Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 marca 2025

Erupcja Maddaloni/X6: prawdopodobna erupcja kaldery Campi Flegrei

                                                                      

Kilka dni temu przeczytałem interesujący artykuł o wykryciu śladów potężnej erupcji zwanej Maddaloni/X6, która miała miejsce około 109 000 lat temu prawdopodobnie z kaldery Campi Flegrei, a jej siła była porównywalna do kolosalnej erupcji Pól Flegrejskich około 39 000 lat temu (7 w skali VEI). Można zatem założyć, że włoska kaldera wybuchała potężnie częściej niż do tej pory zakładano. 

Oczywiście przyszła erupcja Campi Flegrei może być niewielka (tak jak w 1538 roku), a nie olbrzymia. Kaldera jest aktywna sejsmicznie od ponad 7 dekad, zachodzi tam też deformacja gruntu. Warto wspomnieć, że w ostatnich dniach w Campi Flegrei miały miejsce trzęsienia ziemi o magnitudach 4.4 (14 marca, epicentrum blisko wybrzeża w gminie Bagnoli) i 3.9 (16 marca br.) Oba te trzęsienia ziemi były odczuwane w Pozzuoli, Bagnoli i w innych miejscach na obszarze włoskiej kaldery. Wywołały one panikę wśród mieszkańców kaldery. 

https://www.livescience.com/planet-earth/volcanos/italys-campi-flegrei-volcano-may-unleash-devastating-eruptions-more-often-than-we-thought-ancient-outburst-suggests?fbclid=IwY2xjawJGGFJleHRuA2FlbQIxMAABHfcbASilJx5HzSGXcukpCKUVWq5CnqJ09xD4P4_aRW8gp4fuAp4z7cysmA_aem_W22RvNcGD1-5HVfeExz0Yg

Źródło mapy:

https://www.frontiersin.org/journals/earth-science/articles/10.3389/feart.2017.00072/full

Podmorski wulkan błotny Borealis, który został odkryty w głębinach Morza Barentsa w 2023 roku stał się ważnym schronieniem dla zagrożonych gatunków. Wulkan uwalnia ciepłe płyny i osady bogate w metan, tworząc unikalne siedliska przystosowane do warunków niskiego poziomu tlenu i emisji metanu. Obszar ten jest bogaty w duże złoża węglanów, które chronią przed trałowaniem dennym i służą jako wylęgarnia ryb, w tym karmazyna atlantyckiego (Sebastes marinus), gatunku wymienianego w Norwegii jako zagrożony. 

Podczas gdy niektóre części dna krateru Borealis wydają się być niegościnne dla różnych organizmów, skorupy węglanowe - rodzaj minerału utworzonego tysiące lat temu - które charakteryzują Borealis, stanowią odpowiednio twarde podłoże dla gatunków ukwiałów, serpuli (pierścienice), gąbek pospolitych i rzadkich kolonii oktokorali. Nadto węglany zapewniają schronienie oraz możliwości żerowania odgrywając ważną rolę w utrzymaniu lokalnych populacji ryb. Naukowcy zaobserwowali duże ławice gatunków cennych pod względem handlowym jak np. czarniak i różne gatunki przydenne (dorsz, skalnik i karmazyn atlantycki), skupiające się wokół postrzępionych formacji węglanowych. 

https://www.nature.com/articles/s41467-024-55712-x?fbclid=IwY2xjawJGG69leHRuA2FlbQIxMAABHXUOdbuHPBeqmgIcuyUsMZnnPOgX_Su0n8lNMf1fDVMDMnvMz2wkmF7uLw_aem_zJYJnoCfphyPBbfQ2t3CGw

Od 16 marca br. trwa aktywność strombolijska w New SE Crater sycylijskiego wulkanu Etna

Wulkan Home Reef (Tonga, obecnie najmłodsza wyspa wulkaniczna na Ziemi) wznowił aktywność eksplozywno-lawową. 

Nie działa mi obecnie profil na buymeacoffe (awaria techniczna), zatem zachęcam do patronowania WŚ na profilu Patronite, jeśli chcecie i możecie sobie na to pozwolić. Kilka dni temu minęło 5 lat od założenia przeze mnie profilu na Patronite, w związku z tym postanowiłem go nieco aktualizować.

https://patronite.pl/wulkanyswiata

Postaw kawę Wulkanom Świata, jeśli masz możliwość i ochotę. Z góry dziękuję.

https://buycoffee.to/wulkanyswiata

W weekend z okazji pięciolecia mojej obecności na Patronite założyłem też profil na Suppi. Zatem poniżej możecie postawić mi kawę bez prowizji. Z góry dziękuję.

https://suppi.pl/wulkanyswiata

czwartek, 11 maja 2023

Borealis: nowo odkryty norweski wulkan błotny

9 maja norwescy badacze za pomocą ROV "Aurora" penetrując głębia Morza Barentsa odkryli na głębokości 400 metrów nowy podmorski wulkan błotny, który nazwali Borealis. To dopiero drugi odkryty w Norwegii podmorski wulkan błotny zlokalizowany około 70 mil morskich od Wyspy Niedźwiedziej. Borealis znajduje się w kraterze o szerokości około 300 metrów i głębokości 25 metrów i jest zapewne rezultatem erupcji metanu, która miała miejsce około 18 000 lat temu. Wysokość Borealis wynosi 2.5 metra, średnica 7 metrów. Wulkan emituje ciecz bogatą w metan. Badacze byli świadkami jego erupcji. 

W kraterze, w którym znajduje się Borealis żyły m.in. ukwiały, gąbki (w tym drapieżniki), rozgwiazdy, kikutnice, koralowce czy skorupiaki. Oczywiście rodzi się pytanie ile jeszcze takich wulkanów błotnych kryją arktyczne głębiny Morza Barentsa. 

Pierwszym norweskim wulkanem błotnym odkrytym w 1995 roku był Hakon Mosby, który znajduje się na głębokości 1250 metrów na południe od archipelagu Svalbard. Czyli Norwedzy szczycą się posiadaniem trzech wysp wulkanicznych (Jan Mayen, Bouvet i Peter I, wszystkie opisałem w "Sekretach wysp wulkanicznych") i dwóch podmorskich wulkanów błotnych.

Ten rewelacyjny mały wulkanik na zdj. Arctic University of Norway.

W ostatnich dniach miały miejsce sporadyczne wulkaniańskie emisje popiołu na wysokość ponad 2 km z wulkanów Sakurajima (Kiusiu, Japonia) oraz Ibu (Halmahera, Indonezja).

Emisje popiołu na wysokość ponad 7 km mają miejsce z krateru Arenas kolumbijskiego wulkanu Nevado del Ruiz.

11 maja o godzinie 05.19 czasu WIB wulkan Anak Krakatau wyemitował popiół na wysokość 3 km.

środa, 8 lutego 2023

Nowa erupcja indonezyjskiego wulkanu Karangetang

                                              


Dzisiaj rozpoczęła się erupcja indonezyjskiego wulkanu Karangetang na wyspie Siau. Obejmuje ona eksplozje, fontanny lawy, wypływ lawy oraz rozżarzone lawiny. Wulkan objęty został trzecim stopniem alarmu (Siaga). Sytuacja jest rozwojowa. Jestem ciekaw czy dojdzie do ewakuacji okolic wulkanu. Na pewno zagrożeniem mogą być spływy piroklastyczne oraz wylewy lawy. Karangetang to jeden z najaktywniejszych wulkanów Indonezji. Zdj. Lisma Burhan. 

Z wulkanu obecnie schodzi wylew lawy o długości około 1 km. Formuje się niestabilna kopuła lawowa, która generuje rozżarzone lawiny. Erupcję poprzedził wzrost aktywności sejsmicznej w dniu 6 lutego.

Także 8 lutego o godzinie 07.10 lokalnego czasu z jawajskiego wulkanu Merapi zszedł spływ piroklastyczny docierając na odległość 1.5 km. Kopuła lawowa tego wulkanu na jego południowo-zachodniej krawędzi jest niestabilna. 

Także 8 lutego wulkan Sakurajima na Kiusiu wyemitował obłok popiołu z krateru Showa - bodaj pierwszy raz od 2018 roku. Dotychczas emisje popiołu miały miejsce z krateru Minamidake.

W nocy 6 lutego niewielkie fontanny lawy miały miejsce w kraterze chilijskiego wulkanu Villarrica.

Trwają emisje popiołu z kolumbijskiego wulkanu Nevado del Ruiz

Emisja lawy z wulkanu Etna (podstawa SE Crater) ustała bądź spauzowała. 

Wciąż trwa spokojna erupcja efuzywna (lawowa) aleuckiego wulkanu Great Sitkin.

Krótkofalarze dotarli już do norweskiej wyspy wulkanicznej Bouveta i od pewnego czasu wrzucają zdjęcia powierzchni (ciemnych wulkanicznych plaż) tego zlodowaciałego skrawka lądu. Cudownie. Zdj. N2A1.

Wyspę Bouveta z radością opisałem w "Sekretach wysp wulkanicznych", czyli mojej debiutanckiej książce (wydawnictwo Pascal), którą wciąż można nabyć choćby przez Empik.

https://www.empik.com/wulkany-sekrety-wysp-wulkanicznych-bartlomiej-krawczyk,p1343451210,ksiazka-p?mpShopId=0&cq_src=google_ads&cq_cmp=12762045481&cq_term=&cq_plac=&cq_net=g&cq_plt=gp&gclid=CjwKCAiArY2fBhB9EiwAWqHK6pBf8jJLMDd_xWTBtYhBvCRP9T58Ljav-ru5PpWAulbtsvdjhuOovBoCtGIQAvD_BwE&gclsrc=aw.ds

EDIT 14 lutego (Walentynki): kontynuacja aktywności eksplozywno-efuzywnej wulkanu Karangetang z południowego wierzchołka wulkanu.

Sporadyczne emisje popiołu mają miejsce z sumatrzańskich wulkanów Marapi i Kerinci.

sobota, 27 sierpnia 2022

Chmury niczym krew i "Krzyk" Muncha

                                      

27 sierpnia mija kolejna już rocznica potężnej erupcji wulkanicznej wulkanu Krakatau w Indonezji, która miała miejsce w 1883 roku i wygenerowała tsunami, które uderzyły w wybrzeża Jawy i Sumatry zabijając 36 417 osób. Jaki jest jej związek z najsłynniejszym obrazem Edvarda Muncha "Krzyk" (1893)? To doprawdy ikoniczny obraz, którego sławę można porównać np. z enigmatycznym uśmiechem "Mona Lisy" Leonardo da Vinci czy parą farmerów z widłami w "American Gothic" Granta Wooda. Munch namalował pełną udręki twarz i krwistoczerwone niebo w Christiania (obecne Oslo) - w tle widoczne są statki w zatoce. Munch nigdy nie zapomniał widoku nieba tamtego wieczoru. Oto jego cytaty. Nie mam nawet śmiałości tłumaczyć je na język polski, gdyż w tłumaczeniu angielskim brzmią wystarczająco doskonale:

"I was walking down the road with two friends - then the sun set; all at once the sky became blood red and I felt overcome with melancholy. I stood still and leaned against the railing, dead tired - clouds like blood and tongues of fire hung above the blue-black fjord and the city. My friends went on, and I stood alone, trembling with anxiety. I felt a great unending scream piercing through nature."

"One evening I was walking out along a mountain road near Christiania (Oslo), together with two companions... the Sun went down... it was as if a flaming sword of blood slashed open the vault of heaven. The atmosphere turned to blood with glaring tongues of fire. The hills became deep blue. The fjord shaded into cold blue - among the yellow and red colors that garish blood-red on the road and the railing. My companions' faces became yellow-white. I felt something like a great scream - and truly I heard great scream."

"Krzyk" powstał w 1893 roku, ale pomiędzy 1892 a 1896 roku Munch namalował jego wariacje zatytułowane "Despair" (Rozpacz) i "Anxiety" (Niepokój). Zimą 1891-92 malarz przebywał w Nicei i dyskutował o sztuce z przyjacielem Christianem Skredsvigiem. Od dłuższego czasu chciał namalować wspomnienie 'krwistoczerwonego zachodu słońca", które wywołało w nim poczucie grozy. Chodziło mu o wspomnienie z roku 1884. To potężna erupcja Krakatau 27 sierpnia 1883 roku za sprawą emisji aerozoli siarkowych do stratosfery spowodowała pojawianie się ognistych (krwistoczerwonych) wschodów i zachodów słońca - najpierw w południowej hemisferze, potem blisko równika, wreszcie na północnej szerokości geograficznej. Szkarłatne niebo i chmury widoczne były np. w Nowym Jorku 28 listopada 1883 roku oraz w Eastbourne (Wielka Brytania) 29 listopada ("bladopomarańczowe niebo zamieniło się w krwistą czerwień"). I zaczęły pojawiać się w obrazach Williama Ascrofta oraz w poezji Lorda Alfreda Tennysona. "Intensywny czerwony blask" pojawił się w Oslo 30 listopada 1883 roku. Być może wspomnienie krwistoczerwonego nieba Muncha pochodzi z okresu od końca listopada 1883 do połowy lutego 1884 roku. Czyli zakotwiczyło się w umyśle artysty zimą 1883-84.

niedziela, 2 grudnia 2018

Globalne ocieplenie, topniejące lodowce i podlodowe wulkany - wywiad z glacjologiem Jakubem Małeckim

3 grudnia 2018 roku w Katowicach rozpocznie się Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu COP-24, która potrwa do 14 września. Niestety z powodu pracy nie będę w stanie uczestniczyć choćby w niewielkim stopniu w tych obradach, ale na pewno będę śledził jakie decyzje na COP-24 zapadną. Antropogeniczne globalne ocieplenie staje się coraz bardziej palącym problemem dla ludzkości, zatem chciałem koniecznie nawiązać do tego ważkiego zagadnienia w niniejszym wywiadzie. Tym razem wypytuję glacjologa Jakuba Małeckiego, który prowadzi świetny blog popularyzujący wiedzę o lodowcach Glacjoblogia.

https://glacjoblogia.wordpress.com/

Kiedy i w jakich okolicznościach zainteresowałeś się glacjologią? Co jest najbardziej fascynującego w lodowcach? Dlaczego są tak ważne dla badaczy polarnych?

Jako dziecko chciałem zostać astronautą i wylądować na Marsie. Nieco później zamarzyłem o karierze bardziej naukowej, niż eksploracyjnej, więc przerzuciłem się na astronomię. W szkole średniej natomiast stwierdziłem, że nasza planeta jest najciekawszym miejscem w całym nam znanym Wszechświecie, i że to ją muszę dokładnie poznać w pierwszej kolejności, aby móc zrozumieć pozostałe planety. Po maturze rozpocząłem więc studia geograficzne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM).

Na studiach dowiedziałem się, że badacze UAM wyjeżdżają na wyprawy naukowe na arktyczny Spitsbergen, wyspę leżącą w archipelagu Svalbard pomiędzy Norwegią i biegunem północnym. Do głosu doszło wtedy moje dziecięce marzenie o Marsie. W 2007 roku zostałem najmłodszym członkiem ekspedycji UAM na Svalbard i oto piekłem dwie pieczenie na jednym ruszcie: od tego momentu byłem badaczem powierzchni Ziemi, ale w marsjańskim krajobrazie Spitsbergenu. Jeszcze przed wyjazdem do Arktyki najbardziej zainteresowały mnie lodowce, bo były najbardziej nieziemskim elementem polarnego krajobrazu. Znałem je tylko z książek, ale nie zawiodłem się. Pierwsze wejście na lodowiec było magicznym przeżyciem, to była miłość od pierwszego wejrzenia.

Lodowce mnie zafascynowały, bo są tajemnicze i piękne. Są trochę jak żywe istoty, poruszają się, rosną, starzeją i wykazują swoje indywidualne zachowania i osobliwości, jakby miały własny charakter. Rola lodu w przyrodzie jest nie do przecenienia, a mimo to jest w życiu codziennym niedostrzegana. Lód i śnieg w znacznym stopniu sterują ilością pochłanianej przez Ziemię energii słonecznej, więc silnie wpływają na klimat, a wahania lodowców i lądolodów kontrolują globalny poziom morza.

Pracowałeś naukowo na Svalbardzie? Czym się tam zajmowałeś?

Na Svalbard przyjeżdżam każdego lata od 2007 roku. W środkowej części Spitsbergenu UAM posiada swoją stację polarną, w oparciu o którą prowadzimy obserwacje różnych elementów polarnego środowiska, w tym lodowców, ale też np. pogody, rzeźby terenu, rzek, wieloletniej zmarzliny, zanieczyszczeń czy tundry. Początkowo, jako student, prowadziłem proste pomiary położenia czół lodowców oraz mierzyłem ich profile podłużne odbiornikami GPS, aby określić jak zmiany klimatu wpływają na ich długość i grubość. Na studiach doktoranckich rozwinąłem program obserwacyjny i skupiłem się na lodowcu Sven – małym lodowcu dolinnym, który dobrze reprezentuje lodowce środkowego Spitsbergenu. W lodowcu tym zastabilizowaliśmy kilkanaście punktów pomiaru topnienia, stacje meteorologiczne, punkty pomiaru odpływu rzecznego i temperatury lodu. Do dziś, już jako pracownik uniwersytetu, kontynuuję te prace, aby po zebraniu długiej serii pomiarowej wyciągnąć wnioski o reakcji lodowca na ocieplenie klimatu, które na Spitsbergenie zachodzi bardzo szybko. Dotychczasowe wyniki sugerują, że lodowiec Sven i jego sąsiedzi nie przetrwają nawet, gdyby ocieplenie klimatu zatrzymało się choćby jutro.

Przydatne linki:

https://glacjoblogia.wordpress.com/artykuly/jak-nie-zabral-mnie-statek/

http://www.facebook.com/amups.svalbard

Czym się różnią lodowce antarktyczne od arktycznych? Czy istnieją jakieś wyraziste podziały lodowców na świecie?

Lodowce, podobnie jak np. jeziora czy wulkany, można klasyfikować pod względem ich różnych cech. Możemy je więc dzielić np. pod kątem kształtu, genezy czy temperatury. Trzeba jednak pamiętać, że wszelkie klasyfikacje są w pewnym sensie sztucznym uproszczeniem, mającym ułatwiać pracę badaczom i wyciąganie pewnych uogólnionych wniosków. W rzeczywistości, przyroda jest pewną ciągłością, kontinuum, więc granice pomiędzy różnymi klasami obiektów (np. lodowców, jezior, wulkanów, skał, chmur itp.) są często rozmyte. Z tego powodu, klasyfikacje stosowane w poszczególnych opracowaniach naukowych są raczej dobierane do indywidualnych potrzeb danego studium.

Glacjologia nie jest wyjątkiem od tej reguły i podziałów lodowców jest wiele. W najbardziej podstawowej klasyfikacji lodowce dzielimy pod względem ich kształtu, czyli geometrii, i stosunku do lokalnej rzeźby terenu. Wyróżniamy w niej wiele klas, np. lądolody i podobne do nich, choć znacznie mniejsze, czapy lodowe, które całkowicie przykrywają podścielające je podłoże skalne i tworzą lodowe kopuły spływające promieniście we wszystkich kierunkach. W obszarach, w których grubość lodu nie wystarcza, aby szczelnie zakryć cały teren, występują lodowce górskie (głównie dolinne i cyrkowe) lub ich całe, połączone ze sobą kompleksy – pola lodowe. Ta lista oczywiście nie jest wyczerpująca i chyba najpełniejszą z nich opisałem na moim blogu:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/01/24/wgi_wstep/

Zarówno w Arktyce, jak i w Antarktyce, gdzie lodu jest najwięcej, dominują lądolody, odpowiednio Grenlandii i Antarktydy, ale także czapy i pola lodowe. Wszystkie te duże lodowe cielska wciskają swoje jęzory w obniżenia terenu i często docierają aż do samego morza, do którego odłamują się z hukiem mniejsze lub większe góry lodowe. To co różni natomiast lodowce obu stref podbiegunowych to po pierwsze rozmiary – lodowce południa (tj. Antarktyki) są generalnie znacznie większe i grubsze. Po drugie natomiast to temperatura lodu i konsekwencje z nią związane. Lód w Antarktyce jest zimniejszy od tego w Arktyce, a więc i mocniejszy. Dzięki temu, antarktyczny lodowiec po dotarciu do morza może często dalej się rozrastać, bo zaczyna pływać na morskiej wodzie bez przełamywania, tworząc tzw. lodowce szelfowe lub, poprawniej, półki lodowe. W zasadzie cały kontynent Antarktydy otoczony jest takimi platformami bardzo grubego, pływającego lodu i są to miejsca szczególnie narażone na negatywne konsekwencje ocieplenia klimatu.

Mamy mnóstwo dowodów iż lodowce na świecie topnieją wskutek antropogenicznego globalnego ocieplenia. Czy jesteśmy w stanie zminimalizować globalną utratę lodowców na świecie?

To prawda, nauka nie pozostawia żadnych wątpliwości: wzrost temperatury na świecie i przyspieszone topnienie lodowców są naszą winą! Jedynym sposobem złagodzenia skutków naszej działalności jest drastyczne ukrócenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, bo to jest właśnie pra-przyczyna negatywnych zmian klimatu. Niestety, świat nie dojrzał jeszcze do tej decyzji i emisje CO2 rosną. Przy zachowaniu tego trendu czeka nas globalny wzrost temperatury o kilka stopni Celsjusza, co może być wyrokiem śmierci nie tylko dla lodowców górskich, ale i dla lądolodów.

Istnieją także pomysły na ograniczenie ocieplenia klimatu poprzez sztuczną emisję aerozoli do atmosfery, które w zamyśle miałyby odbijać część energii słonecznej w kosmos jak maleńkie lusterka. Inna koncepcja widzi szanse na uratowanie lądolodów Grenlandii i Antarktydy przed destabilizacją poprzez podpieranie półek lodowych potężnymi podmorskimi wałami lub odpompowywanie spod nich wody, bo ta działa jak smar i przyspiesza spływ lodu do oceanu. Z moich obserwacji wynika, że środowisku naukowym przeważają zdania, że próby takie mogłyby wyrządzić więcej szkód niż pożytku i byłyby niezwykle kosztowne. Lepiej jest więc rozwiązywać problem u źródła i uciąć emisję dwutlenku węgla do atmosfery, m.in. opierając energetykę na odnawialnych źródłach energii.

Przydatny link:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/04/03/antarktyda-i-grenlandia-topnieja-oto-jak-mozna-temu-zaradzic/

Jakie mogą być dalekosiężne konsekwencje topnienia masy lodowej Arktyki dla człowieka i przyrody?

W tym miejscu warto dokonać istotnego rozróżnienia. Arktyka jest wielkim oceanem, na którym znajdują się wyspy pokryte lodowcami, grubymi na dziesiątki, setki czy tysiące metrów. Sam Ocean Arktyczny także jest skuty lodem, ale jego kra (tzw. lód morski) jest cienka i ma zaledwie do kilku metrów grubości. W związku z tym, zasięg lodu morskiego zmienia się znacząco w rytmie pór roku, ale przez ostatnich 40 lat spadł o miliony kilometrów kwadratowych. Zanik lodu morskiego, przynajmniej w okresach letnich, jest możliwy już za kilka dekad. To bardzo zła informacja, ponieważ lód morski Arktyki kontroluje klimat półkuli północnej, m.in. nie pozwala mu się zbyt szybko nagrzewać i odgrywa ważną rolę w cyrkulacji wód oceanicznych.

Lód lądowy, czyli lodowce i lądolody, również szybko się kurczą, a skutki tego procesu są równie niebezpieczne. Przewidywania glacjologów, bazujące na obserwacjach współczesnych trendów i symulacjach dalszych zmian klimatu i topnienia lodu wskazują, że do końca XXI wieku znikną tysiące mniejszych lodowców na całym świecie, również w moim obszarze badań w środkowym Spitsbergenie. Zakładając scenariusz zmian stężenia CO2 w atmosferze "biznes-jak-zwykle", łączna objętość lodu spadnie w wielu obszarach górskich o kilkadziesiąt procent lub niemal całkowicie, m.in. w zachodniej Ameryce Północnej, wysokich górach Azji, a zapewne także w Europie. Lodowce stanowią w swoich regionach ważne źródło wody, które zostanie w ten sposób znacznie uszczuplone. Co jeszcze gorsze, topniejące lądolody Grenlandii i Antarktydy stały się niedawno głównym udziałowcem globalnego wzrostu poziomu morza, który do roku 2100 podniesie się o jakiś metr. Konsekwencją tego będą m.in. milionowe przesiedlenia i gigantyczne straty związane ze sztormowymi powodziami, które z każdym centymetrem wzrostu poziomu morza wdzierają się głębiej w ląd.

W jeszcze dłuższej perspektywie, wieków czy mileniów, spodziewamy się natomiast wielkiej redukcji objętości, lub nawet całkowitego zniknięcia, lądolodów Grenlandii i Antarktydy. Tych lodowych olbrzymów można porównać do mitycznego Achillesa – są potężni, ale mają swoje słabe punkty. Tymi słabymi punktami są kluczowe strumienie lodowe przemieszczające wielkie masy lodu aż do morza, na którym unoszą się ich półki lodowe. Pewna specyficzna konfiguracja kształtu półek i podłoża sprawia, że niektóre strumienie są bardzo wrażliwe na działanie wód morskich, które mogą szybko topić je od spodu. Po przekroczeniu krytycznego stanu doprowadzi to do "odkorkowania" strumieni i niekontrolowanego spływu lodu do oceanu. Już teraz obserwujemy pierwsze symptomy takiej destabilizacji kilku stref obu lądolodów, co może w przyszłości prowadzić do ich dynamicznego rozpadu. Zanik lądolodów trwałby zapewne setki lub tysiące lat, ale ich woda roztopowa podniosłaby poziom mórz o ponad 60 metrów, zabierając naszym potomkom gigantyczne połacie lądu, w tym żyzne i gęsto zaludnione niziny. Trzeba o tym mówić głośno i zdecydowanie, bo zmiany środowiska wymykają się spod kontroli, a furtka na działanie się szybko zamyka.

Przydatne linki:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2016/07/03/serce-arktycznego-spitsbergenu-traci-lod-w-rekordowym-tempie/

https://glacjoblogia.wordpress.com/2015/10/03/niestabilnosc-ladolodow-morskich/

W jaki sposób dokonuje się pomiarów tempa topnienia/zaniku lodowców? Które metody są najbardziej niezawodne?

Glacjolodzy mają do wyboru wiele różnych technik pomiarowych, które podzielić można na trzy grupy: terenowe, zdalne i mieszane. Metody badań terenowych obejmują m.in. klasyczne pomiary tyczek zatopionych kilka metrów pod powierzchnią lodu w wielu punktach na lodowcu. Pomiar topnienia sprowadza się w tym przypadku do pomiaru długości części tyczki wystającej ponad powierzchnię i porównaniu bieżącego odczytu do tego z poprzedniej wizyty: pozorne wydłużenie tyczki oznacza topnienie, a skrócenie - gromadzenie nowego lodu. W terenie można także instalować automatyczne czujniki ultradźwiękowe, podobne w konstrukcji do czujników parkowania w samochodach, które zawieszone nieruchomo nad lodem mierzą swoją odległość od powierzchni. Można również wykorzystywać technologię GPS do systematycznych pomiarów wysokości punktów kontrolnych na lodowcu. Jeszcze inna metoda zaprzęga do pracy automatyczne stacje pogodowe, które zbierają dane o ilości energii docierającej do lodu i umożliwiają obliczanie topnienia w oparciu o równania fizyczne.

Metody badań zdalnych są niemniej rozmaite, a ich największą zaletą jest to, że nie wymagają bezpośrednich wizyt na lodowcach, dzięki czemu umożliwiają obserwacje miejsc trudno dostępnych oraz większej grupy lodowców. Wykorzystuje się w tym celu satelity i samoloty, których najważniejszym zadaniem jest dostarczanie zdjęć w różnych przedziałach promieniowania. Analiza zdjęć lodowców z różnych okresów pozwala na tworzenie map zmian zasięgu, a w pewnych sytuacjach także grubości lodowców, oraz pozwala na automatyczne wyznaczanie cech ich powierzchni, np. obecności śniegu. Flota może być także wyposażona w lasery lub radary do monitorowania zmian wysokości powierzchni, a jeszcze inna metoda obserwacji zmian masy opiera się na pomiarach anomalii grawitacyjnych, bo gdy lodu ubywa, tym słabsza jest grawitacja nad danym obszarem. W końcu, mamy także metody, które zaliczyłbym do mieszanych, np. obserwacje wykonywane z dronów lub fotogrametrię naziemną, czyli coś, co można obrazowo opisać jako fotograficzną geodezję. Techniki te wymagają co prawda wyprawy w teren, ale nie wymagają już wejścia na lód i korzystają z metod obróbki danych charakterystycznych dla grupy badań zdalnych. Paletę tę uzupełniają także symulacje komputerowe, które podparte są bezpośrednimi badaniami terenowymi do ich kalibracji.

Najcenniejsze w glacjologii są badania oparte na dwóch lub większej liczbie metod, bo każda z nich ma swoje wady i zalety i nie ma metod niezawodnych. Najważniejsze jednak jest to, że niezależnie od wykorzystanej techniki pomiarowej, wyniki dają spójny obraz - lodowce na niemal całym świecie tracą masę i jest to argument, którego nie da się obalić.

Przydatny link:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2014/07/22/skad-wiemy-ze-lodu-ubywa/

Jakie są najbardziej fascynujące zjawiska związane z pokrywą lodową i aktywnością lodowców?

Pamiętając o tym, że lodowce są w bezustannym ruchu i mają swój charakter, łatwiej jest wyobrazić sobie, że niektóre z nich mogą mieć swoje "widzi-mi-się" i zachowywać się zupełnie niespodziewanie. Dwa podobne, sąsiadujące ze sobą lodowce mogą czasami reagować zupełnie inaczej na te same bodźce klimatyczne, a wszelkie anomalie są czymś co naukowcy uwielbiają. Spośród wielu tajemniczych zachowań osobiście najbardziej fascynują mnie tzw. szarże. Proszę wyobrazić sobie ślimaczący się przez dekady lodowiec, przesuwający się zaledwie o kilka metrów rocznie, który w regularnych odstępach czasu nagle przyspiesza swój ruch, np. stukrotnie, i po latach wycofywania swojego czoła nagle awansuje o kilometr lub dziesięć. Wciąż nie do końca rozumiemy mechanizmy sterujące szarżami, ale przyczyn tego zjawiska upatrujemy w procesach hydrologicznych zachodzących pod lodem. Mimo wielu lat badań, wciąż sporo pozostaje do wyjaśnienia.

Przydatny link:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/01/24/o-szalonych-szarzujacych-lodowcach/

Czy globalne ocieplenie topiąc pokrywę lodową wielu rozsianych po świecie wulkanów może spowodować ich przebudzenie?

Zlodowacone wulkany występują przede wszystkim dookoła Pacyfiku, np. w Kordylierach, Andach i na Kamczatce, ale także m.in. na Islandii i wyspach antarktycznych. Wraz z zanikiem ich pokryw lodowych stopniowo coraz rzadziej będzie dochodziło do interakcji lodu z ogniem. To jest dobra wiadomość, bo kontakt tych dwóch żywiołów zawsze może skutkować niekontrolowanymi konsekwencjami. Ale to tylko jedna strona medalu.

Niestety, nie mamy zbyt wielu twardych danych o tym jak zachowają się w przyszłości wulkany w przypadku zaniku pokrywających je lodowców. Wiemy natomiast, że po ustąpieniu poprzednich zlodowaceń wulkany wykazywały wzmożoną aktywność, co tłumaczy się ich odciążeniem od przygniatających je milionów ton lodu. A więc faktycznie, istnieje prawdopodobieństwo częstszych i silniejszych erupcji wraz z zanikiem lodowców, ale zagadnienie to wymaga dalszych badań.

Dodatkowo, zanikające śnieg i lód odsłonią wulkaniczne stoki zbudowane z luźnych okruchów skalnych i popiołu. Taki rodzaj materiału może być bardzo niestabilny podczas deszczowych dni, bo daje się łatwo porwać przez spływającą wodę. Z tego powodu może dochodzić do częstszych niż obecnie spływów gruzowo-błotnych, katastrofalnych w skutkach dla osad i infrastruktury położonej u stóp wulkanu. Zmiany klimatu niosą więc ze sobą nowe zagrożenia, nie tylko związane z pogodą i wzrostem poziomu morza, ale, jak widać, także z aktywnością wulkaniczną. Przykład ten podkreśla, że wszystkie elementy systemu przyrodniczego Ziemi są ze sobą powiązane.

W jaki sposób przebiega interakcja lodu z emitowaną przez wulkan w trakcie erupcji lawą?

W zależności od tego w jakiej części lodowca dochodzi do kontaktu z lawą, efekt może być różny. W sytuacji, gdy lawa spływa na lód mogą powstawać wielkie ilości pary i wody roztopowej, a strumień lawy wcinać się może coraz głębiej w lodowiec, jak gorący nóż w masło, i może go dosłownie przeciąć, jeżeli lód jest wystarczająco cienki. Bardziej niebezpieczne są jednak sytuacje, gdy lawa zaczyna topić lodowiec od spodu, bo powstająca w ten sposób woda roztopowa nie ma łatwej drogi ewakuacyjnej i szybko się gromadzi na kontakcie lodu z podłożem, co powszechne jest np. na Islandii. Ciśnienie wody rośnie na tyle, że cały lodowiec zaczyna się wyraźnie podnosić, np. o kilka metrów. W końcu, po przekroczeniu punktu krytycznego lodowiec odkleja się od podłoża, a działająca jak smar woda pod ciśnieniem jest wtryskiwana pod lód na znacznej powierzchni. Cały lodowiec wyraźnie przyspiesza i gwałtownie wypuszcza nagromadzoną wcześniej wodę. W ten sposób dochodzi do ogromnych powodzi, zwanych z języka islandzkiego jökulhlaup, które przekształcają zwykłe potoki w pędzące błotniste rzeki, mogące zmiatać z powierzchni Ziemi domy, mosty i drogi.

Ale nie zawsze musi do tego dochodzić. Aktywność wulkaniczna może produkować pod lodowcami wystarczającą ilość ciepła, aby tylko przyspieszyć ich ruch, bez powodowania powodzi, i w ten sposób wymuszać awans ich czoła, nawet pomimo ocieplenia klimatu. Takie zachowanie obserwujemy w ostatnich dekadach np. na lodowcach pokrywających niektóre wulkany Kamczatki. Wszystko zależy więc od lokalnych czynników.

Przydatny link:

https://glacjoblogia.wordpress.com/2018/07/04/piesn-lodu-i-ognia-o-kamczackich-lodowcach-ktorych-nie-widac/

Czego może się spodziewać osoba, która po raz pierwszy zawita na norweski archipelag Svalbard? Jak wygląda życie/ codzienność glacjologa na Spitsbergenie?

Pierwszy kontakt z arktyczną przyrodą, z dala od miasteczka i lotniska, to wyjątkowa chwila. Człowiek pozbawiony dobrodziejstw cywilizacji, takich jak drogi, woda w kranie czy zasięg telefonii komórkowej, zdaje sobie wtedy sprawę, że przyjdzie mu pochylić głowę przed kaprysami natury. Cisza, mącona jedynie przez mewy i szum wiatru, daje poczucie wyobcowania, bo tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do zgiełku i hałasu. Zwielokrotnienie wysiłku przy wykonywaniu podstawowych czynności, począwszy od dotarcia z punktu A do punktu B w trudnym terenie, po zwykłe zmywanie naczyń przy braku ciepłej, bieżącej wody, kształtuje charakter i uczy pokory.

Na Stacji Polarnej UAM na Spitsbergenie mamy oczywiście względne wygody, choć wiele osób nazwałoby te warunki spartańskimi. Mamy trzy domki, w tym dwa ogrzewane piecykami na drewno, i dziesięć łóżek. Agregat daje nam wieczorem kilka godzin prądu, więc można ładować komputery i aparaty, oglądać filmy i upiec chleb w piekarniku. Wąż ogrodowy wsadzony do strumyka daje nam wodę zaledwie kilka metrów od domków. To wystarcza do spędzenia tam niezapomnianych dwóch czy trzech miesięcy. Zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że latem na Spitsbergenie nie ma ani mrozów, ani śniegu (oczywiście wykluczając góry i lodowce), a pogoda przypomina nasz polski listopad, choć z silniejszym wiatrem.

Mój typowy dzień na Stacji zaczyna się od śniadania o godzinie 9:00, które przygotowuje dyżurny. Po śniadaniu przygotowuję się do wyjścia na nasz testowy lodowiec i kilkukrotnie upewniam się, że mam wszystko, co będzie potrzebne, np. radio, scyzoryk, raki, dodatkową odzież, prowiant, notatnik i inne akcesoria. Obowiązkowo w teren chodzimy przynajmniej parami oraz z ostrą bronią – na wypadek spotkania niedźwiedzia polarnego, których na Spitsbergenie jest wiele. Bazę opuszczamy około południa, a po dwóch godzinach marszu jesteśmy u czoła lodowca. Spędzamy na nim z reguły kilka godzin, wykonujemy niezbędne pomiary (np. topnienia na tyczkach), prace konserwacyjne (np. stacji meteorologicznych) i dobrze się bawimy. Staramy się wrócić na Stację na ciepły posiłek w porze kolacji ok. 20:00, po której wspólnie oglądamy filmy rzucane z projektora na ścianę mesy. Takie życie daje wiele radości, satysfakcji i poczucie celu, więc zachęcam wszystkich młodych miłośników przyrody i aktywności na świeżym powietrzu, aby do nas dołączyli na geo-wydziale i Stacji Polarnej UAM!

Na zdjęciach (autor: Boaworm, Wikimedia Commons) interakcja lawy z lodem w trakcie erupcji drugiej szczeliny na Fimmvörðuháls, wulkan Eyjafjallajökull, Islandia, 2 kwietnia 2010 roku oraz Polska Stacja Polarna Hornsund (zdj. Adam Nawrot).

2 grudnia w godzinach 5:09, 9:22 i 15:45 trzy eksplozje meksykańskiego wulkanu Popocatepetl wygenerowały obłoki erupcyjne o wysokości 2.5 km.

środa, 7 sierpnia 2013

Podwodne wulkany Sycylii i Norwegii



Zespół naukowców pod przewodnictwem profesora Giuseppe Patane prawdopodobnie odkrył podmorski wulkan w Morzu Jońskim, na obszarze pomiędzy Riposto a Aci Castello - pokrywa on obszar około 400 km kwadratowych czyli większy niż Etna. Struktura geologiczna potężnego podmorskiego wulkanu przypomina Etnę np. ogromna depresja na jego wschodniej stronie, która zaczyna się na głębokości 500 metrów pod poziomem morza, a kończy na głębokości 2.5 km. Średnica Valle del Bove Etny wynosi 7 km, natomiast szerokość podmorskiej kaldery wynosi 20 km, czyli trzy razy tyle. Nie wykryto oznak żadnej aktywności nowo odkrytego wulkanu, ale występowanie trzęsień ziemi w regionie Jońskiej Sycylii w ciągu wieków może się wiązać z aktywnością tego podmorskiego kolosa.

Norweskie wulkany kojarzą się Wam zapewne z Wyspą Bouveta i Jan Mayen (Beerenberg). Badacze z Uniwersytetu w Bergen odkryli jednak setki podmorskich wulkanów wokół Norwegii, wzdłuż atlantyckiego grzbietu pomiędzy Jan Mayen a Fram Strait. Owe wulkany znajdują się płytko, toteż w każdym momencie mogą się wyłonić spod powierzchni i uformować nowe grupy wysp. Aktywny obszar zwie się Loki's Castle (Zamek Lokiego) i zawiera mnóstwo kominów hydrotermalnych (black smokers), w których żyją mikroorganizmy ekstremofilne. 

czwartek, 30 sierpnia 2012

Little Sitkin i Reclus plus trzęsienie ziemi na Jan Mayen

Wreszcie dwie nowe nazwy. Niespełna parę godzin temu rozpoczął się rój trzęsień ziemi na aleuckim wulkanie Little Sitkin i trwał również w nocy. AVO podniosło stopień alarmu dla wulkanu na żółty. Ten stratowulkan wybuchł ostatni raz 180 lat temu, leży z dala od sadyb ludzkich, zatem w przypadku potencjalnej erupcji stwarza zagrożenie tylko dla lotnictwa.

RECLUS to dacytowy piroklastyczny stożek o wysokości 1000 metrów i posiadający krater o szerokości 1 km. Znajduje się w Chile pomiędzy wulkanami Aguilera i Monte Burney w Patagonii. Latem tego roku w miasteczkach w pobliżu Reclus miały miejsce trzęsienia ziemi, które wywołały panikę wśród miejscowej ludności. Choć Reclus jest erodowany przez lodowiec Amalia w XIX i XX wieku (około roku 1908) wybuchał eksplozywnie. Należy ten wulkan objąć stosownym monitoringiem.

Wczoraj miało miejsce trzęsienie ziemi o sile M 6.6 93 km na północny zachód od Svalbard, Olonkinbyen i Jan Mayen. Choć na Jan Mayen przebywa 44 ludzi nie odnotowano większych szkód, zeszło kilka lawin gruzu i to wszystko. Było jednak jednym z największych trzęsień ziemi w historii Norwegii - trzęsienie ziemi Oslofjord w 1904 roku poczyniło szkody w Norwegii. Wulkan Beerenberg się nie przebudził.

Na zdjęciach wulkany Little Sitkin i Beerenberg.

środa, 23 listopada 2011

Jan Mayen - wyspa lodu i wulkanu






Zawsze fascynował mnie stratowulkan Beerenberg na norweskiej wyspie Jan Mayen położonej 600 km na północ od Islandii. Na Jan Mayen znajdują się polarny obiekt badawczy, radiostacja oraz posterunek meteorologiczny zwane Olonkinbyen. Północną stronę wyspy formuje bazaltowy stratowulkan Beerenberg o wysokości 2277 metrów, natomiast południowa jest raczej płaska. Gorący punkt pod wyspą zwie się także Jan Mayen. Wyspę otacza około 10 podmorskich wulkanów, ale niewiele wiadomo o ich aktywności. Beerenberg posiada liczne pasożytnicze stożki żużlowe na zboczach. Erupcja wulkanu w 1970 roku (o sile 3 w skali VEI) doprowadziła do ewakuacji wyspy. W jej trakcie otworzyła się 6-kilometrowa szczelina - aktywnych było co najmniej 5 kraterów. Mała erupcja Beerenberg miała miejsce w 1973 (VEI = 1) oraz w 1985 (VEI = 0). Południowy kraniec wyspy obejmuje wygasły system szczelin Sör-Jan.

Czyż Beerenberg nie jest piękny?

niedziela, 25 września 2011

Tajemnica łodzi na Bouvet Island





Wyspa Bouveta od dawna mnie intryguje. To najbardziej samotnie i opuszczone miejsce na Ziemi. Otoczona przez morską mgłę i skuta lodowcami bazaltowa wysepka pozbawiona drzew, dogodnych miejsc do lądowania i schronienia. Wybrzeże Antarktydy znajduje się 1750 km na południe od Wyspy Bouveta, a Tristan da Cunha w odległości 2250 km. Odkryta 1 stycznia 1739 roku przez francuskiego żeglarza Jean-Baptiste Bouvet de Lozier i nazwana jego nazwiskiem. W 1898 roku zawitali na nią Niemcy ze statku badawczego "Valdivia". Wzburzone morze, lodowe klify sięgające wysokości 500 metrów, wyjątkowo silne wiatry oraz brak bezpiecznej przystani uniemożliwił jednak kapitanowi Krechowi i jego załodze zejście na ląd.

W 1927 roku do wyspy Bouveta dotarł kapitan Harald Horntvedt na statku badawczym "Norvegia". Nadał jej nazwę Bouvetøya i wylądował na centralnym płaskowyżu wyspy, który wznosi się na wysokość 780 metrów (Olavstoppen) i skrywa pod parą lodowców czynny wulkan. Norwedzy jeszcze kilkakrotnie wracali na wyspę m.in w 1929 roku. 1 stycznia 1958 roku załoga lodołamacza "Westwind" odkryła dowody erupcji wulkanicznej na wyspie Bouveta. W północno-zachodniej części wyspy lawa utworzyła niski płaskowyż nazwany Nyrøysa o szerokości 200 jardów i długości 400 jardów. Analogicznie erupcja wulkaniczna na Tristan da Cunha w roku 1961 utworzyła małą lagunę zwaną Pigbite, która zniknęła w latach 90-tych.

W 1964 roku do wyspy dotarły dwa statki z RPA "R.S.A" oraz HMS "Protector". 2 kwietnia na Nyrøysa wylądował helikopter z komandorem Allanem Crawfordem z "Protector". To on odkrył zagadkową łódź w malutkiej lagunie. Była na wpół zatopiona, strzeżona przez fokę (na zdjęciu), a na skałach leżała stalowa beczka i para wioseł. Łódź prawdopodobnie była łodzią rybacką albo ratowniczą. Do kogo należała i co się stało z jej załogą do dzisiaj nie wiadomo. Nigdy nie odnaleziono na wyspie żadnych ciał ewentualnych rozbitków. Ani śladu obozowiska, ogniska czy jedzenia. Erupcja wulkaniczna na Bouvet Island, która utworzyła płaskowyż lawowy Nyrøysa rozpoczęła się prawdopodobnie w roku 1955, stąd łódź musiała dotrzeć do wyspy w latach 1955-64, a to duży odstęp czasu. Kim byli ci, co na niej przebyli i co się z nimi stało? Nie wiadomo... Być może była to słabo udokumentowana i utajniona wyprawa ornitologiczna Rosjan w roku 1959. Lecz to tylko jedna z mało wiarygodnych hipotez... Kto zatem pozostawił łódź na przy wybrzeżu najbardziej niedostępnej wyspy na świecie?

Na zdjęciach Bouvetøya, najwyższy punkt wyspy Olavstoppen oraz zagadkowa łódź pilnowana przez fokę.

sobota, 4 czerwca 2011

Zaginiona wyspa: Thompson Island




70 km na północ północny wschód od wyspy Bouveta znajdowała się wyspa Thompsona (Thompson Island) ostatni raz widziana w 1893 roku przez kapitana Fullera. Po raz pierwszy odkrył ją i nazwał w 1825 roku kapitan statku wielorybniczego George Norris. Wyspa zniknęła z powierzchni morza najprawdopodobniej w wyniku potężnej erupcji wulkanicznej pod koniec XIX wieku (lata 1893-98). W 1898 roku statek badawczy "Valdivia" jej poszukujący nie natrafił na ślad eterycznej wyspy. Na mapach pojawiała się jednak do 1943 roku. Czy naprawdę istniała?

Na zdjęciach Bouvet Island (Wyspa Bouveta).

wtorek, 8 lutego 2011

Osobliwości: Wyspa Bouveta





O lesie samobójców Aokigahara już pisałem, teraz czas na Bouvet Island. Mam obsesję na punkcie norweskiej wyspy Bouveta, bo to najbardziej opuszczone i niedostępne miejsce na Ziemi oddalone od wybrzeża Południowej Afryki o 1600 km. Wymiary wyspy Bouveta: 10 x 6 km, wymiary kaldery na wyspie: 2 x 3 km. Najwyższym punktem wyspy jest Olavstoppen o wysokości 780 metrów. 93% powierzchni wyspy jest skute lodem. Silne wiatry sprzyjają erozji przyczyniając się do asymetrycznego kształtu wyspy. Zachowane są jedynie wschodnie i południowe zbocza wulkanicznego stożka. Na północnym i północno-zachodnim wybrzeżu Bouvetøya znajdują się aktywne fumarole. Dwa największe lodowce na wyspie zwą się Posadowsky i Christiensen. Wyspę otaczają skaliste klify o wysokości dochodzącej do 500 metrów. Nawigacja jest bardzo trudna z uwagi na opary. Wyspa jest bardzo rzadko odwiedzana przez ludzi. Temperatura na niej wynosi przeciętnie -1.5 stopnia Celsjusza. W 1964 roku na wyspie odkryto opuszczoną szalupę ratunkową. Nigdy nie odnaleziono rozbitków. W 1977 roku Norwedzy zainstalowali na wyspie zautomatyzowaną stację meteorologiczną. 22 września 1979 roku rozbłysk światła został wykryty przez amerykańskiego satelitę pomiędzy wyspą Bouveta a wyspą Peter I. Mogła to być albo eksplozja nuklearna (np. detonacja bomby neutronowej) albo uderzenie meteoru (tzw. Incydent Vela). W 1994 roku Norwedzy skonstruowali na wyspie stację polową - została ona zmieciona z powierzchni ziemi w 2007 roku przez lawinę lodu. W pobliżu Bouvetøya widziano dwie inne efemeryczne wyspy: Lindsay i Thompson. Ta ostatnia wyspa-widmo zniknęła w 1895 roku - rzekomo na skutek erupcji wulkanicznej. Wiele tajemnic wiąże się z Bouvet Island - ta wyspa jest jakby żywcem wyjęta z kart opowiadań Howarda Phillipa Lovecrafta czy Edgara Allana Poe.

środa, 19 maja 2010

Wyspa Bouveta





BOUVET ISLAND - Niezamieszkana antarktyczna wyspa Bouveta położona na południowym Atlantyku uchodzi za najbardziej samotne i opuszczone miejsce na Ziemi. W centrum wyspy znajduje się wypełniony lodem krater wygasłego wulkanu nazwanego Wilhelm II Plateau. 93% powierzchni wyspy o średnicy 58 km kwadratowych zajmują lodowce. W odległości 1600 km od wyspy Bouveta znajduje się Ziemia Królowej Maud na Antarktydzie. Na wyspę bardzo trudno się dostać, nie ma ona ani zatok ani portów, gdzie można by przycumować. Wysokie urwiska tworzone przez lodowce uniemożliwiają swobodny dostęp. Wyspę odkrył 1 stycznia 1739 roku francuski żeglarz Jean Baptiste Charles Bouvet de Lozier. W 1964 roku na wyspie odkryto łódź z zapasami, natomiast nigdy nie odnaleziono jej załogi. Na wyspie Bouveta znajduje się jedynie zautomatyzowana norweska stacja meteorologiczna. Wyspa ma kształt prostokąta, w jej centrum znajduje się szeroka na 3.5 km kaldera, w której według pewnych raportów rzekomo znajduje się jezioro płynnej lawy. Z wyspą Bouvet wiąże się również tajemnicza wyspa Thompson, tzw. Znikająca Wyspa o wymiarach 2 na 1 km. Umiejscowiono ją w odległości 70 km na północ od wyspy Bouveta. W 1825 roku zauważył ją kapitan statku wielorybniczego George Norris. Ostatni raz widziana była w 1893 roku. W 1898 roku niemiecki statek badawczy Valdivia szukał jej i na nią nie natrafił. Jeśli istniała to mogła zniknąć na skutek erupcji wulkanicznej pod koniec XIX wieku. Jeśli istniała...

Daty erupcji: 1955?

czwartek, 13 maja 2010

Wyspa Jan Mayen, Norwegia






BEERENBERG – Drugi najwyższy (po sycylijskiej Etnie) europejski wulkan (2277 metrόw) położony w pόłnocno-wschodniej części norweskiej wyspy Jan Mayen. Stratowulkan wieńczy skuty lodowcem Wyeprecht i szeroki na 1 km krater. Beerenberg zbudowany jest z bazaltowych strumieni lawy i w mniejszym stopniu z tefry. Przy bocznych szczelinach uformowały się stożki. Ostatnia odnotowana erupcja wulkanu miała miejsce w 1985 roku, a w latach 1970 i 1973 doszło do erupcji szczelinowych na pόłnocno-wschodniej stronie wyspy. Inne erupcje Beerenberg w latach 1558, 1732, 1818 i 1851. Ostatniej dwudniowej erupcji wulkanu z 6 stycznia 1985 roku towarzyszyły chmury popiołu i czerwony odblask na niebie. Strumień lawy dotarł do morza. Erupcja zakończyła się po południu 7 stycznia.