Czyżby kolejna niespodzianka w roku 2015 po Cotopaxi w Ekwadorze? Wygląda na to, że po 105 latach drzemki wczoraj obudził się wulkan Meru w Tanzanii. Widziano obłok erupcyjny sięgający wysokości 1 km. Miejsce [potencjalnej erupcji: boczny otwór erupcyjny na północnym zboczu Meru w pobliżu miasta Arusha. Brak raportów o zniszczeniach czy ofiarach śmiertelnych. Czekam na więcej informacji, bo póki co nie ma potwierdzenia tego wybuchu.
EDIT: Ku mojemu rozczarowaniu erupcji Meru nie ma. Fałszywy alarm. Od wczoraj olbrzymi pożar trawi północne zbocze Meru. Las deszczowy podpalili farmerzy na Meru po dyspucie z lokalnymi strażnikami leśnymi, którzy weszli na ich tereny. Władze Parku Narodowego Arusha nie stanęły na wysokości zadania i go nie ugasiły. Płomienie dotarły aż na wierzchołek Meru z powodu wyschnięcia źródeł wody na wulkanie. Płoną cedry i zawarty w nich olej. Ponad 200 mieszkańców wiosek Olosinoni i Kisimiri bierze udział w gaszeniu płomieni. Ogień dotarł już na stronę Little Meru i zagraża lasom Momella. Ludzie niszczą własne dziedzictwo.
Moje dotychczasowe wulkaniczne wypawy: http://volcanic-landscapes.blogspot.com/
UPDATE: Pożar, który rozpoczął się 20 września na północnym zboczu wulkanu Meru w Tanzanii znajduje się dzisiaj (22.IX) pod kontrolą. Trudności w walce z płomieniami sprawiają porywiste wiatry i trudny teren. Już ponad 1000 ludzi próbuje ugasić pożar, który wywołali farmerzy nielegalnie wspinający się na Meru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz