Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zamek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zamek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 maja 2011

Czeskie wulkany - krótko na ich temat






Wszystkie wulkany czeskie są (podobnie jak polskie kenozoiczne wulkany z Pogórza Kaczawskiego) od milionów lat wygasłe. Znajdują się one m.in w górach Dupov (najwyższy szczyt: Hradiště liczący 934 metry wysokości). Najmłodszym czeskim wulkanem według naukowców jest Komorní hůrka (495 m) w pobliżu miasta Františkovy Lázně. Podobno ostatni raz był aktywny 850 000 lat temu. Wizytował go wielokrotnie Johann Wolfgang von Goethe. Innym czeskim wulkanem jest Říp (459 m), na którego wierzchołku znajduje się wybudowana w 1126 roku rotunda. Kolejne czeskie wulkaniczne wzgórza to Bezděz, na którego wierzchołku mieści się XIII-wieczny częściowo zrujnowany gotycki zamek, Radobýl, Milešovka (836 m) - najwyższy szczyt Bohemian Highlands, o którym rozpływał się w zachwytach słynny niemiecki geograf i podróżnik Alexander von Humboldt. Nie można zapomnieć także o wulkanie Uhlířský Vrch, na którego wierzchołku znajdują się ruiny XVIII-wiecznego kościoła oraz o malowniczym zamku Trosky, wybudowanym na dwóch wulkanicznych iglicach obejmującym dwie majestatyczne wieże z XIV wieku: Baba i Panna.

środa, 4 sierpnia 2010

Dawno wygasłe, wciąż atrakcyjne, część IV






3.08.2010

Ostatniego dnia naszej wycieczki na Pogórze Kaczawskie pożegnałem się z nekami wulkanicznymi. Wyjechaliśmy z Sędziszowej po 10 rano i ruszyliśmy w kierunku Wałbrzycha, by zobaczyć słynny zamek w Książu. W radiu co rusz trąbili o przepychankach pod Pałacem Prezydenckim dotyczących krzyża. Śmiech ogarnia, gdy słyszę o wyczynych tzw. katotalibów. Bez komentarza. Chciałem zobaczyć ruiny szubienicy pod Wojcieszowem, lecz na skutek zboczenia z właściwej drogi dojechaliśmy do Jeleniej Góry. Po wizycie w kantorze ruszyliśmy w kierunku Książa, gdzie mieści się trzeci co do wielkości zamek w Polsce. Wybudowany w latach 1288-1292 przez księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I Surowego prawdopodobnie na miejscu dawnego grodu drewnianego, w czasie wojny 30-letniej wielokrotnie niszczony, po 1945 roku dewastowany przez wojska radzieckie, wreszcie w latach 70-tych restaurowany. Zamek robi wrażenie, zwłaszcza z daleka. Przypomina prężnie rozwijające się przedsiębiorstwo - nawet za wyjście na tarasy trzeba zapłacić 7 zł.

Kolejnym zamkiem, który odwiedziliśmy w drodze do domu był wyżynny zamek gotycki w Bolkowie wzniesiony w latach 1277-1293 wieku przez księcia legnickiego Bolesława II Rogatkę zwanego Łysym. Przyjechaliśmy do Bolkowa dwa dni po zakończeniu tegorocznej edycji Castle Party, na której zagrały takie grupy sceny dark independent jak Clan of Xymox, Theatres des Vampires, Kirlian Camera, Alec Empire czy Qntal. Castle Party 2010 zamykał Behemoth. Z całym szacunkiem dla kapeli Nergala (widziałem ich gig dwukrotnie na żywo) ich black death metal kompletnie nie pasuje do profilu imprezy. Goci podobno masowo opuszczali ich występ. To już bardziej wpasował by się w klimat festiwalu jakiś zespół doom metalowy np. My Dying Bride czy Funeral, ale to tylko moje skromne zdanie.

Od zamku w Bolkowie dzielił nas przysłowiowy rzut beretem do ruin zamku w Świnach, o którym pierwsza wzmianka znalazła się w 1108 roku. Warownia w Świnach do czasu przeniesienia w XIII wieku kasztelani do Bolkowa pełniła funkcję administracyjną. XIV wiek przyniósł wzniesienie wieży mieszkalnej, XV, XVI i XVII rozbudowę budowli i jej transformację w obiekt renesansowy. Od 1769 roku po jego opuszczeniu zamek niszczał dewastowany przez ludzi i huragany. Według wciąż żywej legendy zamek w Świnach łączyło z zamkiem w Bolkowie podziemne przejście.

Na fotografiach zamki w Książu, Bolkowie i Świnach.

Dawno wygasłe, wciąż atrakcyjne, część III






Szlak Wygasłych Wulkanów (Pogórze Kaczawskie)

2.08.2010

Dzisiaj Ostrzyca, czyli główne clou programu wycieczki. Z uwagi na niemal idealnie stożkowy kształt nazwana Śląską Fudżijamą. Wyruszamy z rana po śniadaniu, by się na nią wspiąć. Ostrzyca jest najwyższym wzniesieniem Pogórza Kaczawskiego i zbudowana jest ze spękanego bazanitu o budowie słupowej - czarnej skały będącej jedną z odmian bazaltu. Prawdopodobnie stanowi ona jedynie fragment pierwotnego stożka wulkanicznego (dawnego wulkanu tarczowego). Wulkan jest nieaktywny od 3-4 milionów lat. Skalne zbocza Ostrzycy są bardzo silnie zalesione. Na wysokości 450 metrów znajdują się bazaltowe gołoborza i obrastająca je roślinność naskalna. Szlak na Ostrzyce prowadzi przez malowniczą aleję lipową. Mówi się, iż Ostrzyca była prasłowiańskim obiektem kultu Słońca, ale nie zostało to naukowo potwierdzone. Z Ostrzycą wiąże się wiele legend i podań jak np. opowieść o jeźdźcu bez głowy, który pędził na koniu przez spowity mrokiem las, by dotrzeć na jej szczyt. Od 1926 roku wulkan został objęty ochroną jako rezerwat przyrody nieożywionej. W czasie II wojny światowej na zboczach Ostrzycy wykopano strategiczne okopy i stanowiska ogniowe, a po wojnie w lasach okalających wulkan ukrywał się oddział partyzancki Jana Bogdziewicza, pseudonim "Czarny Janek" walczący z komunistami. Wspinaczka na szczyt przy dobrej pogodzie nie jest wyczerpująca: prowadzi na niego 445 bazaltowych schodów, a widok z góry zdecydowanie wynagradza trudy wspinaczki!

Po zdobyciu Ostrzycy nie miałem dość i postanowiłem wejść na kolejny kaczawski wygasły wulkan o złowieszczej nazwie Wilkołak (367 m) znajdujący się blisko Złotoryi, w rezerwacie Wilcza Góra. Tak jak Ostrzyca stanowi on pozostałość trzeciorzędowego wulkanu tarczowego, z trzech stron otoczoną przez wyrobiska górnicze Kopalni Bazaltu Wilcza Góra. W związku z tym dostęp do wulkanu jest ograniczony z uwagi na druty kolczaste i tabliczki z wdzięcznym "Zakaz wstępu", ale wspiąć się na wierzchołek Wilkołaka można, tyle że od strony rezerwatu przyrody (ochroną objęta jest m.in bazaltowa róża skalna, czyli łukowato wygięte bazalty w kształcie pięciobocznych słupów). U podnóża Wilkołaka znajdują się dwie jaskinie: Wilcza Jama i Niedźwiedzia Jama. Niestety nie miałem okazji do nich zajrzeć, ponieważ trochę czas mnie gonił. W XIX wieku Wilcza Góra cieszyła się wielką popularnością wśród spacerowiczów ze Złotoryi: znajdowały się na niej dwa schroniska, punkty widokowe, a nawet tor saneczkowy. Od początku XX wieku zaczęto eksploatować z niej bazalt, co doprowadziło do zniszczenia fragmentu tego starego wulkanu i obniżenia jego wysokości. Ze szczytu Wilkołaka rozciąga się wspaniały widok na wyrobisko oraz okoliczne pola i łąki. Szkoda tylko, iż systematyczna eksploatacja bazaltu z jej podnóża nadal trwa, co może kiedyś doprowadzić do destrukcji tego geologicznego pomnika przyrody.

Po zejściu z Wilkołaka wróciliśmy do naszego gospodarstwa agroturystycznego, by wypić zimne piwo i się odświeżyć. Kolejnym celem wyprawy staje się niemiecka zapora wodna w Pilchowicach. Po drodze do niej mijamy dolnośląskie wioski, robię zdjęcia rozpadających się chatynek i budynków m.in ruin pałacu w Rząśniku. Zapora kamienna w Pilchowicach wybudowana została przez Niemców w latach 1902-1912, aby zapobiec powodziom pustoszącym okolice. Wykonana została przy użyciu kamieni łączonych betonem. Woda ze sztucznego zbiornika (jez. Pilchowickie) zasila turbiny elektrowni, znajdujące się w budynku u stóp zapory. Blisko tamy znajduje się karczma, w której można zjeść posiłek.

Na zakończenie dnia odwiedziliśmy Lubomierz i Muzeum Kargula i Pawlaka. To właśnie w Lubomierzu Sylwester Chęciński nakręcił kilka scen do kultowej polskiej komedii "Sami Swoi", a od 1997 roku odbywa się w nim Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych. Gościem tegorocznej sierpniowej imprezy ma być m.in słynny kompozytor filmowy Wojciech Kilar.

W drodze powrotnej chciałem jeszcze zobaczyć ruiny zamku w Wleniu, ale okazało się, że jest on niedostępny do zwiedzania z uwagi na przechylanie się baszty zamkowej, osypywanie się muru i obecne prace zabezpieczające. Zatem innym razem...

Na fotografiach:

1) Ostrzyca, wygasły wulkan na Pogórzu Kaczawskim

2) widok ze szczytu Ostrzycy

3) 445 bazaltowych schodów do nieba - Ostrzyca

Dawno wygasłe, wciąż atrakcyjne, część I






Szlak Wygasłych Wulkanόw (Pogόrze Kaczawskie)

31.07.2010

Kenozoiczne wulkany Pogόrza Kaczawskiego są wygasłe od kilku/kilkunastu milionόw lat. Przybierają one formy pokryw lawowych, żył i kominόw wulkanicznych tworzących malownicze stożki. Liczne dolnośląskie kamieniołomy odsłaniają głębsze partie ongiś aktywnych wulkanόw. Poddane przez wieki niszczycielskiemu wpływowi erozji nadal stanowią nie lada atrakcję dla przyjezdnych z rόżych stron kraju. Kiedyś, gdy były aktywne mierzyły ponad 1000 metrόw wysokości nad poziomem morza – obecnie są to niskie wulkaniczne stożki zbudowane ze starych warstw bazaltowej lawy i materiałόw piroklastycznych, a w zasadzie fragmenty dawnych wulkanόw tarczowych, czyli tzw. neki wypełniające wnętrza wulkanicznych kraterόw i kominόw wulkanόw. Do najstarszych przejawόw aktywności wulkanicznej na Pogόrzu Kaczawskim należą niewątpliwie kambryjskie wylewy lawy poduszkowej, ktόre dobitnie pokazują, iż miała tutaj miejsce przed milionami lat podmorska aktywność wulkaniczna np. widoczne w wąwozie Myśliborskim. Warto dodać, iż pokłady kaczawskiego bazaltu przybierają barwę czarną bądź ciemnoszarą i występują w nich drobne kryształy takie jak oliwiny czy pirokseny. Wulkany kaczawskie są zbudowane z rozmaitych skał wulkanicznych np. diabazy, ryolity kwarcowe, trachity, andezyty, melafiry, bazalty czy bazanity.

Pierwszego dnia wycieczki za cel naszej wyprawy obraliśmy bazaltowy wulkan (nek wulkaniczny) Grodziec (389 m), na szczycie ktόrego znajduje się częściowo odrestaurowany średniowieczny zamek piastowski. W X wieku służył jako drewniano-ziemny grόd Bobrzan. W czasie wojny trzydziestoletniej zamek został zdobyty, splądrowany i spalony przez wojska księcia Alberta Wallensteina. Dopiero w XIX wieku podjęto na Grodźcu poważniejsze prace rekonstrukcyjne i konserwatorskie, a w roku 1900 rozpoczęła się jego gruntowna odbudowa z inicjatywy zamożnej rodziny von Dircksen. Do końca II wojny światowej na zamku w Grodźcu mieściły się muzeum, restauracja oraz schronisko turystyczne. W 1945 roku zamek spłonął, ale od 1959 roku rozpoczęto na nim pierwsze prace konserwatorskie. W komnatach zamczyska oraz w jego okolicach w 2005 roku Lars von Trier kręcił serial „Riket” („Krόlestwo”). Zamek na szczycie dawnego wulkanu prezentuje się naprawdę okazale. Byłem w środku przechadzając się ziejącymi mrokiem korytarzami, myśliwskimi komnatami i pieszczonymi przez promienienie słońca krużgankami. Powiew wiatru na zewnątrz ukoił moje skołatane emocje, a widok zniszczonych baszt zamkowych owiał mnie złowieszczą legendą.

Po drodze do naszego noclegu w Sędziszowej zatrzymujemy się w Proboszczowie, gdyż na horyzoncie wznosi się majestatyczny stożek Ostrzycy (501 m), najwyższej gόry Pogόrza Kaczawskiego, wygasłego od 3-4 milionów lat wulkanu, ‘Śląskiej Fudżijamy’ stanowiącej obecnie rezerwat przyrody nieożywionej. Wysiadam z samochodu, chwytam aparat i z daleka robię zdjęcia, bo widok zapiera dech w piersi. Jednak jest zbyt pόźna godzina, by się wspinać.

W Sędziszowej koło Świerzawy nocujemy w gospodarstwie Agroturystycznym Sadyba Wło-Hali. Czeka nas tutaj niezwykle miłe przyjęcie ze strony dwόjki gospodarzy: małżeństwa myśliwych. Cały dom tonie w pamiątkach po polowaniach: jelenie poroża, skόry dzikόw, wypchane zwierzęta, kły, kabury z nożami do oprawiania mięsa. Jestem szczęśliwy, bo dosłownie kilkaset metrόw od domostwa widzę kolejny cud natury, Organy Wielisławskie stanowiące malowniczą część wygasłego wulkanu Wielisławka (375 m), o ktόrym krążą mroczne przypowieści i bajania. Bez zastanowienia udaję się spacerkiem, by na nich zagrać.

Organy Wielisławskie stanowią odsłonięcie dolnopermskich skał wulkanicznych należące do kwaśnych skał – ryolitόw. Mieniące się czerwienią słupy są zazwyczaj czterokątne, pięciokotne (30-40 cm średnicy), o porfirowej strukturze z wyraźnymi fenokryształami biotytu, kwarcu i skaleni. W dolnym permie stygła tutaj wydobywająca się z komina wulkanicznego magma.

Wspinam się na wierzchołek Wielisławki, co nie jest trudne. Z Wielisławką wiążę się legenda o skarbie Wrocławia gdzieś na niej ukrytym. W Sędziszowej ongiś mieszkał Niemiec, Herbert Klose, kapitan wrocławskiej policji i weterynarz. Zgodnie z jego zeznaniami złożonymi w latach 40-tych i 50-tych brał on udział w transporcie i ukryciu 7 ton zdeponowanego złota. Skarb został wywieziony w grudniu 1944 roku z Wrocławia w Sudety i ślad po nim zaginął. Jednym z miejsc ukrycia skrzyń ze złotem i precjozami miała być jakoby Wielisławka. Wspinając się zalesionym szlakiem na szczyt mijam liczne leje po bombach. Na wierzchołku Wielisławki znajdują się ruiny średniowiecznego grodziska, niemieckiej karczmy (ostały się ino fragmenty murόw tychże!) oraz wydrążony w ziemi szyb, w ktόrym bezowocnie poszukiwano ładunku złota. Długą na 280 metrόw sztolnię złota obok zrujnowanego młyna rόwnież poszukiwacze spenetrowali. W zamierzchłych czasach co roku wydobywano z niej kilogramy złota. Trzy jej chodniki kończą się zawałem. Czyżby to tam Niemcy ukryli zrabowane kosztowności? A może na Ostrzycy albo na wulkanie Grodziec? Jedno jest pewne: Pogόrze Kaczawskie kusi poszukiwaczy skarbόw wieloma niewypowiedzianymi sekretami...

Na fotografiach Zamek Grodziec i jego komnata myśliwska oraz wygasły wulkan Grodziec ze wspomnianym zamkiem na szczycie. - Kaczawy 2010