świecie, również w moim obszarze badań w środkowym Spitsbergenie. Zakładając scenariusz zmian stężenia CO2 w atmosferze "biznes-jak-zwykle", łączna objętość lodu spadnie w wielu obszarach górskich o kilkadziesiąt procent lub niemal całkowicie, m.in. w zachodniej Ameryce Północnej, wysokich górach Azji, a zapewne także w Europie. Lodowce stanowią w swoich regionach ważne źródło wody, które zostanie w ten sposób znacznie uszczuplone. Co jeszcze gorsze, topniejące lądolody Grenlandii i Antarktydy stały się niedawno głównym udziałowcem globalnego wzrostu poziomu morza, który do roku 2100 podniesie się o jakiś metr. Konsekwencją tego będą m.in. milionowe przesiedlenia i gigantyczne straty związane ze sztormowymi powodziami, które z każdym centymetrem wzrostu poziomu morza wdzierają się głębiej w ląd.
W jeszcze dłuższej perspektywie, wieków czy mileniów, spodziewamy się natomiast wielkiej redukcji objętości, lub nawet całkowitego zniknięcia, lądolodów Grenlandii i Antarktydy. Tych lodowych olbrzymów można porównać do mitycznego Achillesa – są potężni, ale mają swoje słabe punkty. Tymi słabymi punktami są kluczowe strumienie lodowe przemieszczające wielkie masy lodu aż do morza, na którym unoszą się ich półki lodowe. Pewna specyficzna konfiguracja kształtu półek i podłoża sprawia, że niektóre strumienie są bardzo wrażliwe na działanie wód morskich, które mogą szybko topić je od spodu. Po przekroczeniu krytycznego stanu doprowadzi to do "odkorkowania" strumieni i niekontrolowanego spływu lodu do oceanu. Już teraz obserwujemy pierwsze symptomy takiej destabilizacji kilku stref obu lądolodów, co może w przyszłości prowadzić do ich dynamicznego rozpadu. Zanik lądolodów trwałby zapewne setki lub tysiące lat, ale ich woda roztopowa podniosłaby poziom mórz o ponad 60 metrów, zabierając naszym potomkom gigantyczne połacie lądu, w tym żyzne i gęsto zaludnione niziny. Trzeba o tym mówić głośno i zdecydowanie, bo zmiany środowiska wymykają się spod kontroli, a furtka na działanie się szybko zamyka.
Przydatne linki:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2016/07/03/serce-arktycznego-spitsbergenu-traci-lod-w-rekordowym-tempie/
https://glacjoblogia.wordpress.com/2015/10/03/niestabilnosc-ladolodow-morskich/
W jaki sposób dokonuje się pomiarów tempa topnienia/zaniku lodowców? Które metody są najbardziej niezawodne?
Glacjolodzy mają do wyboru wiele różnych technik pomiarowych, które podzielić można na trzy grupy: terenowe, zdalne i mieszane. Metody badań terenowych obejmują m.in. klasyczne pomiary tyczek zatopionych kilka metrów pod powierzchnią lodu w wielu punktach na lodowcu. Pomiar topnienia sprowadza się w tym przypadku do pomiaru długości części tyczki wystającej ponad powierzchnię i porównaniu bieżącego odczytu do tego z poprzedniej wizyty: pozorne wydłużenie tyczki oznacza topnienie, a skrócenie - gromadzenie nowego lodu. W terenie można także instalować automatyczne czujniki ultradźwiękowe, podobne w konstrukcji do czujników parkowania w samochodach, które zawieszone nieruchomo nad lodem mierzą swoją odległość od powierzchni. Można również wykorzystywać technologię GPS do systematycznych pomiarów wysokości punktów kontrolnych na lodowcu. Jeszcze inna metoda zaprzęga do pracy automatyczne stacje pogodowe, które zbierają dane o ilości energii docierającej do lodu i umożliwiają obliczanie topnienia w oparciu o równania fizyczne.
Metody badań zdalnych są niemniej rozmaite, a ich największą zaletą jest to, że nie wymagają bezpośrednich wizyt na lodowcach, dzięki czemu umożliwiają obserwacje miejsc trudno dostępnych oraz większej grupy lodowców. Wykorzystuje się w tym celu satelity i samoloty, których najważniejszym zadaniem jest dostarczanie zdjęć w różnych przedziałach promieniowania. Analiza zdjęć lodowców z różnych okresów pozwala na tworzenie map zmian zasięgu, a w pewnych sytuacjach także grubości lodowców, oraz pozwala na automatyczne wyznaczanie cech ich powierzchni, np. obecności śniegu. Flota może być także wyposażona w lasery lub radary do monitorowania zmian wysokości powierzchni, a jeszcze inna metoda obserwacji zmian masy opiera się na pomiarach anomalii grawitacyjnych, bo gdy lodu ubywa, tym słabsza jest grawitacja nad danym obszarem. W końcu, mamy także metody, które zaliczyłbym do mieszanych, np. obserwacje wykonywane z dronów lub fotogrametrię naziemną, czyli coś, co można obrazowo opisać jako fotograficzną geodezję. Techniki te wymagają co prawda wyprawy w teren, ale nie wymagają już wejścia na lód i korzystają z metod obróbki danych charakterystycznych dla grupy badań zdalnych. Paletę tę uzupełniają także symulacje komputerowe, które podparte są bezpośrednimi badaniami terenowymi do ich kalibracji.
Najcenniejsze w glacjologii są badania oparte na dwóch lub większej liczbie metod, bo każda z nich ma swoje wady i zalety i nie ma metod niezawodnych. Najważniejsze jednak jest to, że niezależnie od wykorzystanej techniki pomiarowej, wyniki dają spójny obraz - lodowce na niemal całym świecie tracą masę i jest to argument, którego nie da się obalić.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/07/22/skad-wiemy-ze-lodu-ubywa/
Jakie są najbardziej fascynujące zjawiska związane z pokrywą lodową i aktywnością lodowców?
Pamiętając o tym, że lodowce są w bezustannym ruchu i mają swój charakter, łatwiej jest wyobrazić sobie, że niektóre z nich mogą mieć swoje "widzi-mi-się" i zachowywać się zupełnie niespodziewanie. Dwa podobne, sąsiadujące ze sobą lodowce mogą czasami reagować zupełnie inaczej na te same bodźce klimatyczne, a wszelkie anomalie są czymś co naukowcy uwielbiają. Spośród wielu tajemniczych zachowań osobiście najbardziej fascynują mnie tzw. szarże. Proszę wyobrazić sobie ślimaczący się przez dekady lodowiec, przesuwający się zaledwie o kilka metrów rocznie, który w regularnych odstępach czasu nagle przyspiesza swój ruch, np. stukrotnie, i po latach wycofywania swojego czoła nagle awansuje o kilometr lub dziesięć. Wciąż nie do końca rozumiemy mechanizmy sterujące szarżami, ale przyczyn tego zjawiska upatrujemy w procesach hydrologicznych zachodzących pod lodem. Mimo wielu lat badań, wciąż sporo pozostaje do wyjaśnienia.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/01/24/o-szalonych-szarzujacych-lodowcach/
Czy globalne ocieplenie topiąc pokrywę lodową wielu rozsianych po świecie wulkanów może spowodować ich przebudzenie?
Zlodowacone wulkany występują przede wszystkim dookoła Pacyfiku, np. w Kordylierach, Andach i na Kamczatce, ale także m.in. na Islandii i wyspach antarktycznych. Wraz z zanikiem ich pokryw lodowych stopniowo coraz rzadziej będzie dochodziło do interakcji lodu z ogniem. To jest dobra wiadomość, bo kontakt tych dwóch żywiołów zawsze może skutkować niekontrolowanymi konsekwencjami. Ale to tylko jedna strona medalu.
Niestety, nie mamy zbyt wielu twardych danych o tym jak zachowają się w przyszłości wulkany w przypadku zaniku pokrywających je lodowców. Wiemy natomiast, że po ustąpieniu poprzednich zlodowaceń wulkany wykazywały wzmożoną aktywność, co tłumaczy się ich odciążeniem od przygniatających je milionów ton lodu. A więc faktycznie, istnieje prawdopodobieństwo częstszych i silniejszych erupcji wraz z zanikiem lodowców, ale zagadnienie to wymaga dalszych badań.
Dodatkowo, zanikające śnieg i lód odsłonią wulkaniczne stoki zbudowane z luźnych okruchów skalnych i popiołu. Taki rodzaj materiału może być bardzo niestabilny podczas deszczowych dni, bo daje się łatwo porwać przez spływającą wodę. Z tego powodu może dochodzić do częstszych niż obecnie spływów gruzowo-błotnych, katastrofalnych w skutkach dla osad i infrastruktury położonej u stóp wulkanu. Zmiany klimatu niosą więc ze sobą nowe zagrożenia, nie tylko związane z pogodą i wzrostem poziomu morza, ale, jak widać, także z aktywnością wulkaniczną. Przykład ten podkreśla, że wszystkie elementy systemu przyrodniczego Ziemi są ze sobą powiązane.
W jaki sposób przebiega interakcja lodu z emitowaną przez wulkan w trakcie erupcji lawą?
W zależności od tego w jakiej części lodowca dochodzi do kontaktu z lawą, efekt może być różny. W sytuacji, gdy lawa spływa na lód mogą powstawać wielkie ilości pary i wody roztopowej, a strumień lawy wcinać się może coraz głębiej w lodowiec, jak gorący nóż w masło, i może go dosłownie przeciąć, jeżeli lód jest wystarczająco cienki. Bardziej niebezpieczne są jednak sytuacje, gdy lawa zaczyna topić lodowiec od spodu, bo powstająca w ten sposób woda roztopowa nie ma łatwej drogi ewakuacyjnej i szybko się gromadzi na kontakcie lodu z podłożem, co powszechne jest np. na Islandii. Ciśnienie wody rośnie na tyle, że cały lodowiec zaczyna się wyraźnie podnosić, np. o kilka metrów. W końcu, po przekroczeniu punktu krytycznego lodowiec odkleja się od podłoża, a działająca jak smar woda pod ciśnieniem jest wtryskiwana pod lód na znacznej powierzchni. Cały lodowiec wyraźnie przyspiesza i gwałtownie wypuszcza nagromadzoną wcześniej wodę. W ten sposób dochodzi do ogromnych powodzi, zwanych z języka islandzkiego jökulhlaup, które przekształcają zwykłe potoki w pędzące błotniste rzeki, mogące zmiatać z powierzchni Ziemi domy, mosty i drogi.
Ale nie zawsze musi do tego dochodzić. Aktywność wulkaniczna może produkować pod lodowcami wystarczającą ilość ciepła, aby tylko przyspieszyć ich ruch, bez powodowania powodzi, i w ten sposób wymuszać awans ich czoła, nawet pomimo ocieplenia klimatu. Takie zachowanie obserwujemy w ostatnich dekadach np. na lodowcach pokrywających niektóre wulkany Kamczatki. Wszystko zależy więc od lokalnych czynników.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/07/04/piesn-lodu-i-ognia-o-kamczackich-lodowcach-ktorych-nie-widac/
Czego może się spodziewać osoba, która po raz pierwszy zawita na norweski archipelag Svalbard? Jak wygląda życie/ codzienność glacjologa na Spitsbergenie?
Pierwszy kontakt z arktyczną przyrodą, z dala od miasteczka i lotniska, to wyjątkowa chwila. Człowiek pozbawiony dobrodziejstw cywilizacji, takich jak drogi, woda w kranie czy zasięg telefonii komórkowej, zdaje sobie wtedy sprawę, że przyjdzie mu pochylić głowę przed kaprysami natury. Cisza, mącona jedynie przez mewy i szum wiatru, daje poczucie wyobcowania, bo tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do zgiełku i hałasu. Zwielokrotnienie wysiłku przy wykonywaniu podstawowych czynności, począwszy od dotarcia z punktu A do punktu B w trudnym terenie, po zwykłe zmywanie naczyń przy braku ciepłej, bieżącej wody, kształtuje charakter i uczy pokory.
Na Stacji Polarnej UAM na Spitsbergenie mamy oczywiście względne wygody, choć wiele osób nazwałoby te warunki spartańskimi. Mamy trzy domki, w tym dwa ogrzewane piecykami na drewno, i dziesięć łóżek. Agregat daje nam wieczorem kilka godzin prądu, więc można ładować komputery i aparaty, oglądać filmy i upiec chleb w piekarniku. Wąż ogrodowy wsadzony do strumyka daje nam wodę zaledwie kilka metrów od domków. To wystarcza do spędzenia tam niezapomnianych dwóch czy trzech miesięcy. Zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że latem na Spitsbergenie nie ma ani mrozów, ani śniegu (oczywiście wykluczając góry i lodowce), a pogoda przypomina nasz polski listopad, choć z silniejszym wiatrem.
Mój typowy dzień na Stacji zaczyna się od śniadania o godzinie 9:00, które przygotowuje dyżurny. Po śniadaniu przygotowuję się do wyjścia na nasz testowy lodowiec i kilkukrotnie upewniam się, że mam wszystko, co będzie potrzebne, np. radio, scyzoryk, raki, dodatkową odzież, prowiant, notatnik i inne akcesoria. Obowiązkowo w teren chodzimy przynajmniej parami oraz z ostrą bronią – na wypadek spotkania niedźwiedzia polarnego, których na Spitsbergenie jest wiele. Bazę opuszczamy około południa, a po dwóch godzinach marszu jesteśmy u czoła lodowca. Spędzamy na nim z reguły kilka godzin, wykonujemy niezbędne pomiary (np. topnienia na tyczkach), prace konserwacyjne (np. stacji meteorologicznych) i dobrze się bawimy. Staramy się wrócić na Stację na ciepły posiłek w porze kolacji ok. 20:00, po której wspólnie oglądamy filmy rzucane z projektora na ścianę mesy. Takie życie daje wiele radości, satysfakcji i poczucie celu, więc zachęcam wszystkich młodych miłośników przyrody i aktywności na świeżym powietrzu, aby do nas dołączyli na geo-wydziale i Stacji Polarnej UAM!
Na zdjęciach (autor: Boaworm, Wikimedia Commons) interakcja lawy z lodem w trakcie erupcji drugiej szczeliny na Fimmvörðuháls, wulkan Eyjafjallajökull, Islandia, 2 kwietnia 2010 roku oraz Polska Stacja Polarna Hornsund (zdj. Adam Nawrot).
2 grudnia w godzinach 5:09, 9:22 i 15:45 trzy eksplozje meksykańskiego wulkanu Popocatepetl wygenerowały obłoki erupcyjne o wysokości 2.5 km.
https://glacjoblogia.wordpress.com/
Kiedy i w jakich okolicznościach zainteresowałeś się glacjologią? Co jest najbardziej fascynującego w lodowcach? Dlaczego są tak ważne dla badaczy polarnych?
Jako dziecko chciałem zostać astronautą i wylądować na Marsie. Nieco później zamarzyłem o karierze bardziej naukowej, niż eksploracyjnej, więc przerzuciłem się na astronomię. W szkole średniej natomiast stwierdziłem, że nasza planeta jest najciekawszym miejscem w całym nam znanym Wszechświecie, i że to ją muszę dokładnie poznać w pierwszej kolejności, aby móc zrozumieć pozostałe planety. Po maturze rozpocząłem więc studia geograficzne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM).
Na studiach dowiedziałem się, że badacze UAM wyjeżdżają na wyprawy naukowe na arktyczny Spitsbergen, wyspę leżącą w archipelagu Svalbard pomiędzy Norwegią i biegunem północnym. Do głosu doszło wtedy moje dziecięce marzenie o Marsie. W 2007 roku zostałem najmłodszym członkiem ekspedycji UAM na Svalbard i oto piekłem dwie pieczenie na jednym ruszcie: od tego momentu byłem badaczem powierzchni Ziemi, ale w marsjańskim krajobrazie Spitsbergenu. Jeszcze przed wyjazdem do Arktyki najbardziej zainteresowały mnie lodowce, bo były najbardziej nieziemskim elementem polarnego krajobrazu. Znałem je tylko z książek, ale nie zawiodłem się. Pierwsze wejście na lodowiec było magicznym przeżyciem, to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Lodowce mnie zafascynowały, bo są tajemnicze i piękne. Są trochę jak żywe istoty, poruszają się, rosną, starzeją i wykazują swoje indywidualne zachowania i osobliwości, jakby miały własny charakter. Rola lodu w przyrodzie jest nie do przecenienia, a mimo to jest w życiu codziennym niedostrzegana. Lód i śnieg w znacznym stopniu sterują ilością pochłanianej przez Ziemię energii słonecznej, więc silnie wpływają na klimat, a wahania lodowców i lądolodów kontrolują globalny poziom morza.
Pracowałeś naukowo na Svalbardzie? Czym się tam zajmowałeś?
Na Svalbard przyjeżdżam każdego lata od 2007 roku. W środkowej części Spitsbergenu UAM posiada swoją stację polarną, w oparciu o którą prowadzimy obserwacje różnych elementów polarnego środowiska, w tym lodowców, ale też np. pogody, rzeźby terenu, rzek, wieloletniej zmarzliny, zanieczyszczeń czy tundry. Początkowo, jako student, prowadziłem proste pomiary położenia czół lodowców oraz mierzyłem ich profile podłużne odbiornikami GPS, aby określić jak zmiany klimatu wpływają na ich długość i grubość. Na studiach doktoranckich rozwinąłem program obserwacyjny i skupiłem się na lodowcu Sven – małym lodowcu dolinnym, który dobrze reprezentuje lodowce środkowego Spitsbergenu. W lodowcu tym zastabilizowaliśmy kilkanaście punktów pomiaru topnienia, stacje meteorologiczne, punkty pomiaru odpływu rzecznego i temperatury lodu. Do dziś, już jako pracownik uniwersytetu, kontynuuję te prace, aby po zebraniu długiej serii pomiarowej wyciągnąć wnioski o reakcji lodowca na ocieplenie klimatu, które na Spitsbergenie zachodzi bardzo szybko. Dotychczasowe wyniki sugerują, że lodowiec Sven i jego sąsiedzi nie przetrwają nawet, gdyby ocieplenie klimatu zatrzymało się choćby jutro.
Przydatne linki:
https://glacjoblogia.wordpress.com/artykuly/jak-nie-zabral-mnie-statek/
http://www.facebook.com/amups.svalbard
Czym się różnią lodowce antarktyczne od arktycznych? Czy istnieją jakieś wyraziste podziały lodowców na świecie?
Lodowce, podobnie jak np. jeziora czy wulkany, można klasyfikować pod względem ich różnych cech. Możemy je więc dzielić np. pod kątem kształtu, genezy czy temperatury. Trzeba jednak pamiętać, że wszelkie klasyfikacje są w pewnym sensie sztucznym uproszczeniem, mającym ułatwiać pracę badaczom i wyciąganie pewnych uogólnionych wniosków. W rzeczywistości, przyroda jest pewną ciągłością, kontinuum, więc granice pomiędzy różnymi klasami obiektów (np. lodowców, jezior, wulkanów, skał, chmur itp.) są często rozmyte. Z tego powodu, klasyfikacje stosowane w poszczególnych opracowaniach naukowych są raczej dobierane do indywidualnych potrzeb danego studium.
Glacjologia nie jest wyjątkiem od tej reguły i podziałów lodowców jest wiele. W najbardziej podstawowej klasyfikacji lodowce dzielimy pod względem ich kształtu, czyli geometrii, i stosunku do lokalnej rzeźby terenu. Wyróżniamy w niej wiele klas, np. lądolody i podobne do nich, choć znacznie mniejsze, czapy lodowe, które całkowicie przykrywają podścielające je podłoże skalne i tworzą lodowe kopuły spływające promieniście we wszystkich kierunkach. W obszarach, w których grubość lodu nie wystarcza, aby szczelnie zakryć cały teren, występują lodowce górskie (głównie dolinne i cyrkowe) lub ich całe, połączone ze sobą kompleksy – pola lodowe. Ta lista oczywiście nie jest wyczerpująca i chyba najpełniejszą z nich opisałem na moim blogu:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/01/24/wgi_wstep/
Zarówno w Arktyce, jak i w Antarktyce, gdzie lodu jest najwięcej, dominują lądolody, odpowiednio Grenlandii i Antarktydy, ale także czapy i pola lodowe. Wszystkie te duże lodowe cielska wciskają swoje jęzory w obniżenia terenu i często docierają aż do samego morza, do którego odłamują się z hukiem mniejsze lub większe góry lodowe. To co różni natomiast lodowce obu stref podbiegunowych to po pierwsze rozmiary – lodowce południa (tj. Antarktyki) są generalnie znacznie większe i grubsze. Po drugie natomiast to temperatura lodu i konsekwencje z nią związane. Lód w Antarktyce jest zimniejszy od tego w Arktyce, a więc i mocniejszy. Dzięki temu, antarktyczny lodowiec po dotarciu do morza może często dalej się rozrastać, bo zaczyna pływać na morskiej wodzie bez przełamywania, tworząc tzw. lodowce szelfowe lub, poprawniej, półki lodowe. W zasadzie cały kontynent Antarktydy otoczony jest takimi platformami bardzo grubego, pływającego lodu i są to miejsca szczególnie narażone na negatywne konsekwencje ocieplenia klimatu.
Mamy mnóstwo dowodów iż lodowce na świecie topnieją wskutek antropogenicznego globalnego ocieplenia. Czy jesteśmy w stanie zminimalizować globalną utratę lodowców na świecie?
To prawda, nauka nie pozostawia żadnych wątpliwości: wzrost temperatury na świecie i przyspieszone topnienie lodowców są naszą winą! Jedynym sposobem złagodzenia skutków naszej działalności jest drastyczne ukrócenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, bo to jest właśnie pra-przyczyna negatywnych zmian klimatu. Niestety, świat nie dojrzał jeszcze do tej decyzji i emisje CO2 rosną. Przy zachowaniu tego trendu czeka nas globalny wzrost temperatury o kilka stopni Celsjusza, co może być wyrokiem śmierci nie tylko dla lodowców górskich, ale i dla lądolodów.
Istnieją także pomysły na ograniczenie ocieplenia klimatu poprzez sztuczną emisję aerozoli do atmosfery, które w zamyśle miałyby odbijać część energii słonecznej w kosmos jak maleńkie lusterka. Inna koncepcja widzi szanse na uratowanie lądolodów Grenlandii i Antarktydy przed destabilizacją poprzez podpieranie półek lodowych potężnymi podmorskimi wałami lub odpompowywanie spod nich wody, bo ta działa jak smar i przyspiesza spływ lodu do oceanu. Z moich obserwacji wynika, że środowisku naukowym przeważają zdania, że próby takie mogłyby wyrządzić więcej szkód niż pożytku i byłyby niezwykle kosztowne. Lepiej jest więc rozwiązywać problem u źródła i uciąć emisję dwutlenku węgla do atmosfery, m.in. opierając energetykę na odnawialnych źródłach energii.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/04/03/antarktyda-i-grenlandia-topnieja-oto-jak-mozna-temu-zaradzic/
Jakie mogą być dalekosiężne konsekwencje topnienia masy lodowej Arktyki dla człowieka i przyrody?
W tym miejscu warto dokonać istotnego rozróżnienia. Arktyka jest wielkim oceanem, na którym znajdują się wyspy pokryte lodowcami, grubymi na dziesiątki, setki czy tysiące metrów. Sam Ocean Arktyczny także jest skuty lodem, ale jego kra (tzw. lód morski) jest cienka i ma zaledwie do kilku metrów grubości. W związku z tym, zasięg lodu morskiego zmienia się znacząco w rytmie pór roku, ale przez ostatnich 40 lat spadł o miliony kilometrów kwadratowych. Zanik lodu morskiego, przynajmniej w okresach letnich, jest możliwy już za kilka dekad. To bardzo zła informacja, ponieważ lód morski Arktyki kontroluje klimat półkuli północnej, m.in. nie pozwala mu się zbyt szybko nagrzewać i odgrywa ważną rolę w cyrkulacji wód oceanicznych.
Lód lądowy, czyli lodowce i lądolody, również szybko się kurczą, a skutki tego procesu są równie niebezpieczne. Przewidywania glacjologów, bazujące na obserwacjach współczesnych trendów i symulacjach dalszych zmian klimatu i topnienia lodu wskazują, że do końca XXI wieku znikną tysiące mniejszych lodowców na całym świecie, również w moim obszarze badań w środkowym Spitsbergenie. Zakładając scenariusz zmian stężenia CO2 w atmosferze "biznes-jak-zwykle", łączna objętość lodu spadnie w wielu obszarach górskich o kilkadziesiąt procent lub niemal całkowicie, m.in. w zachodniej Ameryce Północnej, wysokich górach Azji, a zapewne także w Europie. Lodowce stanowią w swoich regionach ważne źródło wody, które zostanie w ten sposób znacznie uszczuplone. Co jeszcze gorsze, topniejące lądolody Grenlandii i Antarktydy stały się niedawno głównym udziałowcem globalnego wzrostu poziomu morza, który do roku 2100 podniesie się o jakiś metr. Konsekwencją tego będą m.in. milionowe przesiedlenia i gigantyczne straty związane ze sztormowymi powodziami, które z każdym centymetrem wzrostu poziomu morza wdzierają się głębiej w ląd.
W jeszcze dłuższej perspektywie, wieków czy mileniów, spodziewamy się natomiast wielkiej redukcji objętości, lub nawet całkowitego zniknięcia, lądolodów Grenlandii i Antarktydy. Tych lodowych olbrzymów można porównać do mitycznego Achillesa – są potężni, ale mają swoje słabe punkty. Tymi słabymi punktami są kluczowe strumienie lodowe przemieszczające wielkie masy lodu aż do morza, na którym unoszą się ich półki lodowe. Pewna specyficzna konfiguracja kształtu półek i podłoża sprawia, że niektóre strumienie są bardzo wrażliwe na działanie wód morskich, które mogą szybko topić je od spodu. Po przekroczeniu krytycznego stanu doprowadzi to do "odkorkowania" strumieni i niekontrolowanego spływu lodu do oceanu. Już teraz obserwujemy pierwsze symptomy takiej destabilizacji kilku stref obu lądolodów, co może w przyszłości prowadzić do ich dynamicznego rozpadu. Zanik lądolodów trwałby zapewne setki lub tysiące lat, ale ich woda roztopowa podniosłaby poziom mórz o ponad 60 metrów, zabierając naszym potomkom gigantyczne połacie lądu, w tym żyzne i gęsto zaludnione niziny. Trzeba o tym mówić głośno i zdecydowanie, bo zmiany środowiska wymykają się spod kontroli, a furtka na działanie się szybko zamyka.
Przydatne linki:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2016/07/03/serce-arktycznego-spitsbergenu-traci-lod-w-rekordowym-tempie/
https://glacjoblogia.wordpress.com/2015/10/03/niestabilnosc-ladolodow-morskich/
W jaki sposób dokonuje się pomiarów tempa topnienia/zaniku lodowców? Które metody są najbardziej niezawodne?
Glacjolodzy mają do wyboru wiele różnych technik pomiarowych, które podzielić można na trzy grupy: terenowe, zdalne i mieszane. Metody badań terenowych obejmują m.in. klasyczne pomiary tyczek zatopionych kilka metrów pod powierzchnią lodu w wielu punktach na lodowcu. Pomiar topnienia sprowadza się w tym przypadku do pomiaru długości części tyczki wystającej ponad powierzchnię i porównaniu bieżącego odczytu do tego z poprzedniej wizyty: pozorne wydłużenie tyczki oznacza topnienie, a skrócenie - gromadzenie nowego lodu. W terenie można także instalować automatyczne czujniki ultradźwiękowe, podobne w konstrukcji do czujników parkowania w samochodach, które zawieszone nieruchomo nad lodem mierzą swoją odległość od powierzchni. Można również wykorzystywać technologię GPS do systematycznych pomiarów wysokości punktów kontrolnych na lodowcu. Jeszcze inna metoda zaprzęga do pracy automatyczne stacje pogodowe, które zbierają dane o ilości energii docierającej do lodu i umożliwiają obliczanie topnienia w oparciu o równania fizyczne.
Metody badań zdalnych są niemniej rozmaite, a ich największą zaletą jest to, że nie wymagają bezpośrednich wizyt na lodowcach, dzięki czemu umożliwiają obserwacje miejsc trudno dostępnych oraz większej grupy lodowców. Wykorzystuje się w tym celu satelity i samoloty, których najważniejszym zadaniem jest dostarczanie zdjęć w różnych przedziałach promieniowania. Analiza zdjęć lodowców z różnych okresów pozwala na tworzenie map zmian zasięgu, a w pewnych sytuacjach także grubości lodowców, oraz pozwala na automatyczne wyznaczanie cech ich powierzchni, np. obecności śniegu. Flota może być także wyposażona w lasery lub radary do monitorowania zmian wysokości powierzchni, a jeszcze inna metoda obserwacji zmian masy opiera się na pomiarach anomalii grawitacyjnych, bo gdy lodu ubywa, tym słabsza jest grawitacja nad danym obszarem. W końcu, mamy także metody, które zaliczyłbym do mieszanych, np. obserwacje wykonywane z dronów lub fotogrametrię naziemną, czyli coś, co można obrazowo opisać jako fotograficzną geodezję. Techniki te wymagają co prawda wyprawy w teren, ale nie wymagają już wejścia na lód i korzystają z metod obróbki danych charakterystycznych dla grupy badań zdalnych. Paletę tę uzupełniają także symulacje komputerowe, które podparte są bezpośrednimi badaniami terenowymi do ich kalibracji.
Najcenniejsze w glacjologii są badania oparte na dwóch lub większej liczbie metod, bo każda z nich ma swoje wady i zalety i nie ma metod niezawodnych. Najważniejsze jednak jest to, że niezależnie od wykorzystanej techniki pomiarowej, wyniki dają spójny obraz - lodowce na niemal całym świecie tracą masę i jest to argument, którego nie da się obalić.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/07/22/skad-wiemy-ze-lodu-ubywa/
Jakie są najbardziej fascynujące zjawiska związane z pokrywą lodową i aktywnością lodowców?
Pamiętając o tym, że lodowce są w bezustannym ruchu i mają swój charakter, łatwiej jest wyobrazić sobie, że niektóre z nich mogą mieć swoje "widzi-mi-się" i zachowywać się zupełnie niespodziewanie. Dwa podobne, sąsiadujące ze sobą lodowce mogą czasami reagować zupełnie inaczej na te same bodźce klimatyczne, a wszelkie anomalie są czymś co naukowcy uwielbiają. Spośród wielu tajemniczych zachowań osobiście najbardziej fascynują mnie tzw. szarże. Proszę wyobrazić sobie ślimaczący się przez dekady lodowiec, przesuwający się zaledwie o kilka metrów rocznie, który w regularnych odstępach czasu nagle przyspiesza swój ruch, np. stukrotnie, i po latach wycofywania swojego czoła nagle awansuje o kilometr lub dziesięć. Wciąż nie do końca rozumiemy mechanizmy sterujące szarżami, ale przyczyn tego zjawiska upatrujemy w procesach hydrologicznych zachodzących pod lodem. Mimo wielu lat badań, wciąż sporo pozostaje do wyjaśnienia.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/01/24/o-szalonych-szarzujacych-lodowcach/
Czy globalne ocieplenie topiąc pokrywę lodową wielu rozsianych po świecie wulkanów może spowodować ich przebudzenie?
Zlodowacone wulkany występują przede wszystkim dookoła Pacyfiku, np. w Kordylierach, Andach i na Kamczatce, ale także m.in. na Islandii i wyspach antarktycznych. Wraz z zanikiem ich pokryw lodowych stopniowo coraz rzadziej będzie dochodziło do interakcji lodu z ogniem. To jest dobra wiadomość, bo kontakt tych dwóch żywiołów zawsze może skutkować niekontrolowanymi konsekwencjami. Ale to tylko jedna strona medalu.
Niestety, nie mamy zbyt wielu twardych danych o tym jak zachowają się w przyszłości wulkany w przypadku zaniku pokrywających je lodowców. Wiemy natomiast, że po ustąpieniu poprzednich zlodowaceń wulkany wykazywały wzmożoną aktywność, co tłumaczy się ich odciążeniem od przygniatających je milionów ton lodu. A więc faktycznie, istnieje prawdopodobieństwo częstszych i silniejszych erupcji wraz z zanikiem lodowców, ale zagadnienie to wymaga dalszych badań.
Dodatkowo, zanikające śnieg i lód odsłonią wulkaniczne stoki zbudowane z luźnych okruchów skalnych i popiołu. Taki rodzaj materiału może być bardzo niestabilny podczas deszczowych dni, bo daje się łatwo porwać przez spływającą wodę. Z tego powodu może dochodzić do częstszych niż obecnie spływów gruzowo-błotnych, katastrofalnych w skutkach dla osad i infrastruktury położonej u stóp wulkanu. Zmiany klimatu niosą więc ze sobą nowe zagrożenia, nie tylko związane z pogodą i wzrostem poziomu morza, ale, jak widać, także z aktywnością wulkaniczną. Przykład ten podkreśla, że wszystkie elementy systemu przyrodniczego Ziemi są ze sobą powiązane.
W jaki sposób przebiega interakcja lodu z emitowaną przez wulkan w trakcie erupcji lawą?
W zależności od tego w jakiej części lodowca dochodzi do kontaktu z lawą, efekt może być różny. W sytuacji, gdy lawa spływa na lód mogą powstawać wielkie ilości pary i wody roztopowej, a strumień lawy wcinać się może coraz głębiej w lodowiec, jak gorący nóż w masło, i może go dosłownie przeciąć, jeżeli lód jest wystarczająco cienki. Bardziej niebezpieczne są jednak sytuacje, gdy lawa zaczyna topić lodowiec od spodu, bo powstająca w ten sposób woda roztopowa nie ma łatwej drogi ewakuacyjnej i szybko się gromadzi na kontakcie lodu z podłożem, co powszechne jest np. na Islandii. Ciśnienie wody rośnie na tyle, że cały lodowiec zaczyna się wyraźnie podnosić, np. o kilka metrów. W końcu, po przekroczeniu punktu krytycznego lodowiec odkleja się od podłoża, a działająca jak smar woda pod ciśnieniem jest wtryskiwana pod lód na znacznej powierzchni. Cały lodowiec wyraźnie przyspiesza i gwałtownie wypuszcza nagromadzoną wcześniej wodę. W ten sposób dochodzi do ogromnych powodzi, zwanych z języka islandzkiego jökulhlaup, które przekształcają zwykłe potoki w pędzące błotniste rzeki, mogące zmiatać z powierzchni Ziemi domy, mosty i drogi.
Ale nie zawsze musi do tego dochodzić. Aktywność wulkaniczna może produkować pod lodowcami wystarczającą ilość ciepła, aby tylko przyspieszyć ich ruch, bez powodowania powodzi, i w ten sposób wymuszać awans ich czoła, nawet pomimo ocieplenia klimatu. Takie zachowanie obserwujemy w ostatnich dekadach np. na lodowcach pokrywających niektóre wulkany Kamczatki. Wszystko zależy więc od lokalnych czynników.
Przydatny link:
https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/07/04/piesn-lodu-i-ognia-o-kamczackich-lodowcach-ktorych-nie-widac/
Czego może się spodziewać osoba, która po raz pierwszy zawita na norweski archipelag Svalbard? Jak wygląda życie/ codzienność glacjologa na Spitsbergenie?
Pierwszy kontakt z arktyczną przyrodą, z dala od miasteczka i lotniska, to wyjątkowa chwila. Człowiek pozbawiony dobrodziejstw cywilizacji, takich jak drogi, woda w kranie czy zasięg telefonii komórkowej, zdaje sobie wtedy sprawę, że przyjdzie mu pochylić głowę przed kaprysami natury. Cisza, mącona jedynie przez mewy i szum wiatru, daje poczucie wyobcowania, bo tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do zgiełku i hałasu. Zwielokrotnienie wysiłku przy wykonywaniu podstawowych czynności, począwszy od dotarcia z punktu A do punktu B w trudnym terenie, po zwykłe zmywanie naczyń przy braku ciepłej, bieżącej wody, kształtuje charakter i uczy pokory.
Na Stacji Polarnej UAM na Spitsbergenie mamy oczywiście względne wygody, choć wiele osób nazwałoby te warunki spartańskimi. Mamy trzy domki, w tym dwa ogrzewane piecykami na drewno, i dziesięć łóżek. Agregat daje nam wieczorem kilka godzin prądu, więc można ładować komputery i aparaty, oglądać filmy i upiec chleb w piekarniku. Wąż ogrodowy wsadzony do strumyka daje nam wodę zaledwie kilka metrów od domków. To wystarcza do spędzenia tam niezapomnianych dwóch czy trzech miesięcy. Zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że latem na Spitsbergenie nie ma ani mrozów, ani śniegu (oczywiście wykluczając góry i lodowce), a pogoda przypomina nasz polski listopad, choć z silniejszym wiatrem.
Mój typowy dzień na Stacji zaczyna się od śniadania o godzinie 9:00, które przygotowuje dyżurny. Po śniadaniu przygotowuję się do wyjścia na nasz testowy lodowiec i kilkukrotnie upewniam się, że mam wszystko, co będzie potrzebne, np. radio, scyzoryk, raki, dodatkową odzież, prowiant, notatnik i inne akcesoria. Obowiązkowo w teren chodzimy przynajmniej parami oraz z ostrą bronią – na wypadek spotkania niedźwiedzia polarnego, których na Spitsbergenie jest wiele. Bazę opuszczamy około południa, a po dwóch godzinach marszu jesteśmy u czoła lodowca. Spędzamy na nim z reguły kilka godzin, wykonujemy niezbędne pomiary (np. topnienia na tyczkach), prace konserwacyjne (np. stacji meteorologicznych) i dobrze się bawimy. Staramy się wrócić na Stację na ciepły posiłek w porze kolacji ok. 20:00, po której wspólnie oglądamy filmy rzucane z projektora na ścianę mesy. Takie życie daje wiele radości, satysfakcji i poczucie celu, więc zachęcam wszystkich młodych miłośników przyrody i aktywności na świeżym powietrzu, aby do nas dołączyli na geo-wydziale i Stacji Polarnej UAM!
Na zdjęciach (autor: Boaworm, Wikimedia Commons) interakcja lawy z lodem w trakcie erupcji drugiej szczeliny na Fimmvörðuháls, wulkan Eyjafjallajökull, Islandia, 2 kwietnia 2010 roku oraz Polska Stacja Polarna Hornsund (zdj. Adam Nawrot).
2 grudnia w godzinach 5:09, 9:22 i 15:45 trzy eksplozje meksykańskiego wulkanu Popocatepetl wygenerowały obłoki erupcyjne o wysokości 2.5 km.
Subskrybuj:
Posty (Atom)