poniedziałek, 8 lipca 2024

Clickbaityzacja artykułów o wulkanach oraz najpospolitsze błędy dziennikarzy

6 lipca 2024 roku na łamach portalu Twoja Pogoda ukazał się sensacyjny artykuł straszący rychłym przebudzeniem niemieckiego wulkanu Laacher See, przed którym ostrzegają bliżej nie sprecyzowani naukowcy. Potem lawina clickbaitów ruszyła: kolejne artykuły o tym, że przyszła potężna erupcja Laacher See może uczynić Polskę krajem niezdatnym do życia (w zasadzie wszystkie oparte na tekście Twojej Pogody) zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu w polskich mediach (MSN, Radio ESKA, Radio Zet, Wprost, Fakt, naTemat.pl). W dodatku w dwóch artykułach Laacher See został określony błędnie superwulkanem (część naukowców akceptuje istnienie tego terminu, część nie). Dlaczego?

Ponieważ jego erupcja sprzed 12 900 lat to 'zaledwie' 6 w skali VEI, czyli siła (magnituda) porównywalna do potężnych erupcji wulkanów Pinatubo (Filipiny) w 1991 roku czy Katmai/Novarupta (Alaska) w 1912 roku. To nie była 8 w skali VEI, czyli tzw. supererupcja emitująca powyżej 1000 km sześciennych tefry. Erupcja Laacher See wyemitowała jedynie 20 km sześciennych tefry, ergo Laacher See nie jest superwulkanem (dyskusyjne jest nawet określanie Campi Flegrei tym neologizmem, gdyż dwie najsilniejsze erupcje Pól Flegrejskich to 7 w skali VEI). Na przyszłość polecam dziennikarzom i dziennikarkom zapoznanie się z tym wykazem supererupcji. Czy jest tam wymieniony Laacher See?

https://en.wikipedia.org/wiki/Category:VEI-8_volcanoes

Odgazowanie jeziora kraterowego Laacher See trwa od wieków i też nie świadczy o tym, że wulkan budzi się do życia. Nie ma na to żadnych dowodów takich jak np. zintensyfikowanie aktywności sejsmicznej czy deformacja gruntu. Mogą minąć wieki, zanim dojdzie do przebudzenia niemieckiego wulkanu. I niekoniecznie musi to być straszliwa erupcja, która (cytując nagłówek Radia ESKA) "może zagrozić istnieniu Polski". Inna sprawa, że te histeryczne artykuły o Laacher See pojawiają się w rodzimych i zagranicznych mediach od wielu lat. Już w 2012 roku zwrócił na to uwagę wulkanolog Erik Klemetti. Odsyłam do jego artykułu:

https://www.wired.com/2012/01/fearmongering-gets-started-in-2012-laacher-see-is-not-ready-to-blow/ 

Czyli po raz kolejny mamy do czynienia z celowym wyolbrzymianiem zagrożenia dla klików, zasięgów i wpływów z reklam. Tak samo było w 2010 roku z sensacyjnymi i alarmistycznymi artykułami wieszczącymi przebudzenie podlodowego wulkanu Katla (Islandia). Artykuły o przebudzeniu jakiegoś wulkanu powinny być wyważone i pełne informacji, które są wiarygodne. Błędne informacje powodują, że spada zaufanie do nauki. Oczywiście wulkany potrafią być nieprzewidywalne, ich erupcje mogą nastąpić w zasadzie bez ostrzeżenia (casus White Island z 2019 roku i śmierć 21 osób), zatem dziennikarze chcący napisać o tym, że erupcja danego wulkanu wydaje się być 'nieunikniona' wcześniej powinni skonsultować zawartość danego artykułu z naukowcami/specjalistami. Dlaczego tego nie robią? 

Odpowiedź jest prosta. Mamy do czynienia z clickbaitozą, reklamozą, portalozą, klikokracją, wyolbrzymianiem i rozdmuchiwaniem zagrożeń, brakiem czasu na rzetelny research, kardynalnymi błędami i zmyślaniem. Liczą się klikalność i zasięgi, stąd też tysiące kiepskich artykułów pisanych przez symbolicznie wynagradzanych i nierzadko mobbingowanych pracowników mediów. Model biznesowy oparty na klikach i żerowaniu na emocjach powinien zostać obalony, ale wiem, że to nigdy nie nastąpi. W zasadzie ta bitwa może się wydawać przegrana. Czego oczekiwać po redakcjach, w których często zwalniani są korektorzy, a ludzie od lat pracują na śmieciówkach?

Kolejny błąd, z którym często się spotykam w artykułach o wulkanach to np. "wulkan dymi", "kolumna dymu". Wulkany nie dymią, gdyż nie zachodzi proces spalania (można ewentualnie wskazać sytuację, gdy potok lawy pali wegetację, wówczas mamy do czynienia z dymem). Można napisać: "wulkan emituje popiół", "kolumna popiołu", itd. Popiół wulkaniczny to każdy okruch skały wyrzucany przez wulkan o średnicy mniej niż 2 mm, lapilli to okruchy skał w przedziale 2-64 mm, większe są bloki i bomby wulkaniczne. 

Spływy piroklastyczne często mylone są z lawą, z czym się też niejednokrotnie w wielu artykułach spotkałem. Mediaworkerzy nie potrafią też chociażby odróżnić stratowulkanu od wulkanu tarczowego. Jak wiadomo oba te typy wulkanów charakteryzują się odmiennymi erupcjami (stratowulkany - erupcje eksplozywne, wulkany tarczowe - erupcje efuzywne, lawowe). Dla dziennikarzy wulkan to wulkan, bez różnicy.  Inna sprawa, że erupcje eksplozywne stratowulkanów są znacznie bardziej niebezpieczne niż erupcje efuzywne wulkanów tarczowych, choćby dlatego, że mogą generować mordercze gorejące chmury (spływy piroklastyczne).

Zamierzam bliżej zająć się fact-checkingiem, jeśli chodzi o artykuły o wulkanach w mediach. Jeśli podoba Wam się mój sposób popularyzowania wiedzy o wulkanach możecie mnie wesprzeć w dwojaki sposób: kawowo bądź via Patronite. Z góry dziękuję i pozdrawiam.

https://patronite.pl/wulkanyswiata 

https://buycoffee.to/wulkanyswiata

2 komentarze:

  1. Niestety redaktorzy nawet w tych dużych portalach, które mają być opiniotwórcze, poszli już dawno w bajtowanie czytelników. Widzę to w artykułach o pogodzie, ale też o medycynie czy o chemii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to dzisiaj jest że się straszy nieuniknionym wybuchem wulkanu, a ludzie w to łatwo wierzą, i niestety tacy co praw fizyki, chemii nie chcą się uczyć. Jak widać Wezuwiusz się spóźnia z wybuchem, bo już powinien od 1944 wybuchnąć 3 razy, bo średnio co 20 lata wybuchał a pismaki nie liczą, że od pamiętnego wybuchu w 79, to wybuchał i co roku i co kilka lat i 400 lat przerwy siedział cicho, a przed 79 to chyba 1800 lat sobie spal, no jak może spóźniać się zjawisko co zachodzi nieregularnie? To nie przyjazd autobusu ani miesiączka że maja być na czas, no ale w dzisiejszych mediach to wulkan się spóźnia z wybuchem

    OdpowiedzUsuń