Sytuacja życiowa Zygmunta
Krasińskiego, naszego trzeciego Wieszcza była odmienna od sytuacji większości
pisarzy emigracyjnych. Był finansowo niezależny i od wczesnej młodości
przebywał w środowisku międzynarodowej arystokracji. Jego dramatem życiowym był
ojciec - Wincenty Krasiński, generał wojsk napoleońskich, a później lojalny
poddany cara Rosji, który chciał aby Zygmunt został carskim dyplomatą. Ten
buntował się i uciekał z rodzinnej Opinogóry na Zachód. Nieustannie podróżując
spotykał się z najważniejszymi osobami będącymi na emigracji i pisał: liryki i
wiersze o tematyce polityczno-filozoficznej, dramaty, memoriały i listy: do
ojca, przyjaciół, kolejnych muz.
We Włoszech przebywał Zygmunt
Krasiński wielokrotnie. Pierwszą podróż odbył jesienią 1830 roku. Trasa
wiodła przez Mediolan, Bolonię, Florencję do Rzymu. Do Neapolu dotarł dopiero 8
marca 1835 roku. O swych pierwszych neapolitańskich wrażeniach dzielił się w
listach:
Do Joanny Bobrowej Neapol, 30 marca
1835
„Jestem na wybrzeżach, które Pani lubiła. Potrzeba
mi tylko oderwać wzrok od tej karty, aby zobaczyć od razu Capri i Wezuwiusz i
całą zatokę Neapolitańską. Mieszkam w domu najbardziej z całego miasta
wysuniętym, ponieważ jest zbudowany na części skały, wystającej z morza. Jest
to willa di Roma a S-ta Lucia. Piękną jest zaiste przyroda w tych stronach —
lecz trzeba być bardzo młodym i bardzo naiwnym, aby żyć w przyrodzie i nic
nadto nie żądać. [….] Oh, wśród tych kwiecistych, palących wybrzeży, wobec tylu
ponęt, potrzeba by mieć w sercu radość gwałtowną, a w duchu życie potężne.
Wówczas pojmuję, że można być chwil kilka szczęśliwym w Neapolu. Co do mnie,
pojąć Pani nie zdoła, jaki wpływ wywierają te miejscowości na myśl moją. Wszędy
czytam tylko ponure przepowiednie. Ta równina lazurowa, wytworzona przez wonne
wiatry u stóp czarnej góry, to rozkosz w objęciach śmierci, to raj
ludzki u progu piekieł. Wspaniałym jest ten znak boży, który co chwila, jak
srebrna kolumna, z łona ziemi wznosi się ku niebiosom i rozwija się tam w
posępne obłoki. Gdy noc nadchodzi, jest to słup ognisty, który w górze rysuje
czerwonawe światła, a na dole w głębi wód się odbija."
I dalej o Pompejach:
„Dziś, jak przed
wiekami, wszystko, co tylko jest pięknego i miłego na tych brzegach, jest
przeznaczone na zagładę przez śmierć gwałtowną. Zawsze to jest świeża Pompeja,
piękna Pompeja, strojąca się w wieńce i festony w wigilię dnia, który będzie
dla niej ostatnim.[…] Na
tej ziemi cieniem znikomym jest wszystko, od skromnej stokrotki aż do wulkanu.
Ludy i przyrody mijają, odradzają się i odchodzą. Przyroda więcej ma sił, długi
czas jest widownią, na której się miotają miliony istot, z roku na rok
więdnących, kiedy ona sama więdnie w przeciągu całych miriadów stuleci. […] Piszę
te słowa, spoglądając na najwspanialszy z tworów ziemskich. Przeczuwając
nieskończone piękno, którego ten widok jest tylko gęstą zasłoną, słabem
odbiciem, zabłąkanym dźwiękiem, pozwoliłem sobie na te myśli, które, jakkolwiek
w małej pozostają z nim harmonii, są jednak jego fatalnym wynikiem”.
Do Joanny Bobrowej
Neapol,
21 kwietnia 1835
„Chciałbym, aby oddano Pani ten list 7 maja. Przed
rokiem w tym samym dniu raczyła Pani przyjąć ode mnie trochę ofiarowanych Jej
kwiatów.[...] Te, które teraz Pani posyłam, zerwałem u stóp Wezuwiusza.
Przybędą do Pani zeschłe i spłowiałe, jak wszystkie nadzieje, jak cała
przyszłość tego, który pisze do Pani”.
W tym samym liście poeta żali się na morze, którego blask działa na jego
chore oczy.
„Okrutnie cierpię, a
to morze, tak piękne dla wszystkich, dla mnie jest tylko jakby piekłem, gdy
błyszczy w słońcu”.
A także na miasto i spotkanych
tam ludzi:
„Kto
w Neapolu, ten powinien z Golfem i Wezuwiuszem się zadawać, bo to są duchy
miejsca, ale nie z ludźmi, bo to są miejsca płazy i muszle".
Do Konstantego Gaszyńskiego Neapol, 26 kwietnia 1835
[…] „Byłem w Pompei: u wnijścia do miasta groby,
zaraz potem za bramą pierwszy budynek, to dom rozpusty, śmierć i rozkosz, dwa
największe działacze materialnego świata. W tej odgrzebanej mumii piękne są
pomniki. Architektura grecka skandowana, jak wiersze Enejdy; matematyka,
prawo rzymskie stare, w kamień wcielone. Tu dopiero starożytność się pojmuje i
porównywa z nowemi czasy. Starożytni szli od nieskończoności w skończoność; co
od pierwszej zarwać mogli, opisywali drugą, oddzielali od matki. My ze
skończoności wychodzim, a dążym w nieskończoność”.
Jak
widać z powyższych cytatów Krasiński w swych listach podkreślał walory natury i
neapolitańskiego pejzażu. Podziwiał grę świateł na morzu, słońce, kwiaty,
lucciole tańczące wśród kwiatów. Bardziej od Italii słonecznej przyciąga go jednak
Italia jako kraj antyku, kraj smutny, ale korespondujący z obnoszoną przez
niego pozą samotnego twórcy, żyjącego wizjami przeszłości i upatrującego we
współczesnym świecie znaków upadku.
Powtórnie znalazł
się w Neapolu 15 grudnia 1838 roku, towarzysząc ojcu, generałowi
Wincentemu. 24 grudnia 1838 r. na uroczystej polskiej Wigilii wydanej w Palazzo
Gallo, należącym do wdowy Honoraty z Orłowskich Komarowej, Zygmunt odnawia
znajomość z córką gospodyni, Delfiną Potocką, która stanie się jego
kolejną Muzą i powiernicą.
O swoich przeżyciach,
Neapolu i okolicach pisze do swych przyjaciół w kolejnych listach:
Do Edwarda Jaroszyńskiego Neapol, dnia 29 grudnia
1838 r.
„Życie moje w Neapolu jest dość przykrem: klimat
mnie ten zabija. Siedzę, bo ojca nie chcę samego zostawić, a ojcu tu mniej
więcej dobrze. […] Najczęściej wieczór
przepędzam u siebie kolejnych m jeden; świeca gdzieś za parawanem tleje, myśli
moje snują się bez końca, ale nieskończonością goryczy, smutku, wstrętu. Jeśli
czasem zjawi się cicha chwila wewnętrzna, twórcza, natchniona, to, cud… cud,
który dawniej bywał powszednim chlebem. Już ta natura tak ogromna, tak czysta,
tak wdzięczna, nie budzi we mnie braterskich uniesień. Morze darmo huczy i zaprasza
— już nie kocham żagli, ni wioseł”[…]
Do Adama Sołtana 1 stycznia 1839, Neapol
„Zapoznałem się z domem Komarów, [….] Sama matka i domu pani naturalna,
uprzejma, ludzka. Już mi wszystkie lampy przysłonili zielonemi umbrelki. Bywam
więc co wieczór.[…]
Wezuwy (jak mój Jan zwykł mawiać) dziś o dwunastej
w nocy zaczął składać powinszowanie miastu chmurami perzyny, której pełne
ulice; kłęby dymu ogromne walą z krateru, cały Neapol bieży go z bliska
obaczyć.
Zdrowie moje szwankuje w tym klimacie, oczy znacznie
się pogorszyły, w dzień nie mogę wychodzić, bo słońce za jaskrawe; dopiero po
zajściu jego lub w nocy, gdy księżyc wejdzie, idę na Strada Nuova i,
chodząc nad tą otchłanią błękitu, marzę o tych, których kocham”.
W liście do Konstantego Gaszyńskiego z 19
stycznia 1839 roku poeta relacjonował swoją ostatnią wyprawę na Wezuwiusza:
„Byłem na
Wezuwiuszu podczas wybuchu i takem sobie oczy popsuł, że nie wiem, kiedy do
miary swej przyjdą. Ale prawda, że piękny był widok: kitą dymu się odział i
rozpuścił ją w poprzek nieba w kształt wiejących piór hełmu nad całą zatoką.
Księżyc to za nią się chował, a wtedy czarno i czerwono było na ziemi, wtedy
piekło, bo płomienie buchały z krateru, to zza niej się wychylał, a wtedy cała
przestrzeń słodką barwę czystego światła przybrawszy, wydawała się jako pole
bitwy, na którym potęgi anielskie, dziewicze, szatana pokonały. Co kilka
minut taka odmiana następowała”.
Jak widać wyprawa na
Wezuwiusza nie skończyła się dla Krasińskiego dobrze, bo następne tygodnie spędził
w łóżku, a Delfina „jak siostra miłosierdzia” czule się nim zajmowała. O
tym zdarzeniu donosi Sołtanowi w liście z 5 lutego 1839: „Przez te
wszystkie dni leżałem w wściekłej gorączce, która mi całe ciało
i twarz całą osypała krostami, słowem ospę miałem” […]
Późniejsze, częste
przyjazdy do Neapolu, w kolejnych latach, nie miały już charakteru
romantycznych podróży krajoznawczych, poeta przyjeżdżał na umówione spotkania
z Delfiną Potocką. Obraz Neapolu zależał więc od tego, jak układały się
stosunki między Krasińskim i jego Muzą. Gdy czuli się szczęśliwi Neapol jawił
się jako raj, ale gdy dominowały konflikty, nad miastem i błękitną Zatoką
zawisały czarne chmury niechęci. Dużo też zależało od stanu zdrowia poety,
który cierpiał na migreny i choroby oczu, a zagrożony był gruźlicą.
Ostatni raz odwiedził
Neapol w 1842 roku.
Tekst gościnny. Zachęcam do przeczytania pierwszej części:
http://wulkanyswiata.blogspot.com/2023/01/wezuwiusz-i-polscy-romantycy-czesc-i.html