niedziela, 4 marca 2012

Hawajska bogini ognia Pele





Pele obok rzymskiego Wulkana (Hefajstosa) uchodzi za najbardziej znane bóstwo wulkanów. Jeśli kiedykolwiek pojedziecie na Hawaje wnet usłyszycie o tzw. Klątwie Pele. Pod żadnym pozorem nie wolno brać fragmentów lawy z uświęconej gleby Pele, gdyż na zbieraczy czeka pech. Placówki pocztowe i hotele na Hawaii co rusz otrzymują paczki ze zwróconymi odłamkami wulkanicznych skał i z karteczkami w rodzaju "Złamałem nogę" czy "Straciłem pracę". Jestem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o takie historie, często wydaje mi się, że są one związane z zabobonami. Wróćmy jednak do Pele czyli do "Tej, Która Formuje Uświęcony Ląd". Według jednej z legend Pele uwiodła męża jej starszej siostry Na-maka-o-kaha'i, bogini wody. Rozwścieczona Na-maka-o-kaha'i zaczęła ją ścigać. Pele wpierw uciekła na Kauaii, tam próbowała za pomocą o'o (kopiącego kija) wygrzebać sobie mieszkanie, ale ilekroć jej się to udawało woda Na-maka-o-kaha'i zalewała otwory. Wreszcie Pele osiadła na Hawaii, a konkretnie na zboczach wulkanu Mauna Loa, tam gdzie nie mogły dosięgnąć jej fale Na-maka-o-ka'ai. Następnie bogini powitała swoich braci: klif w pobliżu wulkanu Kilauea należy do najstarszego z nich imieniem Ka-moho-ali'i, króla rekinów, która ożywia umarłych. Inni jej bracia to: 1) Kane-hekili jako grom 2) Ka-poho-i-kahi-ola jako eksplozje 3) Ke-ua-a-kepo jako fontanny ognia oraz 4) Ke-o-ahi-kama-kaua jako wylewy lawy ze szczelin. Kiedy strumienie lawy z Kilauea docierają do morza Pele i Na-maka-o-ka'ai kontynuują kłótnię.

O białym psie będącym zwiastunem erupcji Kilauea już wspominałem, lecz z Pele wiąże się także inna opowiastka z dreszczykiem. Opowiadane są historie o kierowcach podróżujących przez Park Narodowy Kilauea, którzy brali do samochodu starą kobietę w bieli oraz jej psa. Kiedy patrzyli w lustro tylne siedzenie okazywało się jednak puste. Od 1983 roku trwa efuzja lawy Kilauea. Pele nieustannie niszczy i buduje nowy ląd. Na zdjęciu Maurice'a i Katii Kraft wylew lawy przypomina jej sylwetkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz