piątek, 7 października 2016

"Into the Inferno" (2016) - wywiad z geochemikiem Clivem Oppenheimerem

Niemieckiemu wizjonerowi kina Wernerowi Herzogowi nieobce są wulkany. Już w 1977 roku Herzog zrealizował półgodzinny film dokumentalny "La Soufriere" o groźbie erupcji wulkanicznej na karaibskiej wyspie Gwadelupa, w którym reżyser eksploruje opuszczone po ewakuacji miasta wyspy oraz natyka się na ekscentryków, którzy mimo zagrożenia zdecydowali się na niej pozostać. Także w jego filmie z 2006 roku "Spotkania na krańcu świata" pojawia się wulkan: Mount Erebus na antarktycznej Wyspie Rossa. Zafascynowany wulkanami reżyser nawiązuje kontakt z wulkanologiem i geochemikiem Clivem Oppenheimerem, który później stanie się współreżyserem "Into the Inferno". Profesor Oppenheimer badał wulkany między innymi na Antarktydzie (Erebus), w Erytrei (Nabro) czy w Korei Północnej (Paektu/ Changbaishan).

W jaki sposób pracuje się z tak znanym i cenionym reżyserem jak Werner Herzog? Kiedy pojawiła się idea nakręcenia "Into the Inferno"? Jakie były początki tego projektu?

Spotkałem Wernera w 2006 roku, gdy kręcił "Encounters at the End of the World" ("Spotkania na krańcach świata"). Staliśmy się przyjaciółmi i rozmawialiśmy mgliście o zrobieniu filmu o wulkanach. Kiedy ukazała się moja książka "Eruptions That Shook the World" ("Erupcje, które wstrząsnęły światem") wysłałem Wernerowi egzemplarz i zasugerowałem, aby na serio wziąć się za realizację filmu. Zebranie funduszy zajęło nam kilka lat, ale w końcu się udało i uzyskaliśmy pełne wynagrodzenie od Netflix. Wszystkie decyzje zapadały bardzo naturalnie. Mieliśmy świetny zespół – operatora filmowego Paula Zeitlingera, dźwiękowca Paula Paragona, Kaspara Kallasa jako asystenta operatora filmowego oraz Roba Andersona jako operatora drona, a także ludzi z Netflix przy produkcji. Muszę wspomnieć o Joe Binim, który zmontował film – jest to coś, co autentycznie podziwiam – w jaki sposób on i Werner współpracowali razem, by z wielogodzinnego materiału stworzyć frapujący film pełen olśniewających widoków i cudów.

Jaki jest motyw przewodni filmu? Dlaczego wulkany są aż tak fascynujące jako obiekty filmowej opowieści?

Chciałem zrobić film o wulkanach od dawna, gdyż nie byłem usatysfakcjonowany typowymi dokumentami telewizyjnymi. Pragnąłem bardziej skupić się na antropologii, niż na nauce; przyjrzeć się ludziom żyjącym na zboczach wulkanów, ich kosmologiom, mitologiom i historiom, interwałom spokoju pomiędzy erupcjami, a nie samym erupcjom. A także rozciągnąć nasze głębokie doświadczenia i spotkania z wulkanami od naszych przodków z Wielkiej Doliny Ryftowej w Etiopii, z której się wywodzimy jako gatunek żyjący w cieniu eksplozywnych wulkanów, wykorzystujący ich zasoby oraz uciekający przed ich erupcjami, aż do czasów dzisiejszych, w których przyglądamy się kompleksowemu radzeniu sobie z zagrożeniami związanymi z wulkanami. Jednym ze znaczących aspektów wulkanologii jest to, w jaki sposób łączy się z innymi tematami i kwestiami: archeologią, nauką o atmosferze, klimatologią, inżynierią, historią, sztuką, geologią, biologią ewolucyjną, matematyką, itd. Wreszcie wulkany są fascynujące do oglądania.

"Into the Inferno" został nakręcony w kilku krajach z aktywnymi wulkanami m.in. Islandia, Etiopia, Vanuatu czy Korea Północna. Jak długo trwało filmowanie w tych krajach? Czy miały miejsce jakieś problemy logistyczne w trakcie kręcenia filmu?

Łącznie filmowaliśmy w pięciu krajach przez około miesiąc. Największym problemem logistycznym było uzyskanie zezwoleń na filmowanie. W kilku przypadkach musieliśmy zrealizować plan B – na przykład kręcić w Etiopii zamiast w Erytrei, lecz wszystkie nasze plany awaryjne okazały się bardziej ekscytujące niż nasze oryginalne intencje.

Czy mógłbyś zaprezentować przykłady światowych wulkanów o znaczeniu kulturowym?

Dobrym przykładem będzie segment sfilmowany w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej (Korei Północnej) – brałem udział w badaniu wulkanu Mount Paektu już od pięciu lat. Wiedziałem, że to wulkan z dużą kalderą, który odpowiada za jedną z najpotężniejszych erupcji ubiegłego tysiąclecia. Dopóki nie przyjechałem do Korei Północnej to nie zdawałem sobie sprawy z ogromnej wagi wulkanu dla ducha narodu i ludzi. Jako mityczne miejsce narodzin Koreańczyków oraz bardziej współcześnie miejsce walki Kim Il Sunga z japońskim okupantem, Mount Paektu ma niesamowite znaczenie kulturowe. Nawet dzieci w przedszkolach śpiewają: "Chodźmy na Mount Paektu…".

W jaki sposób ty oraz inni naukowcy zaczęliście współpracować z badaczami północno-koreańskimi przy wulkanie Paektu?

Zostałem tam zaproszony w 2011 roku w celu skonsultowania zasad monitoringu wulkanu. Pojechałem do Korei Północnej wraz z moim współpracownikiem Jamesem Hammondem. Stworzyliśmy program badawczy wulkanu współpracując z kilkoma organizacjami z Pjongjang. Podjęliśmy sejsmologiczne i geologiczne badania celem wyobrażenia sobie początków wulkanu oraz zrozumienia jego przeszłych erupcji.

Jakiego rodzaju prace polowe i monitoringowe wykonaliście na wulkanie Paektu?

Na dwa lata zainstalowaliśmy sieć sejsmometrów – przede wszystkim by rejestrować odległe trzęsienia ziemi. Wyniki badań posłużyły do interpretacji głębokiej struktury wulkanu. Zebraliśmy także wiele skał z dziesięciowiecznej erupcji milenijnej (tej wielkiej) oraz z innych erupcji Paektu. Zostały one zanalizowane oraz poddane eksperymentom, aby zapewnić wgląd w naturę i wpływ przeszłych zdarzeń.

Co wiemy obecnie o erupcji milenijnej Mount Paektu? Czy możemy przewidzieć przyszły wybuch tego wulkanu?

Wiemy kiedy się wydarzyła i jak wyglądała, ile siarki oraz innych gazów wyemitowała do atmosfery oraz jakie mogły być jej konsekwencje dla klimatu w latach tuż po erupcji. Próbujemy także odszukać dowody historyczne tego wybuchu.

Przewidywanie erupcji to złożony proces – z właściwymi sieciami sejsmometrów oraz innych urządzeń monitoringu na pewno jest możliwe zidentyfikowanie nowych epizodów aktywności pod wulkanami. Lecz przewidywanie, które z owych epizodów mogą znaleźć swój punkt kulminacyjny w erupcji, jak taka erupcja będzie wyglądać i kiedy dokładnie wystąpi jest o wiele trudniejsze.

Czy istnieje możliwość przyszłego pokazania "Into the Inferno" północno-koreańskiej widowni?

Mam taką nadzieję.

Jakie są największe trudności przy filmowaniu aktywnych wulkanów?

Wyzwania są podobne do tych jakie spotyka się w odległych lokalizacjach czy też surowych środowiskach. Sprawność fizyczna jest wymagana, podobnie cierpliwość i umiejętność nagrywania oszałamiających obrazów i dźwięku. Oczywiście trzeba też starannie zadbać o bezpieczeństwo. Nasza ocena ryzyka i protokoły bezpieczeństwa były solidne i gruntowne.

Jakie było twoje pierwsze doświadczenie z wulkanami? Kiedy postanowiłeś zostać geochemikiem?

Moje pierwsze spotkanie z wulkanami zostało zaprezentowane w filmie – po ukończeniu szkoły średniej, ale jeszcze przed rozpoczęciem studiów geologicznych podróżowałem po Indonezji. Wówczas narodziło się we mnie zainteresowanie wulkanizmem, które ugruntowało się gdy po skończeniu studiów rozpocząłem współpracę z renomowanym wulkanologiem Peterem Francisem. Już jako doktor opracowałem metodę monitoringu wulkanów za pomocą satelitarnych danych w podczerwieni. Potem skupiłem się na badaniu emisji gazów z wulkanów, co zaprowadziło mnie do geochemii i spektroskopii.

W "Into the Inferno" został użyty archiwalny materiał filmowy słynnej pary francuskich wulkanologów Maurice’a i Katii Krafft. Czy kiedykolwiek ich spotkałeś bądź z nimi współpracowałeś? Czy cenisz ich imponujące filmy?

Spotkałem ich po raz pierwszy na konferencji, gdy pracowałem nad swoim doktoratem. Pamiętam w szczególności moją rozmowę z Mauricem i wspaniały film, który on i jego żona zaprezentowali na zgromadzeniu. Tak, film, który nakręcili był niezwykły i stanowił dla nas ważne źródło do nakręcenia naszego. W pewnym sensie składamy Krafftom hołd w "Into the Inferno". Oni umarli robiąc to, co kochali – filmując aktywny wulkan (Mount Unzen w 1991 roku). Pozostawili nam wspaniałe dziedzictwo w postaci ich unikatowego i wyjątkowego materiału. Nie tylko jest on czarujący do oglądania, ale służy także do edukacji ludzi żyjących na wulkanach bądź w ich sąsiedztwie na temat zagrożeń z nimi związanych, a co za tym idzie pomaga ratować życie tysiącom ludzi poprzez ewakuacje we właściwym czasie.

Czy chciałbyś współpracować z Wernerem Herzogiem ponownie?

Na pewno! Nie mamy natychmiastowych planów, ale mam nadzieję, że będzie więcej okazji do współpracy w przyszłości. Nie skończyłem z robieniem filmów.

Premiera najnowszego filmu Wernera Herzoga 28 października 2016 roku via Netflix. Zachęcam do obejrzenia. Jedna uwaga na koniec: wysłałem prośbę (zapytanie) o publikację tego wywiadu do paru wiodących portali prasowych w Polsce, gdyż chcę się rozwijać jako dziennikarz popularyzujący naukę. W związku z tym że nie było zainteresowania (brak odpowiedzi) zamieszczam go tutaj oraz na portalu naTemat.pl (gdzie ongiś udzielałem się jako bloger). To na pewno nie koniec z wywiadami, gdyż zależy mi by popularyzować nauki ścisłe i przyrodnicze (nie tylko wulkanologię) wśród Czytelników.

Poprzedni wywiad z Marcelem Korkusiem:

http://wulkanyswiata.blogspot.com/2016/03/wywiad-z-marcelem-korkusiem-i-zdjecia.html

Najnowszy wywiad na naTemat.pl:

http://bartkrawczyk.natemat.pl/191805,werner-herzog-schodzi-wprost-do-piekla-wywiad

Zdj. Clive Oppenheimer plus kadr z filmu przedstawiający Herzoga przy wulkanie Yasur (Vanuatu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz