Jeszcze kilkanaście godzin pozostało do rozpoczęcia 2017 roku. Oby obfitował on w zaskakujące i spektakularne erupcje wulkaniczne, które będą zapierały dech w piersi. Będę je starał się z większym bądź mniejszym opóźnieniem raportować i monitorować. Cieszy mnie że Wulkany Świata zdobywają coraz większą popularność (zerkam od czasu do czasu na statystyki odwiedzin), chociaż nie wróżę temu blogowi większej popularności, gdyż tematyka Wulkanów jest zbyt abstrakcyjna i odległa od zainteresowań wielu ludzi. Chciałem jednak aby ten blog był odmienny od innych (muzycznych, lifestylowych, modowych, politycznych czy nawet podróżniczych, których są w sieci dziesiątki). Będę go pisał tak długo i wytrwale jak tylko można. W 2017 roku znowu powalczę o wydanie książki (i spróbuję rozwiązać kilka problemów osobistych) - z bliższych planów to muszę się zabrać za trzeci tekst dla crazynauka.pl, ponieważ chcę promować wiedzę o wulkanach gdzie się tylko da. Wszystkiego najlepszego w 2017 roku dla moich Czytelników. Czytajcie jak najwięcej rzetelnej prasy naukowej i popularyzatorskiej, sięgajcie po wartościowe książki i śledźcie przełomy naukowe (oby w najbliższych latach było ich jak najwięcej). Zwłaszcza najmłodsze pokolenie powinno wykształcić w sobie pasję do nauk ścisłych i przyrodniczych nie zapominając jednak o wartościach nauk humanistycznych. Sam jak najwięcej czytam na różnorodne tematy, gdyż obecnie doskonała wiedza jest w zasięgu ręki każdego - trzeba tylko chcieć po nią sięgnąć. Pewne rzeczy oczywiście mnie drażnią jak np. próby politycznego/religijnego ideologizowania nauki bądź wiara ludzka w różne bzdurne teorie spiskowe czy pseudonaukę rozmaitych szarlatanów, ale odpowiedzią na to jest czytać i jeszcze raz czytać, stale uczyć się nowych rzeczy i nie bać się nierzadko trudnych i abstrakcyjnych dla zwykłego zjadacza chleba zagadnień naukowych. Potraktować poznanie ich jako swoiste wyzwanie. Jeszcze raz szampańskiego i hucznego Sylwestra!
Dzisiaj o godzinie 07.30 lokalnego czasu rozpoczęła się kolejna w tym miesiącu (bodaj dziewiąta) erupcja eksplozywna wulkanu Bogoslof. W pobliżu wysepki zarejestrowano uderzenia błyskawic. Gęste i wysokie chmury uniemożliwiają obserwację. Myślę że aktywność erupcyjna wulkanu Bogoslof potrwa jeszcze w 2017 roku. Możemy spodziewać się kolejnych eksplozji. Podobnie ma się sprawa z peruwiańskim wulkanem Sabancaya, który od 28 grudnia zintensyfikował aktywność erupcyjną.
Także 29 grudnia 2016 roku eksplozja filipińskiego wulkanu Bulusan wygenerowała obłok erupcyjny o wysokości 2-3.6 km. Bulusan (na zdjęciu) już kilka razy dawał o sobie w tym roku znać. Pozostałe czynne filipińskie wulkany (Mayon, Kanlaon, Taal) drzemią.
Blog poświęcony wspaniałym wulkanom, ich erupcjom, wyprawom na nie oraz geomorfologii. Popularyzujący wulkanologię i podróżniczy. Zapraszam do ewentualnej współpracy media, osoby prywatne, ewentualnych sponsorów czy marki, których mógłbym zostać ambasadorem. Kontakt do mnie: krawczykbart(at)yahoo.com
sobota, 31 grudnia 2016
wtorek, 27 grudnia 2016
Podsumowanie roku 2016 w zakresie aktywności wulkanicznej
Rok 2016 powoli i nieubłaganie zbliża się ku końcowi, zatem czas na małe podsumowanie tegorocznej aktywności erupcyjnej. Co prawda do Sylwestra pozostało jeszcze niecały tydzień, ale zaczynamy. W ubiegłym roku podsumowania nie robiłem, choć muszę przyznać że 2015 był rokiem o wiele ciekawszym niż 2016. W tym roku zdecydowanie zabrakło jakiejś spektakularnej i silnej erupcji wulkanicznej w stylu Calbuco (Chile, kwiecień 2015 roku). Zamilkły niektóre wulkany po których można by się było spodziewać regularnej aktywności erupcyjnej np. Anak Krakatau (Indonezja) czy Tavurvur (Papua Nowa Gwinea). Także jeden z najaktywniejszych wulkanów Europy czyli Etna nie przejawiał większej aktywności erupcyjnej. Na Islandii pomimo aktywności sejsmicznej wulkanów Bardarbunga i Katla nie doszło do erupcji wulkanicznej.
Jakie zatem erupcje w 2016 roku zapadły mi szczególnie w pamięć? Na pewno długa erupcja Mount Sourabaya na wyspie Bristol (Sandwich Południowy, od 2 maja 2016 r.) czy grudniowa (do tej pory czterokrotna) erupcja wulkanu Bogoslof (Aleuty, Alaska). To są dla mnie dwie największe niespodzianki 2016 roku. 4 stycznia ładnie wybuchł indonezyjski wulkan Soputan (w tym miesiącu udzieliłem także wywiadu dla warszawskiego radia RDC). Intensywną aktywność erupcyjną wykazywały wulkany Santiaguito (Gwatemala), Fuego (Gwatemala) i Turrialba (Kostaryka), znacznej redukcji uległa natomiast aktywność erupcyjna wulkanu Sakurajima (Kiusiu, Japonia). W maju 2016 roku doszło do znaczących paroksyzmów erupcyjnych wulkanu Etna (Sycylia, Włochy - jedyny znaczący epizod erupcyjny Królowej Wulkanów w tym roku) oraz do jedynej w tym roku erupcji szczelinowej wulkanu Piton de la Fournaise (Reunion, Francja) - fotografowanej przez drony. 21 maja gorejące chmury z sumatrzańskiego wulkanu Sinabung zabijają siedem osób w wiosce Gember. 7 czerwca niefrasobliwy turysta ginie w Norris Geyser Basin kaldery Yellowstone. W tym samym miesiącu erupcja wulkanu Mount Curry zaczyna zagrażać koloniom pingwinów maskowych i złotoczubych na wyspie Zavodovski (Sandwich Południowy). 27 września 2016 roku wybucha (dość niespodziewanie) wulkan Rinjani (Lombok, Indonezja) - na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych. 11 października dochodzi do niespodziewanej erupcji japońskiego wulkanu Aso z obłokiem erupcyjnym o wysokości 11 km. W tym samym miesiącu ma miejsce także premiera znakomitego filmu dokumentalnego Wernera Herzoga "Into the Inferno" (2016), który polecam. Grudzień należy zaś do aleuckiego wulkanu Bogoslof. W grudniu rozpocząłem też współpracę z poczytnym portalem popularyzatorskim Crazynauka.pl
Napisałem też książkę (nie wydaną do tej pory) o wulkanach. Może w 2017 roku będę miał więcej szczęścia i samozaparcia, by ją wydać. Wiele się też działo pod kątem fajnych wydarzeń wyprawowo-eksploratorskich. W styczniu 2016 roku Grzegorz Gawlik dotarł do sześciu najwyżej położonych jezior na Ziemi znajdujących się na andyjskim wulkanie Ojos del Salado - podróżnik ustalił też że to Lullaillaco, a nie Ojos del Salado jest najwyższym aktywnym wulkanem na Ziemi. Grzegorz jako bodaj pierwszy Polak wspiął się na czynny meksykański wulkan Popocatepetl, co jest bardzo odważnym wyczynem. 7 marca 2016 roku Marcel Korkuś zanurkował w jeziorze wysokogórskim andyjskiego wulkanu Cerro Tipas stając się rekordzistą Guinnessa. Celem Marcela było także zanurkowanie w jeziorze Ojos del Salado (położenie na wysokości ok. 6510 m), ale niestety surowe warunki pogodowe w XII 2016 na Ojos nie pozwoliły na realizację tego zamierzenia. Ja w tym roku byłem jedynie na trzech wulkanach obszaru wulkanicznego Olot (Hiszpania), przyjrzałem się także z bliska polskiemu eksplodującemu (niewulkanicznemu) jezioru Tobellus Mały. Szkoda tylko że moją kamerę szlag trafił - pozostały tylko zdjęcia z obu tych wypraw.
Obiecywałem sobie że nigdy nie będę wchodził w tematy polityczne na tym blogu, gdyż uważam że nauka powinna być wolna od jakiejkolwiek ideologicznej ingerencji. Jednak denerwuje mnie ignorancja obecnej partii rządzącej PiS, która przejawia się w usilnym trwaniu przy smoleńskiej teorii spiskowej, próbie wyrugowania teorii ewolucji i zastąpienia jej żenującym kreacjonizmem, marginalizowaniu ochrony środowiska/ekologii oraz uznawaniu globalnego ocieplenia za przekręt. Odnoszę wrażenie że chrześcijańscy konserwatyści nie są skłonni zagłębić się w nauki ścisłe i przyrodnicze wykazując się w wielu kwestiach skrajną ignorancją. Chciałbym aby w Polsce w większym stopniu dbano o rozwój nauk przyrodniczych i ścisłych oraz o rzetelną edukację młodszych pokoleń w tym zakresie - jednak do tego daleka droga, skoro ogromne dofinansowanie przyznaje się pozbawionej jakiegokolwiek dorobku naukowego uczelni księdza Rydzyka.
Na zdj. tegoroczne erupcje wulkanów Piton de la Fournaise (via Dronestagram), Santiaguito, Rinjani i Soputan.
Jakie zatem erupcje w 2016 roku zapadły mi szczególnie w pamięć? Na pewno długa erupcja Mount Sourabaya na wyspie Bristol (Sandwich Południowy, od 2 maja 2016 r.) czy grudniowa (do tej pory czterokrotna) erupcja wulkanu Bogoslof (Aleuty, Alaska). To są dla mnie dwie największe niespodzianki 2016 roku. 4 stycznia ładnie wybuchł indonezyjski wulkan Soputan (w tym miesiącu udzieliłem także wywiadu dla warszawskiego radia RDC). Intensywną aktywność erupcyjną wykazywały wulkany Santiaguito (Gwatemala), Fuego (Gwatemala) i Turrialba (Kostaryka), znacznej redukcji uległa natomiast aktywność erupcyjna wulkanu Sakurajima (Kiusiu, Japonia). W maju 2016 roku doszło do znaczących paroksyzmów erupcyjnych wulkanu Etna (Sycylia, Włochy - jedyny znaczący epizod erupcyjny Królowej Wulkanów w tym roku) oraz do jedynej w tym roku erupcji szczelinowej wulkanu Piton de la Fournaise (Reunion, Francja) - fotografowanej przez drony. 21 maja gorejące chmury z sumatrzańskiego wulkanu Sinabung zabijają siedem osób w wiosce Gember. 7 czerwca niefrasobliwy turysta ginie w Norris Geyser Basin kaldery Yellowstone. W tym samym miesiącu erupcja wulkanu Mount Curry zaczyna zagrażać koloniom pingwinów maskowych i złotoczubych na wyspie Zavodovski (Sandwich Południowy). 27 września 2016 roku wybucha (dość niespodziewanie) wulkan Rinjani (Lombok, Indonezja) - na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych. 11 października dochodzi do niespodziewanej erupcji japońskiego wulkanu Aso z obłokiem erupcyjnym o wysokości 11 km. W tym samym miesiącu ma miejsce także premiera znakomitego filmu dokumentalnego Wernera Herzoga "Into the Inferno" (2016), który polecam. Grudzień należy zaś do aleuckiego wulkanu Bogoslof. W grudniu rozpocząłem też współpracę z poczytnym portalem popularyzatorskim Crazynauka.pl
Napisałem też książkę (nie wydaną do tej pory) o wulkanach. Może w 2017 roku będę miał więcej szczęścia i samozaparcia, by ją wydać. Wiele się też działo pod kątem fajnych wydarzeń wyprawowo-eksploratorskich. W styczniu 2016 roku Grzegorz Gawlik dotarł do sześciu najwyżej położonych jezior na Ziemi znajdujących się na andyjskim wulkanie Ojos del Salado - podróżnik ustalił też że to Lullaillaco, a nie Ojos del Salado jest najwyższym aktywnym wulkanem na Ziemi. Grzegorz jako bodaj pierwszy Polak wspiął się na czynny meksykański wulkan Popocatepetl, co jest bardzo odważnym wyczynem. 7 marca 2016 roku Marcel Korkuś zanurkował w jeziorze wysokogórskim andyjskiego wulkanu Cerro Tipas stając się rekordzistą Guinnessa. Celem Marcela było także zanurkowanie w jeziorze Ojos del Salado (położenie na wysokości ok. 6510 m), ale niestety surowe warunki pogodowe w XII 2016 na Ojos nie pozwoliły na realizację tego zamierzenia. Ja w tym roku byłem jedynie na trzech wulkanach obszaru wulkanicznego Olot (Hiszpania), przyjrzałem się także z bliska polskiemu eksplodującemu (niewulkanicznemu) jezioru Tobellus Mały. Szkoda tylko że moją kamerę szlag trafił - pozostały tylko zdjęcia z obu tych wypraw.
Obiecywałem sobie że nigdy nie będę wchodził w tematy polityczne na tym blogu, gdyż uważam że nauka powinna być wolna od jakiejkolwiek ideologicznej ingerencji. Jednak denerwuje mnie ignorancja obecnej partii rządzącej PiS, która przejawia się w usilnym trwaniu przy smoleńskiej teorii spiskowej, próbie wyrugowania teorii ewolucji i zastąpienia jej żenującym kreacjonizmem, marginalizowaniu ochrony środowiska/ekologii oraz uznawaniu globalnego ocieplenia za przekręt. Odnoszę wrażenie że chrześcijańscy konserwatyści nie są skłonni zagłębić się w nauki ścisłe i przyrodnicze wykazując się w wielu kwestiach skrajną ignorancją. Chciałbym aby w Polsce w większym stopniu dbano o rozwój nauk przyrodniczych i ścisłych oraz o rzetelną edukację młodszych pokoleń w tym zakresie - jednak do tego daleka droga, skoro ogromne dofinansowanie przyznaje się pozbawionej jakiegokolwiek dorobku naukowego uczelni księdza Rydzyka.
Na zdj. tegoroczne erupcje wulkanów Piton de la Fournaise (via Dronestagram), Santiaguito, Rinjani i Soputan.
czwartek, 22 grudnia 2016
O narodzinach wulkanu Bogoslof
W maju 1796 roku po serii wulkanicznych erupcji narodził się wulkan Bogoslof. Obserwator na wyspie Unimak zauważył daleko na morzu czarny obiekt. Na wyspie widoczne były ogromne płomienie, które zamieniały noc w dzień, miało miejsce trzęsienie ziemi, a z nowego krateru sporadycznie wyrzucane były kamienie. Po trzech dniach aktywność sejsmiczna ustała, płomienie zanikły i pojawiła się wyspa w kształcie stożka. Dopiero po ośmiu latach mogła zostać zbadana. W 1883 roku narodził się nowy wulkan New Bogoslof (obecnie zwany Grewingk). Wszelkie zmiany jego kształtu i rozmiaru zostały udokumentowane w trakcie 14 wizyt badawczych w latach 1883-1899. New Bogoslof odkrył kapitan Anderson 27 września 1883 roku - wulkan wyrzucał tego dnia rozgrzane skały, parę i popiół z wierzchołka i ze szczelin (niektóre z nich znajdowały się pod wodą). Kapitan Healy ze statku "Corwin" wizytował wyspę czterokrotnie - napisał w 1884 roku: "Oba wierzchołki były niedostępne z powodu pary i obłoków siarki, które je otaczały. Jednej nocy w ciemności wulkan zaprezentował olśniewający spektakl. Jego szczyt był otoczony jasnym siarkowym światłem, które wyrzucały także szczeliny na jego stronie i lśniło ono na tle ciemnego nieba".
C. Hart Merriam był na Bogoslof dwukrotnie. W 1891 roku pisał: "Kształt wyspy nie sugerował że jest to wulkan... nie było stożka i prawdziwego krateru. Nowy wulkan otoczony był parą, która wydostawała się z tysięcy małych szparek i wypływała jako rozległe obłoki z większych szczelin i otworów przypominających kratery. Para była zazwyczaj zaimpregnowana obłokami siarki. Większość skał była gorąca. Baseny gorącej wody znajdowały się na plaży". 26 maja 1906 roku trzecia wyspa została dodana do grupy Bogoslof. Opisał ją Dr. C. H. Gilbert: "Byliśmy zaskoczeni że wyspa Fire (Grewingk) już nie dymiła. Trzecia duża wyspa wyrosła w połowie drogi między dwiema poprzednimi. Była zbudowana ze spękanej i twardej lawy i emitowała obłoki pary i dymu z wielu małych kraterów, którymi była upstrzona. Wokół tych kraterów skały były żółte od siarki".
http://www.stateofalaskaguide.com/xix-mountains-and-volcanoes.htm
Fascynujące są te stare opisy i pionierskie zdjęcia nowo narodzonych wulkanów. W każdym razie przedświąteczna erupcja Bogoslof 20 i 21 XII 2016 roku to miłe zaskoczenie. Mam nadzieję że wulkan ten nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i doczekamy się w przyszłości wyprawy badawczej wulkanologów z AVO na niego.
EDIT: Naukowcy z AVO ustalili przypuszczalną lokalizację erupcji: podmorski otwór erupcyjny blisko wschodniej linii brzegowej wyspy (bądź tam gdzie ona była). W wyniku erupcji morfologia Bogoslof uległa zmianom - akumulacja popiołu uformowała nowy ląd, a porcja lądu blisko otworu erupcyjnego została rozsadzona.
Przypomina mi się niespodziewana erupcja wulkanu Kasatochi w 2008 roku.
https://www.adn.com/alaska-news/science/2016/12/22/aleutians-bogoslof-volcano-still-rumbling-after-2-eruptions-in-2-days/
Swoją drogą kompletny brak zainteresowania polskich mediów erupcją Bogoslof. Wzmiankę o niej póki co widziałem jedynie na blogu o zjawiskach przyrodniczych. Nawet na znanych z forsowania teorii spiskowych Zmianach na Ziemi o niej nie napisali (lepiej znowu postraszyć rychłym przebudzeniem Campi Flegrei). Tak samo na polskim Twitterze. Kogo obchodzi jakiś aleucki wulkan? Może to i lepiej. Przynajmniej mam świadomość że o pewnych wydarzeniach informuję jako pierwszy (albo jako jeden z pierwszych).
EDIT: 23 XII trzecia erupcja eksplozywna wulkanu Bogoslof o godzinie 18.30 UTC. Obłok erupcyjny o wysokości poniżej 10 km, wyrzut lawy. Znowu kod czerwony awiacji. Czwarta miała miejsce 26 grudnia 2016 roku. Tym razem obłok erupcyjny sięgnął szacowanej wysokości 9 km.
C. Hart Merriam był na Bogoslof dwukrotnie. W 1891 roku pisał: "Kształt wyspy nie sugerował że jest to wulkan... nie było stożka i prawdziwego krateru. Nowy wulkan otoczony był parą, która wydostawała się z tysięcy małych szparek i wypływała jako rozległe obłoki z większych szczelin i otworów przypominających kratery. Para była zazwyczaj zaimpregnowana obłokami siarki. Większość skał była gorąca. Baseny gorącej wody znajdowały się na plaży". 26 maja 1906 roku trzecia wyspa została dodana do grupy Bogoslof. Opisał ją Dr. C. H. Gilbert: "Byliśmy zaskoczeni że wyspa Fire (Grewingk) już nie dymiła. Trzecia duża wyspa wyrosła w połowie drogi między dwiema poprzednimi. Była zbudowana ze spękanej i twardej lawy i emitowała obłoki pary i dymu z wielu małych kraterów, którymi była upstrzona. Wokół tych kraterów skały były żółte od siarki".
http://www.stateofalaskaguide.com/xix-mountains-and-volcanoes.htm
Fascynujące są te stare opisy i pionierskie zdjęcia nowo narodzonych wulkanów. W każdym razie przedświąteczna erupcja Bogoslof 20 i 21 XII 2016 roku to miłe zaskoczenie. Mam nadzieję że wulkan ten nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i doczekamy się w przyszłości wyprawy badawczej wulkanologów z AVO na niego.
EDIT: Naukowcy z AVO ustalili przypuszczalną lokalizację erupcji: podmorski otwór erupcyjny blisko wschodniej linii brzegowej wyspy (bądź tam gdzie ona była). W wyniku erupcji morfologia Bogoslof uległa zmianom - akumulacja popiołu uformowała nowy ląd, a porcja lądu blisko otworu erupcyjnego została rozsadzona.
Przypomina mi się niespodziewana erupcja wulkanu Kasatochi w 2008 roku.
https://www.adn.com/alaska-news/science/2016/12/22/aleutians-bogoslof-volcano-still-rumbling-after-2-eruptions-in-2-days/
Swoją drogą kompletny brak zainteresowania polskich mediów erupcją Bogoslof. Wzmiankę o niej póki co widziałem jedynie na blogu o zjawiskach przyrodniczych. Nawet na znanych z forsowania teorii spiskowych Zmianach na Ziemi o niej nie napisali (lepiej znowu postraszyć rychłym przebudzeniem Campi Flegrei). Tak samo na polskim Twitterze. Kogo obchodzi jakiś aleucki wulkan? Może to i lepiej. Przynajmniej mam świadomość że o pewnych wydarzeniach informuję jako pierwszy (albo jako jeden z pierwszych).
EDIT: 23 XII trzecia erupcja eksplozywna wulkanu Bogoslof o godzinie 18.30 UTC. Obłok erupcyjny o wysokości poniżej 10 km, wyrzut lawy. Znowu kod czerwony awiacji. Czwarta miała miejsce 26 grudnia 2016 roku. Tym razem obłok erupcyjny sięgnął szacowanej wysokości 9 km.
środa, 21 grudnia 2016
Bogoslof i Fuego
Wczorajsza erupcja aleuckiego wulkanu Bogoslof była krótka, gdyż trwała około pół godziny. Piloci zaobserwowali o godzinie 00.35 UTC obłok erupcyjny sięgający wysokości 10.3 km. Szkoda że nikt go nie udokumentował fotograficznie. Wulkan niestety nie jest powierzchniowo monitorowany przez wulkanologów z AVO. Niektóre poprzednie erupcje Bogoslof trwały tygodniami-miesiącami, zatem istnieje możliwość kolejnych wybuchów. Na zdj. AVO podmorska erupcja Bogoslof pomiędzy 1898-1906 (fotograf nieznany).
Umiarkowane bądź silne eksplozje targają wulkanem Fuego w Gwatemali. Obłoki popiołu nad wulkanem sięgają wysokości 4.5-5 km. Opad popiołu ma miejsce m.in. Panimaché, Morelia, Hagia Sophia, Sangre de Cristo i San Pedro Yepocapa. Z wulkanu schodzą trzy wylewy lawy: kanionem Santa Teresa (długość 2 km), Taniluyá (1.8 km) i Trinidad (600 metrów).
EDIT 21 grudnia - Kolejna silna erupcja wulkanu Bogoslof (Alaska, Aleuty) o godzinie 01.10 czasu UTC (17.10 lokalnego czasu). Obłok erupcyjny sięgnął wysokości 10.6-12 km. Nadal brak innych zdjęć poza satelitarnymi. Możemy spodziewać się nowych erupcji. Bogoslof po raz ostatni wykazywał aktywność erupcyjną w 1992 roku. Kod awiacji czerwony - zakaz zbliżania się lotnictwa w okolice wyspy.
Umiarkowane bądź silne eksplozje targają wulkanem Fuego w Gwatemali. Obłoki popiołu nad wulkanem sięgają wysokości 4.5-5 km. Opad popiołu ma miejsce m.in. Panimaché, Morelia, Hagia Sophia, Sangre de Cristo i San Pedro Yepocapa. Z wulkanu schodzą trzy wylewy lawy: kanionem Santa Teresa (długość 2 km), Taniluyá (1.8 km) i Trinidad (600 metrów).
EDIT 21 grudnia - Kolejna silna erupcja wulkanu Bogoslof (Alaska, Aleuty) o godzinie 01.10 czasu UTC (17.10 lokalnego czasu). Obłok erupcyjny sięgnął wysokości 10.6-12 km. Nadal brak innych zdjęć poza satelitarnymi. Możemy spodziewać się nowych erupcji. Bogoslof po raz ostatni wykazywał aktywność erupcyjną w 1992 roku. Kod awiacji czerwony - zakaz zbliżania się lotnictwa w okolice wyspy.
wtorek, 20 grudnia 2016
Kosmiczne wulkany - drugi tekst na crazynauka.pl
Powoli rok 2016 zmierza ku końcowi. Rok wyjątkowo spokojny, jeśli chodzi o znaczącą aktywność wulkaniczną, raczej pozbawiony spektakularnych erupcji wulkanicznych. Przeczucie mówi mi że 2017 będzie inny. Tymczasem chciałbym podzielić się z Czytelnikami linkiem do mojego drugiego artykułu dla poczytnego portalu crazynauka.pl, w którym omawiam wulkany Układu Słonecznego i lawowe egzoplanety. W porównaniu do innych blogów popularyzatorskich Wulkany Świata nigdy nie cieszyły się wielkim powodzeniem, gdyż tematyka bloga jest dla większości osób (poza geologami czy geofizykami zainteresowanymi tematem) raczej obca. Stwierdziłem zatem że warto wszelaką tematykę związaną z wulkanami popularyzować gdzieś dalej i tym samym spróbować dotrzeć do większej liczby ludzi zainteresowanych szeroko pojętymi naukami ścisłymi i przyrodniczymi. Wulkanologia potrafi być cudownie interdyscyplinarna, a że w Polsce (gdzie nie mamy aktywnych wulkanów) nie cieszy się powodzeniem... może czas najwyższy chociaż próbować to zmienić?
Link: http://www.crazynauka.pl/poza-ziemia-tez-sa-wulkany-zobaczcie-jakie/
Niusy: W kraterze centralnym wulkanu Colima w Meksyku rośnie kopuła lawowa. Targają nim regularne eksplozje wulkaniańskie z centralnego krateru. Wylew lawy płynie bardzo wolno południowym zboczem tego wulkanu. Wulkan Kluczewska Sopka (Kamczatka, Rosja) emituje gęstą chmurę pary. Wykryto niewielką anomalię termiczną na jego wierzchołku.
EDIT: Krótka erupcja eksplozywna wulkanu Bogoslof (Alaska, Aleuty), która wygenerowała obłok erupcyjny o wysokości 10 km. Zauważyli ją piloci i satelity, w sieci brak zdjęć (niestety).
Na zdj. NASA marsjański wulkan tarczowy Olympus Mons - marzenie niektórych wspinaczy. :-)
Link: http://www.crazynauka.pl/poza-ziemia-tez-sa-wulkany-zobaczcie-jakie/
Niusy: W kraterze centralnym wulkanu Colima w Meksyku rośnie kopuła lawowa. Targają nim regularne eksplozje wulkaniańskie z centralnego krateru. Wylew lawy płynie bardzo wolno południowym zboczem tego wulkanu. Wulkan Kluczewska Sopka (Kamczatka, Rosja) emituje gęstą chmurę pary. Wykryto niewielką anomalię termiczną na jego wierzchołku.
EDIT: Krótka erupcja eksplozywna wulkanu Bogoslof (Alaska, Aleuty), która wygenerowała obłok erupcyjny o wysokości 10 km. Zauważyli ją piloci i satelity, w sieci brak zdjęć (niestety).
Na zdj. NASA marsjański wulkan tarczowy Olympus Mons - marzenie niektórych wspinaczy. :-)
środa, 14 grudnia 2016
Marcel Korkuś już na Ojos del Salado
Po zdobyciu wulkanu San Francisco (6018 metrów wysokości) Marcel Korkuś wraz z ekipą Ojos Diving Expedition 2016 dotarli z Fiambala na Ojos Del Salado. Na początku wyprawy pogoda dopisywała i nie było wiatru. Jednak śniegu na Ojos jest bardzo dużo, a wędrówka w górę była trudna ze względu na głębokie zaspy. Obóz na wulkanie został założony, a sprzęt do nurkowania przeniesiony na wysokość 5800 metrów. Jutro bądź pojutrze odszukanie pod śniegiem wysokogórskich jeziorek. Oby się udało.
A co u wulkanów? W telegraficznym skrócie - nasilenie aktywności erupcyjnej wulkanu Colima w Meksyku w ostatnich dniach. Niewielkie roje trzęsień ziemi pod wulkanem Mount Saint Helens - słaba sejsmiczność nie wskazuje jednak kiedy nastąpi erupcja. Emisje popiołu z wulkanu Copahue (Chile/Argentyna). Anomalia termiczna na wierzchołku kamczackiego wulkanu Bezymianny (Bezimienny) - prawdopodobna ekstruzja kopuły lawowej.
Nie zanosi się na jakąś silniejszą erupcję wulkaniczną w grudniu. O postępach Ojos Diving Expedition 2016 będę informował na bieżąco.
EDIT 16 grudnia 2016 roku - Wygląda na to że Ojos Diving Expediton 2016 się kończy. Ambitne plany Marcela pokrzyżowała surowa pogoda na wulkanie. Szkoda, ale zawsze można spróbować jeszcze raz.
A co u wulkanów? W telegraficznym skrócie - nasilenie aktywności erupcyjnej wulkanu Colima w Meksyku w ostatnich dniach. Niewielkie roje trzęsień ziemi pod wulkanem Mount Saint Helens - słaba sejsmiczność nie wskazuje jednak kiedy nastąpi erupcja. Emisje popiołu z wulkanu Copahue (Chile/Argentyna). Anomalia termiczna na wierzchołku kamczackiego wulkanu Bezymianny (Bezimienny) - prawdopodobna ekstruzja kopuły lawowej.
Nie zanosi się na jakąś silniejszą erupcję wulkaniczną w grudniu. O postępach Ojos Diving Expedition 2016 będę informował na bieżąco.
EDIT 16 grudnia 2016 roku - Wygląda na to że Ojos Diving Expediton 2016 się kończy. Ambitne plany Marcela pokrzyżowała surowa pogoda na wulkanie. Szkoda, ale zawsze można spróbować jeszcze raz.
czwartek, 8 grudnia 2016
Pierwsze niusy od Ojos Diving Expedition 2016
Marcel Korkuś, który ma zamiar 19 grudnia 2016 roku zanurkować w najwyżej położonym jeziorze na Ziemi znajdującym się na wulkanie Ojos del Salado spotkał się z zagranicznymi wspinaczami, którzy mają go w tym zadaniu asystować (Pablo, Herman i Chaco), po czym ekipa Ojos Diving Expedition 2016 wyruszyła z Fiambala, by się aklimatyzować. Pierwszy etap aklimatyzacji czyli wejście na wygasły wulkan Falso Morocho (4600 metrów) zakończył się sukcesem. Wcześniej czwórka uczestników wyprawy nocowała na wysokości 3000 metrów nad poziomem morza - towarzyszyły im dzikie konie, lamy, osły, być może nawet drapieżne pumy. Drugi etap aklimatyzacji ma objąć wspinaczkę na wulkan San Francisco (6018 metrów), na którym wspinacze spędzą jedną noc. A potem... Ojos del Salado, który zaczął się pojawiać na tym blogu regularnie. I bardzo dobrze.
Mała dygresja odnośnie wyprawowej eksploracji. Zgadzam się z Grzegorzem Gawlikiem że w kwestii eksploracji badawczej liczne wulkany mają wiele do zaoferowania. Mógłbym wymienić dziesiątki wulkanów, które nie są należycie zbadane i logistycznie bardzo trudne do osiągnięcia. Niektóre z nich być może nigdy nie zostały zdobyte albo nie zostało to w żaden sposób udokumentowane. Przykłady? Wiele wulkanów Etiopii, Kamczatki, Chin, Indonezji, Papui Nowej Gwinei, liczne wulkany antarktyczne i sub-antarktyczne (np. Sandwich Południowy, Wyspy Balleny'ego, Wyspa Piotra I). Uwielbiam wieczorem przysiąść sobie na godzinkę nad Google Earth i eksplorować najtrudniej dostępne zakątki Ziemi. Znam wiele wulkanów, które poza zdjęciami satelitarnymi nie mają żadnych zdjęć w sieci. Oczywiście jest ich coraz mniej, ale nadal są. Generalnie odnoszę wrażenie że wulkany są przez wspinaczy traktowane po macoszemu - zwłaszcza te niższe. Owszem, mamy Elbrus, Kazbek, Demawend, Kilimandżaro, Cotopaxi czy Ojos del Salado (od strony Chile) - wulkany na które alpiniści nader chętnie się wspinają, mamy też wulkany stricte-turystyczne jak Wezuwiusz, Santorini czy Pico del Teide, które tak czy owak warto podziwiać (w końcu wulkan to wulkan - coś wspaniałego, a celem tego bloga jest rzetelna promocja wulkanów wśród Czytelników). Jednak wiele jeszcze pozostaje do odkrywania czy eksplorowania, jeśli chodzi o wulkany. Przykładowo podmorskie wulkany są w dużej mierze niezbadane - ba, nie jest znana nawet ich dokładna liczba. Zauważyłem że wciąż ogromnym powodzeniem cieszą się Himalaje czy Korona Ziemi - na pewno zdobycie Everestu czy Broad Peak to doskonałe osiągnięcie fizjologiczne i dla wielu osób mordercze wyzwanie, ale nie ma w tym już dla mnie posmaku nowości (przykładowo na Everest weszło setki wspinaczy, najwyższy szczyt na Ziemi stał się niestety oblegany). Ok, zgoda, zawsze można wytyczyć nową i trudniejszą trasę na często odwiedzany szczyt. Jednak osobiście wolałbym kiedyś wejść na jakiś dużo niższy wulkan (czy szczyt) i mieć świadomość że byłem na nim pierwszy albo przynajmniej jako jeden z pierwszych. Dlatego cenię wspinaczy i podróżników-odkrywców, którzy robią coś nowego, świeżego, nie tylko się wspinają, ale też eksplorują, badają, analizują, bo to dzięki nim wiedza geograficzna się poszerza. Do tego grona zaliczam Marcela Korkusia czy Grzegorza Gawlika.
Ostatnio zajrzałem na stronę nowojorskiego The Explorers Club, Klubu Odkrywców, zrzeszającego ludzi, którzy eksplorują (bądź kiedyś eksplorowali) ląd, morze, powietrze czy przestrzeń kosmiczną. Dla mnie to co robi NASA czy ESA to coś niesamowitego (eksploracja badawcza kosmosu, planet, ich księżyców, planetoid czy wreszcie gwiazd i egzoplanet), lecz na Ziemi wciąż mamy białe plamy geograficzne np. niektóre wulkany, osamotnione wyspy wulkaniczne (nie tylko zresztą wulkaniczne - generalnie niezamieszkane albo niedostępne wyspy zawsze kojarzyły mi się z czymś nowym, mam do nich ogromną słabość), ukryte gdzieś głęboko w górach jaskinie, cenoty i zalane wodą groty (eksploracją tychże zajmuje się m.in. nasz rodak Krzysztof Starnawski), niektóre łańcuchy i masywy górskie (nadal są szczyty w Himalajach, Karakorum, Kunlun czy na Antarktydzie, które uchodzą za ciągle nie zdobyte np. wulkan Mount Siple), niezbadane dżungle Papui Nowej Gwinei czy Papui Zachodniej, ogromne i surowe płaskowyże (Chang Tang), niezbadane jeziora czy kaniony (arktyczne wyspy Kanady, Grenlandia), gigantyczne połacie tundry i tajgi, wreszcie tajemnice głębin morskich i oceanicznych (rowy oceaniczne, podmorskie łańcuchy górskie, etc.)
Oprócz sporadycznych wypadów na wulkany lubię od czasu do czasu eksplorować opuszczone budynki przemysłowe, rozrywkowe, struktury militarne, szpitale, wielkie hale fabryczne. Podoba mi się industrialny i post-apokaliptyczny klimat tego typu miejscówek. No i koszt takiej eksploracji często jest żaden. Niestety ze zdumieniem stwierdzam że Urban Exploration stał się modą - tysiące nastolatków czy dzieciaków w tym uczestniczy (zdarzają się wśród nich wandale), w urbexie nie ma już powiewu świeżości, jest lansowanie się na portalach społecznościowych, itd. Owszem, i tutaj zdarzają się ludzie, którzy robią coś wartościowego, nowatorskiego, ale są nieliczni. Po prostu zajmuje się tym zbyt dużo ludzi. A wówczas taka działalność przestaje być odkrywcza.
Zdj. Ojos Diving Expedition 2016 - w drodze na szczyt i na szczycie Falso Morocho.
https://www.facebook.com/ojosdiving/?fref=ts
Przy okazji pragnę poinformować że zadebiutowałem niniejszym tekstem dla poczytnego portalu crazynauka.pl. Mam nadzieję, że przypadnie on moim czytelnikom do gustu.
http://www.crazynauka.pl/mount-saint-helens-co-wiemy-o-jednej-z-najwiekszych-katastrof-xx-wieku/
Zapraszam też do śledzenia mojego Twittera, gdzie informacje zamieszczam częściej niż tutaj:
https://twitter.com/Wulkany1?lang=pl
Mała dygresja odnośnie wyprawowej eksploracji. Zgadzam się z Grzegorzem Gawlikiem że w kwestii eksploracji badawczej liczne wulkany mają wiele do zaoferowania. Mógłbym wymienić dziesiątki wulkanów, które nie są należycie zbadane i logistycznie bardzo trudne do osiągnięcia. Niektóre z nich być może nigdy nie zostały zdobyte albo nie zostało to w żaden sposób udokumentowane. Przykłady? Wiele wulkanów Etiopii, Kamczatki, Chin, Indonezji, Papui Nowej Gwinei, liczne wulkany antarktyczne i sub-antarktyczne (np. Sandwich Południowy, Wyspy Balleny'ego, Wyspa Piotra I). Uwielbiam wieczorem przysiąść sobie na godzinkę nad Google Earth i eksplorować najtrudniej dostępne zakątki Ziemi. Znam wiele wulkanów, które poza zdjęciami satelitarnymi nie mają żadnych zdjęć w sieci. Oczywiście jest ich coraz mniej, ale nadal są. Generalnie odnoszę wrażenie że wulkany są przez wspinaczy traktowane po macoszemu - zwłaszcza te niższe. Owszem, mamy Elbrus, Kazbek, Demawend, Kilimandżaro, Cotopaxi czy Ojos del Salado (od strony Chile) - wulkany na które alpiniści nader chętnie się wspinają, mamy też wulkany stricte-turystyczne jak Wezuwiusz, Santorini czy Pico del Teide, które tak czy owak warto podziwiać (w końcu wulkan to wulkan - coś wspaniałego, a celem tego bloga jest rzetelna promocja wulkanów wśród Czytelników). Jednak wiele jeszcze pozostaje do odkrywania czy eksplorowania, jeśli chodzi o wulkany. Przykładowo podmorskie wulkany są w dużej mierze niezbadane - ba, nie jest znana nawet ich dokładna liczba. Zauważyłem że wciąż ogromnym powodzeniem cieszą się Himalaje czy Korona Ziemi - na pewno zdobycie Everestu czy Broad Peak to doskonałe osiągnięcie fizjologiczne i dla wielu osób mordercze wyzwanie, ale nie ma w tym już dla mnie posmaku nowości (przykładowo na Everest weszło setki wspinaczy, najwyższy szczyt na Ziemi stał się niestety oblegany). Ok, zgoda, zawsze można wytyczyć nową i trudniejszą trasę na często odwiedzany szczyt. Jednak osobiście wolałbym kiedyś wejść na jakiś dużo niższy wulkan (czy szczyt) i mieć świadomość że byłem na nim pierwszy albo przynajmniej jako jeden z pierwszych. Dlatego cenię wspinaczy i podróżników-odkrywców, którzy robią coś nowego, świeżego, nie tylko się wspinają, ale też eksplorują, badają, analizują, bo to dzięki nim wiedza geograficzna się poszerza. Do tego grona zaliczam Marcela Korkusia czy Grzegorza Gawlika.
Ostatnio zajrzałem na stronę nowojorskiego The Explorers Club, Klubu Odkrywców, zrzeszającego ludzi, którzy eksplorują (bądź kiedyś eksplorowali) ląd, morze, powietrze czy przestrzeń kosmiczną. Dla mnie to co robi NASA czy ESA to coś niesamowitego (eksploracja badawcza kosmosu, planet, ich księżyców, planetoid czy wreszcie gwiazd i egzoplanet), lecz na Ziemi wciąż mamy białe plamy geograficzne np. niektóre wulkany, osamotnione wyspy wulkaniczne (nie tylko zresztą wulkaniczne - generalnie niezamieszkane albo niedostępne wyspy zawsze kojarzyły mi się z czymś nowym, mam do nich ogromną słabość), ukryte gdzieś głęboko w górach jaskinie, cenoty i zalane wodą groty (eksploracją tychże zajmuje się m.in. nasz rodak Krzysztof Starnawski), niektóre łańcuchy i masywy górskie (nadal są szczyty w Himalajach, Karakorum, Kunlun czy na Antarktydzie, które uchodzą za ciągle nie zdobyte np. wulkan Mount Siple), niezbadane dżungle Papui Nowej Gwinei czy Papui Zachodniej, ogromne i surowe płaskowyże (Chang Tang), niezbadane jeziora czy kaniony (arktyczne wyspy Kanady, Grenlandia), gigantyczne połacie tundry i tajgi, wreszcie tajemnice głębin morskich i oceanicznych (rowy oceaniczne, podmorskie łańcuchy górskie, etc.)
Oprócz sporadycznych wypadów na wulkany lubię od czasu do czasu eksplorować opuszczone budynki przemysłowe, rozrywkowe, struktury militarne, szpitale, wielkie hale fabryczne. Podoba mi się industrialny i post-apokaliptyczny klimat tego typu miejscówek. No i koszt takiej eksploracji często jest żaden. Niestety ze zdumieniem stwierdzam że Urban Exploration stał się modą - tysiące nastolatków czy dzieciaków w tym uczestniczy (zdarzają się wśród nich wandale), w urbexie nie ma już powiewu świeżości, jest lansowanie się na portalach społecznościowych, itd. Owszem, i tutaj zdarzają się ludzie, którzy robią coś wartościowego, nowatorskiego, ale są nieliczni. Po prostu zajmuje się tym zbyt dużo ludzi. A wówczas taka działalność przestaje być odkrywcza.
Zdj. Ojos Diving Expedition 2016 - w drodze na szczyt i na szczycie Falso Morocho.
https://www.facebook.com/ojosdiving/?fref=ts
Przy okazji pragnę poinformować że zadebiutowałem niniejszym tekstem dla poczytnego portalu crazynauka.pl. Mam nadzieję, że przypadnie on moim czytelnikom do gustu.
http://www.crazynauka.pl/mount-saint-helens-co-wiemy-o-jednej-z-najwiekszych-katastrof-xx-wieku/
Zapraszam też do śledzenia mojego Twittera, gdzie informacje zamieszczam częściej niż tutaj:
https://twitter.com/Wulkany1?lang=pl
wtorek, 6 grudnia 2016
Tragedia na wulkanie Antuco
Tragedia na wulkanie Antuco jest jedną z największych tragedii w historii chilijskiej armii od czasu zatonięcia parowca "Cazador" w 1856 roku w Punta Carranza (458 ofiar śmiertelnych). Wydarzyła się ona 18 maja 2005 roku (25 lat wcześniej tego samego dnia - 18 V 1980 roku - doszło do słynnej erupcji wulkanu Mount Saint Helens). Miała to być rutynowa misja treningowa. Major chilijskiej armii Patricio Cereceda wydaje rozkaz 474 rekrutom 17 regimentu Los Ángeles, by wyruszyli w 28-kilometrowy marsz na wysokości od 1400 do 1700 metrów na chilijskim wulkanie Antuco. Major nie zważa na ostrzeżenia innych wojskowych o nadciągającej złej pogodzie. Większość żołnierzy regimentu to byli biedni młodzi mężczyźni, którzy wstąpili ochotniczo do wojska, by polepszyć swój los. Niektórzy z rekrutów dopiero co ukończyli 18 czy 19 lat. Po pięciu godzinach marszu w żołnierzy na Antuco uderzyła śnieżyca tzw. viento blanco. Viento blanco, białe piekło - spadek temperatury do -35 stopni Celsjusza, wiatr osiągający w porywach 100 km/h, potężna śnieżyca, istne białe tsunami, które żołnierzy oślepiało i mroziło. Rekruci rozpierzchli się desperacko próbując znaleźć schronienie. Niektórym poborowym udało się ukryć w schronie La Cortina uprzednio należącym do firmy energetycznej ENDESA. Inni w ciągu mniej niż 2-3 godzin zamarzali, umierali wskutek hipotermii. Niektóre z ciał zamarzniętych rekrutów odnaleziono pod pokrywą śniegu o grubości 4 metrów. Ciało ostatniej ofiary zamieci śnieżnej na Antuco odnaleziono dopiero 6 lipca 2005 roku. Łącznie umarło 44 poborowych oraz jeden sierżant. Tragedia na wulkanie Antuco wstrząsnęła mieszkańcami Chile. Major Patricio Cereceda, który wydał rozkaz 'śnieżnego treningu' został skazany na karę 5 lat pozbawienia wolności - wyszedł na wolność po 3 latach i 9 miesiącach odsiadki w więzieniu. Trzech oficerów zostało zmuszonych do rezygnacji ze służby wojskowej, sześciu ich podwładnych otrzymało reprymendy, a 10 żołnierzy pochwały za bohaterskie działania.
http://wulkanyswiata.blogspot.com/2011/08/chile_28.html
Zdj. krateru wulkanu Antuco Mono Andes.
Ostatnio zacząłem słuchać polskiego projektu eksperymentalno ambient black metalowego Vyrh z Katowic, którego motywem przewodnim są tajemnice gór i górskie tragedie (np. tragedia nad przełęczy Diatłowa w górach Uralu z 1958 roku czy osławiony tatrzański Żleb Drege'a z którego nie ma już odwrotu). Tragedia na wulkanie Antuco to kolejny przykład tego że góry czy wulkany nie znają litości. Wystarczy nagłe pogorszenie się pogody i o śmierć z zimna nietrudno.
https://vyrh.bandcamp.com/
http://wulkanyswiata.blogspot.com/2011/08/chile_28.html
Zdj. krateru wulkanu Antuco Mono Andes.
Ostatnio zacząłem słuchać polskiego projektu eksperymentalno ambient black metalowego Vyrh z Katowic, którego motywem przewodnim są tajemnice gór i górskie tragedie (np. tragedia nad przełęczy Diatłowa w górach Uralu z 1958 roku czy osławiony tatrzański Żleb Drege'a z którego nie ma już odwrotu). Tragedia na wulkanie Antuco to kolejny przykład tego że góry czy wulkany nie znają litości. Wystarczy nagłe pogorszenie się pogody i o śmierć z zimna nietrudno.
https://vyrh.bandcamp.com/
piątek, 2 grudnia 2016
W jaki sposób wulkany wpływają na ziemski klimat?
Ostatnio przeczytałem kilka interesujących artykułów dotyczących antropogenicznego globalnego ocieplenia na stronie Nauka o klimacie, którą polecam. Osobiście wierzę że globalne ocieplenie wynika ze spalania paliw kopalnych przez ludzi. I choć nadal wśród niektórych polityków, lobbystów i naukowców zdarzają się denialiści zmian klimatycznych setki naukowców z renomowanych uczelni i instytucji badawczych uznaje antropogeniczne globalne ocieplenie za niezaprzeczalny fakt. Dowody są na wyciągnięcie ręki i nie raz zostały utrwalone na zdjęciach czy w filmie - chociażby topnienie arktycznej pokrywy lodowej czy lodowców na Alasce. Zatem jaki jest wpływ erupcji wulkanicznych, a co za tym idzie emisji gazów wulkanicznych do atmosfery na ziemski klimat?
Nie jestem ekspertem od klimatologii, ale nie da się ukryć że potężne erupcje wulkaniczne mogą wpłynąć na klimat, czego dowodem są dwie potężne erupcje eksplozywne wulkanów Pinatubo (6 w skali VEI, Filipiny) i Cerro Hudson (5 w skali VEI, Chile) w 1991 roku - notabene ten ostatni wulkan wykazuje obecnie zmiany w aktywności sejsmicznej, co w dniu dzisiejszym skutkowało podwyższeniem dla niego stopnia alarmu. Potężna erupcja eksplozywna może wygenerować obłok erupcyjny sięgający wysokością aż do stratosfery, do której dostaną się popiół, aerozole siarkowe i gazy wulkaniczne. Popiół opada ze stratosfery w ciągu kilku kolejnych dni czy tygodni - jego wpływ na zmiany klimatu jest znikomy. Warto natomiast zatrzymać się przy SO2 (dwutlenku siarki) i CO2 (dwutlenku węgla) emitowanym przez wulkany.
Z SO2 w ziemskiej atmosferze powstaje kwas siarkowy H2SO4, który następnie gwałtownie kondensuje do postaci aerozoli siarkowych, a te mogą znajdować się w niższej stratosferze przez rok bądź jeszcze dłużej. Obecność owych aerozoli siarkowych sprzyja odbijaniu radiacji słonecznej z powrotem w przestrzeń kosmiczną, a to prowadzi do schłodzenia troposfery (najniższej i najcieńszej warstwy atmosfery). Pinatubo jest tutaj dobrym i często przywoływanym przykładem - jego paroksyzm erupcyjny w dniu 15 czerwca 1991 roku wyrzucił do stratosfery 20 milionów ton SO2. W konsekwencji powierzchnia Ziemi uległa schłodzeniu na okres trzech lat o 0.5 stopnia Celsjusza. Meksykański wulkan El Chichón wybuchając gwałtownie w 1982 roku wyprodukował 7 milionów ton SO2. Znacznie więcej SO2 wyemitowała do atmosfery erupcja szczelinowa Laki w 1783 roku - szacunkowo 120 milionów ton zabijając przy okazji 10 000 ludzi (20% ówczesnej populacji Islandii). Dla porównania trwająca przez 6 miesięcy w latach 2014-15 erupcja szczelinowa Holuhraun wyemitowała 11 milionów ton SO2 - jej wpływ na środowisko i zdrowie okazał się na szczęście zredukowany.
Dwutlenek węgla (CO2) jest głównym gazem cieplarnianym obwinianym o globalne ocieplenie. Często denialiści zmian klimatycznych powołują się na emisje CO2 z wulkanów jako na czynnik sprzyjający globalnemu ociepleniu. W porównaniu jednak z działalnością ludzi związaną ze spalaniem paliw kopalnych wulkany (zarówno te znajdujące się na lądzie, jak i podmorskie) emitują globalnie mniej niż 1% CO2. Mount Saint Helens w 1980 roku w ciągu zaledwie 9 godzin wyemitował 10 milionów ton CO2 do atmosfery - ludzkości wystarcza osiągnięcie tej wartości w czasie nieco mniejszym niż trzy godziny. W dodatku silne erupcje wulkaniczne (powyżej 5 w skali VEI) są nader rzadkie. Nie występują regularnie - przykładowo w roku obecnym nie było ani jednej erupcji wulkanicznej o sile 4 w skali VEI, o 5 czy 6 już nawet nie wspominając.
Źródła z USGS:
https://volcanoes.usgs.gov/vsc/file_mngr/file-154/Gerlach-2011-EOS_AGU.pdf
https://volcanoes.usgs.gov/vhp/gas_climate.html
http://volcano.oregonstate.edu/book/export/html/151
http://naukaoklimacie.pl/
Zastanawiam się ile w ciągu roku potrzeba by było potężnych i bogatych w SO2 erupcji a la Pinatubo 1991 (6 w skali VEI), by 'zredukować' antropogeniczne globalne ocieplenie. Gwoli przypomnienia jedynie trzy erupcje w XX wieku miały 6 w skali VEI - Santa Maria - 1902 rok, Katmai/ Novarupta - 1912 rok i Pinatubo - 1991 rok. W XXI wieku jeszcze nie doczekaliśmy się erupcji o zbliżonej do Pinatubo, Krakatau czy Tambora sile.
Na zdjęciu mapa dystrybucji aerozoli siarkowych z erupcji Pinatubo pomiędzy 14 czerwca a 26 lipca 1991 roku oraz destrukcja po erupcji wulkanu El Chichón w 1982 roku, zdj. Mario Arturo Coutiño.
Nie jestem ekspertem od klimatologii, ale nie da się ukryć że potężne erupcje wulkaniczne mogą wpłynąć na klimat, czego dowodem są dwie potężne erupcje eksplozywne wulkanów Pinatubo (6 w skali VEI, Filipiny) i Cerro Hudson (5 w skali VEI, Chile) w 1991 roku - notabene ten ostatni wulkan wykazuje obecnie zmiany w aktywności sejsmicznej, co w dniu dzisiejszym skutkowało podwyższeniem dla niego stopnia alarmu. Potężna erupcja eksplozywna może wygenerować obłok erupcyjny sięgający wysokością aż do stratosfery, do której dostaną się popiół, aerozole siarkowe i gazy wulkaniczne. Popiół opada ze stratosfery w ciągu kilku kolejnych dni czy tygodni - jego wpływ na zmiany klimatu jest znikomy. Warto natomiast zatrzymać się przy SO2 (dwutlenku siarki) i CO2 (dwutlenku węgla) emitowanym przez wulkany.
Z SO2 w ziemskiej atmosferze powstaje kwas siarkowy H2SO4, który następnie gwałtownie kondensuje do postaci aerozoli siarkowych, a te mogą znajdować się w niższej stratosferze przez rok bądź jeszcze dłużej. Obecność owych aerozoli siarkowych sprzyja odbijaniu radiacji słonecznej z powrotem w przestrzeń kosmiczną, a to prowadzi do schłodzenia troposfery (najniższej i najcieńszej warstwy atmosfery). Pinatubo jest tutaj dobrym i często przywoływanym przykładem - jego paroksyzm erupcyjny w dniu 15 czerwca 1991 roku wyrzucił do stratosfery 20 milionów ton SO2. W konsekwencji powierzchnia Ziemi uległa schłodzeniu na okres trzech lat o 0.5 stopnia Celsjusza. Meksykański wulkan El Chichón wybuchając gwałtownie w 1982 roku wyprodukował 7 milionów ton SO2. Znacznie więcej SO2 wyemitowała do atmosfery erupcja szczelinowa Laki w 1783 roku - szacunkowo 120 milionów ton zabijając przy okazji 10 000 ludzi (20% ówczesnej populacji Islandii). Dla porównania trwająca przez 6 miesięcy w latach 2014-15 erupcja szczelinowa Holuhraun wyemitowała 11 milionów ton SO2 - jej wpływ na środowisko i zdrowie okazał się na szczęście zredukowany.
Dwutlenek węgla (CO2) jest głównym gazem cieplarnianym obwinianym o globalne ocieplenie. Często denialiści zmian klimatycznych powołują się na emisje CO2 z wulkanów jako na czynnik sprzyjający globalnemu ociepleniu. W porównaniu jednak z działalnością ludzi związaną ze spalaniem paliw kopalnych wulkany (zarówno te znajdujące się na lądzie, jak i podmorskie) emitują globalnie mniej niż 1% CO2. Mount Saint Helens w 1980 roku w ciągu zaledwie 9 godzin wyemitował 10 milionów ton CO2 do atmosfery - ludzkości wystarcza osiągnięcie tej wartości w czasie nieco mniejszym niż trzy godziny. W dodatku silne erupcje wulkaniczne (powyżej 5 w skali VEI) są nader rzadkie. Nie występują regularnie - przykładowo w roku obecnym nie było ani jednej erupcji wulkanicznej o sile 4 w skali VEI, o 5 czy 6 już nawet nie wspominając.
Źródła z USGS:
https://volcanoes.usgs.gov/vsc/file_mngr/file-154/Gerlach-2011-EOS_AGU.pdf
https://volcanoes.usgs.gov/vhp/gas_climate.html
http://volcano.oregonstate.edu/book/export/html/151
http://naukaoklimacie.pl/
Zastanawiam się ile w ciągu roku potrzeba by było potężnych i bogatych w SO2 erupcji a la Pinatubo 1991 (6 w skali VEI), by 'zredukować' antropogeniczne globalne ocieplenie. Gwoli przypomnienia jedynie trzy erupcje w XX wieku miały 6 w skali VEI - Santa Maria - 1902 rok, Katmai/ Novarupta - 1912 rok i Pinatubo - 1991 rok. W XXI wieku jeszcze nie doczekaliśmy się erupcji o zbliżonej do Pinatubo, Krakatau czy Tambora sile.
Na zdjęciu mapa dystrybucji aerozoli siarkowych z erupcji Pinatubo pomiędzy 14 czerwca a 26 lipca 1991 roku oraz destrukcja po erupcji wulkanu El Chichón w 1982 roku, zdj. Mario Arturo Coutiño.
Subskrybuj:
Posty (Atom)