niedziela, 23 kwietnia 2023

Ontake: święty wulkan Japończyków

                                                      


Drugi najwyższy (po Fudżi) stratowulkan Japonii Ontake mierzy 3067 metrów i uformował się w dużej mierze pogrzebanej kalderze o wymiarach 4 x 5 km. Na wierzchołku najmłodszego geologiczne stratowulkanu Ontakesan znajduje się kilka eksplozywnych kraterów.

Do pierwszej erupcji Ontake w czasach historycznych doszło 28 października 1979 roku. Kolumna pary i popiołu nad wulkanem sięgnęła wysokości 1.5 km. Opad popiołu zarejestrowano na wschodnim zboczu wulkanu. Uformowały się nowe kratery w szczelinie 300 metrów na południe od wierzchołka Ontakesan zwanego Kengamine. Szkody związane z opadem tefry odnotowano w Kaida-mura 12 km na północny wschód od Kengamine oraz w Mitake-mura 14 km na południowy zachód. Co ciekawe w miejscu erupcji z 1979 roku nie zarejestrowano wcześniej występowania wyziewów wulkanicznych (fumarol). Jeszcze w grudniu 1979 roku nowo uformowane otwory erupcyjne emitowały parę. Mulista i kwasowa woda uśmierciła ryby w rzece Otaki. Emisja pary sięgająca wysokości 100-300 metrów trwała przynajmniej do czerwca 1980 roku. 

14 września 1984 roku doszło do pierwszej tragedii związanej z japońskim wulkanem Ontake. Wskutek zapadnięcia się (kolapsu) małego grzbietu na południowym zboczu Ontake zainicjowanego pobliskim trzęsieniem ziemi o magnitudzie 6.8 w skali Richtera miały miejsce ogromne osuwisko i lahar. Potężna lawina błotna pokonała wysokość 1200 metrów i odległość 12 km w ciągu zaledwie 9 minut mknąc z prędkością 80-100 km/h rzekami Denjo i Otaki. Zwały ziemi i błota o grubości 30-50 metrów pogrzebały pobliską dolinę oraz japoński onsen (miejsce gorących źródeł przeznaczone do wypoczynku). 4 osoby zginęły na terenie onsenu, zginęło także 5 grzybiarzy. Ich ciał nigdy nie odnaleziono. Osuwiska spowodowane przez trzęsienie ziemi Nagano łącznie uśmierciły 29 osób (15 osób wciąż uchodzi za zaginione). Warto dodać, że jeszcze przed wystąpieniem trzęsienia ziemi wskutek ulewnych deszczy z Mount Ontake zeszło więcej osuwisk. 

W 1991 roku wulkan był aktywny sejsmiczne, co spowodowało emisje pary z otworów erupcyjnych powstałych wskutek erupcji freatycznej w 1979 roku. Do kolejnych rojów sejsmicznych na Ontakesan doszło m.in. w lipcu 2001 roku czy grudniu 2002 roku. Wulkan wybuchł freatycznie w marcu 2007 roku. 

Do tragicznej erupcji Ontakesan (którą już tutaj szeroko opisywałem) doszło 27 września 2014 roku o godzinie 11.52 lokalnego czasu. Wspomina o niej także zaginiony na Ontake od 7 kwietnia 2023 r. Grzegorz Gawlik w swojej książce "Projekt 100 Wulkanów" (str. 308). W owym czasie (jesień) na Ontakesan wspinało się około 300 wspinaczy. Chmura erupcyjna nad Ontakesan sięgnęła wysokości 7-10 km, a spływ piroklastyczny runął z prędkością 30-72 km/h południowo-zachodnim zboczem wulkanu docierając na odległość 3 km. Zginęli wszyscy, którzy znajdowali się na wierzchołku wulkanu (blisko górskiej chatki i innej infrastruktury alpinistycznej). Uformowały się nowe kratery w odległości 250-300 metrów na południowy wschód od kraterów z 1979 roku. Erupcja freatyczna Ontake zabiła łącznie 63 osoby (6 osób uchodzi za zaginione), 70 osób odniosło rany. Wulkan emitował popiół przynajmniej do 19 października 2014 roku. 

W akcji ratunkowej na Ontake brało udział około 500 policjantów i żołnierzy. Używali oni wykrywaczy metali i min do lokalizowania pokrytym popiołem ciał zabitych. Niektóre odnalezione ciała wciąż zaciskały w dłoniach smartfony. Do historii przeszły zdjęcia 59-letniego Izumi Noguchi, który zanim zginął na wierzchołku wulkanu zrobił kilka zdjęć unoszącej się gwałtownie chmury popiołu. Akcję poszukiwawczą utrudniały ulewne deszcze zamieniające świeży popiół w muł oraz groźba kolejnych erupcji wulkanu. Została ona wstrzymana 15 października do początku lata 2015 roku. 

Myślę, że wulkan Ontake z powodu groźnej i nieobliczalnej historii przyciągał Grega, gdyż niejednokrotnie wspominał o nim w wywiadach i książce. Jego zaginięcie nie ma co prawda nic wspólnego z erupcją wulkanu, aczkolwiek jak widać Ontake to wulkan niebezpieczny, podatny na osuwiska, lawiny błotne i śnieżne oraz nagłe erupcje freatyczne.  

Zdj. Izumi Noguchi, Asahi Shinbun. Warto zajrzeć do poniższego artykułu.

https://static.tokyo-np.co.jp/tokyo-np/archives/hold/2014/ontake/one_month_ontake_eruption.html

Wieści wulkaniczne:

22 kwietnia 2023 roku eksplozja freatyczna targnęła wulkanem Rincon de la Vieja w Kostaryce generując rozcieńczony spływ piroklastyczny, który dotarł na odległość 2 km na północnej flance wulkanu. Kolumna erupcyjna nad wulkanem sięgnęła wysokości 2.5 km.

Dzień wcześniej wulkan Sangay w Ekwadorze wyemitował popiół na wysokość 8 km. Opad popiołu miał miejsce w prowincjach Los Rios, Guayas i Chimborazo.

czwartek, 20 kwietnia 2023

Moje wspomnienia o Grzegorzu Gawliku

                                                   

Grzegorz Gawlik był dla mnie uosobieniem podróżnika ekstremalnego, pragnącego przekraczać kolejne granice. Jako cele wspinaczkowe, wyczynowe i badawcze szczególnie upodobał sobie wulkany (wygasłe, drzemiące i czynne), po czym konsekwentnie je zdobywał w ramach autorskiego i unikalnego w Polsce Projektu 100 Wulkanów. Dążył do zrobienia w trakcie wulkanicznych wypraw czegoś nowatorskiego, odkrywczego, gdyż twierdził (z czym się absolutnie zgadzam), że w zakresie eksploracji wulkanów można zrobić wiele nowego (świadczy o tym chociażby mnóstwo dotąd niezdobytych i słabo zbadanych wulkanów rozsianych po świecie). Jego aktywność podróżnicza i eksploratorska czasem kojarzyła mi się z nieustraszonymi XIX wiecznymi pionierami polarnej i geologicznej eksploracji, tudzież z hipnotyczną brawurą francuskiej pary wulkanologów Maurice'a i Katii Krafft, o których poczynaniach tak pięknie opowiada film dokumentalny "Wulkan miłości" (2022) Sary Dosa. Greg niejednokrotnie ryzykował życiem i zdrowiem w trakcie wspinaczki na drzemiące i aktywne wulkany, gdyż dążył do dotarcia do miejsc, do których prawie nikt wcześniej nie dotarł, chciał zobaczyć i udokumentować miejsca niedostępne, badać nowo powstałe kratery i stożki, doświadczyć erupcji wulkanicznej z jak najbliższej odległości. Niejednokrotnie otarł się o śmierć (upadek na wulkanie Villarrica w Chile, śnieżyca na Etnie, gwałtowna burza na jednym z wierzchołków wulkanu Nevado Pissis, etc.)

Z jego niebagatelnych osiągnięć, które mi szczególnie zapadły w pamięć należy wyróżnić: 

1) zdobycie najwyższego wulkanu na Ziemi Ojos del Salado od rzadko uczęszczanej strony argentyńskiej, w tym dotarcie do najwyżej położonych jeziorek na Ziemi i ich dokładne udokumentowanie, także dotarcie do najwyżej położonego obszaru geotermalnego na Ziemi.

2) wejście na czynny wulkan Popocatepetl w Meksyku.

3) odważna próba wejścia na wybuchający wulkan Fuego w Gwatemali.

4) zejście do krateru czynnego wulkanu Anak Krakatau w Indonezji w roku 2013.

5) wnikliwa eksploracja wszystkich kraterów centralnych wulkanu Etna, w tym wspinaczka na New SE Crater. 

O Grzegorzu dowiedziałem się po raz pierwszy w 2014 roku czytając z nim wywiad dla portalu naTemat.pl. Ucieszyłem się, że jest ktoś w Polsce, kto wielbi wulkany tak jak ja. Później sam przeprowadziłem z nim 2-3 wywiady na niniejszym blogu, zrecenzowałem też jego książkę "Projekt 100 Wulkanów" (wydawnictwo Bezdroża), którą szczerze polecam. Widzieliśmy się dwukrotnie na dwóch prelekcjach podróżniczych, odwiedziłem go także w 2016 roku w Bytomiu. Wówczas oprowadził mnie po mieście, pokazał m.in. EC Szombierki, spacerowaliśmy po Wielkim Kanionie Bytomskim. Zachwyciłem się jego ogromną i pieczołowicie gromadzoną przez lata kolekcją minerałów. Zawsze przysyłał mi zdjęcia ze swoich wulkanicznych wypraw, które z przyjemnością umieszczałem wraz z relacjami na Wulkanach Świata. Dzielił się ze mną każdą zdobytą nową informacją. Otrzymałem też od niego zdjęcia do "Sekretów wysp wulkanicznych" - mojej debiutanckiej książki. Co prawda jest w niej tylko jedna jego fotografia (wulkanu Stromboli), ale ważne, że jest. Miałem się z nim spotkać niebawem w Szamotułach, przynajmniej taki był plan. Miałem. 

Imponowała mi w jego aktywności podróżniczej, wyczynowej i eksploracyjnej jego twardość, drobiazgowość, determinacja, niespożyta ciekawość. Jednocześnie był osobą skromną, sympatyczną, wspierającą. Będzie mi go brakować. Żywię natomiast nadzieję, że jego barwne opowieści wulkaniczne, górskie i podróżnicze oraz osiągnięcia geologiczne zostaną zapamiętane przez wiele osób, które go ceniły. 

Grzegorz zapewne spoczywa gdzieś na pokrytym śniegiem zboczu japońskiego wulkanu Ontake. Był człowiekiem na wskroś oddanym swojej pasji i żył według swoich zasad. Kochał wulkany i ich erupcje, w końcu był nazywany Panem Wulkanem. Ogromna szkoda, że jego Projekt nie zostanie dokończony. 

Na fotografii Grega wulkan St. Helens.

wtorek, 18 kwietnia 2023

Zaginięcie Grzegorza Gawlika na wulkanie Ontake

                                                       
Z niepokojem informuję, że 7 kwietnia 2023 roku na japońskim wulkanie Ontake zaginął polski podróżnik i eksplorator wulkanów (prywatnie mój przyjaciel) Grzegorz Gawlik. To miała być jednodniowa wyprawa na wulkan, który zasłynął nagłą i śmiercionośną erupcją 27 września 2014 roku. Niestety od kilku dni Grzegorz nie daje znaku życia. Jego poszukiwania wciąż trwają i mają być kontynuowane. Grzegorz wybrał się na wulkan w deszczowy dzień, co niestety zwiększa ryzyko wystąpienia laharów. 

Smuci mnie to ogromnie, gdyż osiągnięcia Grzegorza podziwiałem i miałem z nim bardzo dobry, acz sporadyczny kontakt. Wciąż jednak żywię nadzieję, że odnajdzie się cały i zdrowy. 

O Grzegorzu warto przeczytać artykuł na polskiej Wikipedii oraz zajrzeć na jego prywatną stronę. 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzegorz_Gawlik 

Na zdjęciu kamery partie szczytowe wulkanu Ontake w dniu 13 kwietnia 2023 r. Dodatkowo wrzucam bezchmurny wulkan Ontake 9 kwietnia - autor zdjęcia: freedom traveler fumi. 

EDIT: Niestety kilka godzin po opublikowaniu tego wpisu dowiedziałem się, że japońska ekipa poszukiwawcza zaprzestała poszukiwań Grzegorza. Ratownicy uznali, że nie ma już szans na odnalezienie go żywego. Akcja poszukiwawcza ruszy ponownie w czerwcu, po roztopach.

Wielki smutek. Będzie mi Grega brakować. Jestem mu dozgonnie wdzięczny za wszelkie wsparcie mojej aktywności popularyzatorskiej.

poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Andrew H. Knoll "Ziemia" (2021) - recenzja

                                                                     
W ośmiu rozdziałach "Ziemi" profesor historii naturalnej Andrew H. Knoll w sposób przenikliwy i zajmujący omawia ponad 4 miliardy lat istnienia Ziemi oraz ewolucji biologicznej i geologicznej, która owemu istnieniu towarzyszyła. Specjalizacjami Knolla są paleontologia oraz biogeochemia, jednakże wśród jego licznych zainteresowań znajdziemy także paleobotanikę oraz masowe wymierania, w tym oczywiście ogromne wymieranie permskie spowodowane intensywnym wulkanizmem 252 milionów lat temu. Zresztą to Knoll wraz z zespołem współpracowników jako jedni z pierwszych badaczy zaczęli spekulować, że do kluczową rolę w tym wymieraniu odegrała gigantyczna emisja dwutlenku węgla do atmosfery, której oczywistymi skutkami były globalne ocieplenie, zakwaszenie oceanów i spadek stężenia tlenu w oceanicznych głębinach. Obecnie również mamy do czynienia z globalnym ociepleniem, jednakże tym razem narastającym w ciągu ostatnich dwóch wieków wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka. Zmianami klimatycznymi, które nie są wywołane przez erupcje wulkaniczne, bo ludzkość (na szczęście) nigdy nie doświadczyła tak gigantycznych wypływów lawy jak np. trapy syberyjskie czy trapy Dekanu. Póki co moje urodzone w latach 80-tych XX-wieku pokolenie nie doświadczyło nawet naprawdę potężnej erupcji wulkanicznej o sile 7 w skali VEI, która mogłaby przynajmniej okresowo schłodzić klimat na Ziemi za sprawą emisji SO2 do atmosfery. Przypominam (co jest też wzmiankowane) w "Ziemi", że ostatnia taka erupcja miała miejsce w kwietniu 1815 roku na indonezyjskiej wyspie Sumbawa. Wybuchł wówczas wulkan Tambora, czego konsekwencją oprócz częściowego zniszczenia stożka była uporczywa anomalia klimatyczna zwana "Rokiem bez lata".

Aby głębiej zrozumieć historię naturalną naszej planety od jej powstania 4.5 miliarda lat temu aż do dziś nie należy skupić się tylko i wyłącznie na roślinności i zwierzętach. Należy się także choćby pobieżne zapoznać z prostymi mikroorganizmami: bakteriami, archeanami, algami, sinicami oraz sposobami ich funkcjonowania. To chociażby bakterie odpowiadają za obrót węgla, siarki, wodoru czy fosforu na Ziemi. Mimo wszystko naukowcy nadal nie wiedzą kiedy i w jakich okolicznościach powstało życie na Ziemi. Póki co możemy na ten temat jedynie spekulować. Czy biologiczne życie narodziło się w podmorskich głębinach, wśród pól kominów hydrotermalnych? A może w grę wchodzi spekulatywna teoria panspermii? Na pewno mogły to być najprostsze drobnoustroje, acz zdolne do wzrostu i namnażania się oraz podlegające prawidłom darwinowskiej ewolucji. Knoll zastanawia się także jaki może być przepis na życie na Ziemi obowiązkowo przytaczając słynny eksperyment prebiotycznej zupy Ureya i Millera z lat 50-tych XX wieku. 

Tlen, którym oddychamy zawdzięczamy chociażby fotosyntetyzującym mikroorganizmom, gdyż wczesna, obmywana przez oceany magmy Ziemia była tego tlenu pozbawiona. Natomiast nadal nie wiemy czy powstanie biologicznego życia na Ziemi było przypadkiem w naszym Układzie Słonecznym. A może jednak proces powstawania biologicznego życia jest powtarzalny w odmętach Wszechświata? Być może już za kilka/kilkanaście lat dowiemy się czy życie mikrobiologiczne istnieje w podlodowych oceanach Europy, Ganimedesa, Enceladusa czy w węglowodorowych jeziorach Tytana. Ja przynajmniej chciałbym poznać realną odpowiedź na pytanie: czy jesteśmy w kosmosie rzeczywiście sami? A może (całkowicie hipotetycznie) odpowiedzi na wiele doniosłych pytań o początki życia na Ziemi przybliży nam kiedyś sztuczna inteligencja? 

W fascynującej, przystępnie napisanej i dość krótkiej książce Knolla zaintrygowały mnie dwie przykładowe ciekawostki. Primo, trzęsienia ziemi New Madrid w Missouri w latach 1811-12, których geologiczną przyczynę sejsmolodzy wciąż próbują dokładnie zrozumieć. Kolejną ciekawostką wzmiankowaną w książce jest potężna erupcja alaskańskiej kaldery Okmok w 43 r. p.n.e, która za sprawą anomalii klimatycznych z nią związanych (ekstremalny spadek temperatur, przenikliwy chłód) mogła przyczynić się do ostatecznego upadku rzymskiej republiki. 

Na zdj. ISS aleucka kaldera Okmok w 2014 roku. Zdj. Oleg Artemyev.

wtorek, 11 kwietnia 2023

Potężna erupcja kamczackiego wulkanu Szywiełucz

                                                

Cztery dni po silnej erupcji kamczackiego wulkanu Bezymianny (Bezimienny) doszło do kolejnej silnej erupcji wulkanicznej na Kamczatce. Rankiem (godzina 08.30 lokalnego czasu) 11 kwietnia 2023 r. wulkan Szywiełucz wygenerował kolumnę popiołu o wysokości 16 km, którą przecinały wulkaniczne wyładowania. Niebo zaciemniło się, a silny opad popiołu miał miejsce w wiosce Klyuchi oddalonej o wulkanu o 47 km oraz w wiosce Kozyrewsk. Pojawiły się informacje, że to największy opad popiołu z kamczackiego wulkanu przynajmniej od czasu jego erupcji w 1964 roku. Warstwa popiołu w niektórych miejscach osiągnęła grubość 8.5-10 cm. 

Kod awiacji czerwony. Punktem kulminacyjnym erupcji były masywne spływy piroklastyczne, które powstały zapewne wskutek zapadania się kolumny erupcyjnej. Być może tak jak w przypadku Bezimienny paroksyzm erupcyjny Szywiełucz rozsadził kopułę lawową wulkanu. Erupcja trwała kilka godzin i szczególnie nasiliła się po godzinie 6 rano. Niebo zaczęło się przejaśniać o godzinie 10.30.

Obecnie chmura erupcyjna rozciąga się na odległość 435 km od wulkanu. Potężna erupcja Szywiełucz nastąpiła w zasadzie bez ostrzeżenia mimo że wulkan przejawiał w ostatnich dniach podwyższoną aktywność.

To zdecydowanie najsilniejsza erupcja wulkaniczna w tym roku. Zdj. Himawari8 i z Twittera.

Przy okazji zachęcam do kupna debiutanckiej książki. Marzy mi się, aby wyprzedać jej cały nakład. Z góry dziękuję.

https://www.empik.com/wulkany-sekrety-wysp-wulkanicznych-bartlomiej-krawczyk,p1343451210,ksiazka-p?gclid=CjwKCAjwitShBhA6EiwAq3RqA9Jn0UWQ198bMC8m2pK4hMliccXhR5QVcP5cH7uQm4zRAt2QtQsd5xoCZZUQAvD_BwE&gclsrc=aw.ds 

EDIT: 12 kwietnia miały miejsce kolejne erupcje wulkanu Szywiełucz generujące obłoki popiołu sięgające wysokości 8 i 10 km. Warstwa popiołu gdzieniegdzie osiąga grubość 20 cm. Można jednak śmiało założyć, że faza paroksyzmalna erupcji kamczackiego wulkanu już się zakończyła.

Warto dodać, że spływ piroklastyczny z wulkanu Szywiełucz dotarł na odległość aż 19 km taszcząc w sobie bloki andezytu. Z wioski Klyuchi usunięto aż 960 metrów kwadratowych popiołu. 

Paroksyzm erupcyjny (erupcja peleańska) z 11 kwietnia zniszczył kopułę lawową wulkanu i uformował nowy krater, co skutkowało spływami piroklastycznymi. Być może zacznie formować się kolejna kopuła lawowa. Obecnie wulkan kontynuuje umiarkowaną aktywność erupcyjną (eksplozje wulkaniańskie, emisje pary i popiołu).

sobota, 8 kwietnia 2023

Silna erupcja kamczackiego wulkanu Bezymianny

Wczesnym rankiem 7 kwietnia o godzinie 05.38 lokalnego czasu doszło do silnej erupcji kamczackiego wulkanu Bezymianny (Bezimienny). Wulkan wyemitował obłok popiołu o wysokości 10-12 km, który rozszerzył się w kształt parasola oraz masywny spływ piroklastyczny. Kod awiacji czerwony dla Bezymianny. Silna erupcja Bezimienny ustała w zasadzie tego samego dnia. 

Spływy piroklastyczne czasem schodzą z aktywnej kopuły lawowej kamczackiego wulkanu Szywiełucz.

7 kwietnia o godzinie 11.03 lokalnego czasu silniejsza eksplozja targnęła wulkanem Stromboli.  

6 kwietnia wulkan Ambae (Vanuatu) wyemitował ciemny obłok popiołu. 

czwartek, 6 kwietnia 2023

Helen Scales "Otchłań" (2021) - recenzja

                             
Kolejna świetna i ambitna pozycja z wydawnictwa Copernicus Press Center, czyli książka biolożki morskiej Helen Scales zatytułowana "Otchłań" (jej tytuł może nieco kojarzyć się z podmorskim filmem sci-fi "Otchłań" w reżyserii Jamesa Camerona z 1989 r.). Swoją drogą pamiętam, jak w 2012 roku z zapartym tchem śledziłem wyprawę reżysera "Avatar" i "Piranii II: Latających morderców" w batyskafie "Deep Sea Challenger" w głębiny Rowu Mariańskiego (głębokość 10 970 metrów). 

Głębiny morskie wciąż są relatywnie niezbadane, zarówno równiny abisalne, jak i rowy oceaniczne. Nie wiadomo chociażby ile dokładnie mamy na Ziemi podmorskich wulkanów (milion, dwa miliony, więcej?) i ile jeszcze pól kominów hydrotermalnych pozostaje do odkrycia. Analogiczna sytuacja jest z niektórymi wulkanami na Ziemi: możecie mi wierzyć albo nie, ale na świecie jest naprawdę mnóstwo wulkanów, które wciąż pozostają niezdobyte i w zasadzie nikt się nimi nie interesuje (przykładowo wulkany Sandwichu Południowego, niektóre aleuckie, kamczackie, wiele wulkanów w Etiopii, etc.) Zatem eksploracja podmorskich głębin w celu odkrywania zachwycającej różnorodności morskiej flory i fauny, nowych podmorskich wulkanów czy pól kominów hydrotermalnych (zarówno białych, jak i czarnych dymników), raf koralowych, wraków morskich, itp. jest zjawiskiem absolutnie fascynującym tak samo jak zdobywanie mało znanych wulkanów, eksplorowanie nieodkrytych jaskiń lawowych, wapiennych czy lodowych, tudzież docieranie do miejsc (np. odizolowanych wysp wulkanicznych), do których prawie nikt jeszcze nie dotarł. 

Helen Scales specjalizuje się w unikalnej biologii raf koralowych (owe wspaniałe ekosystemy obecnie są zagrożone wymieraniem), ale tym razem zdecydowała się napisać książkę o oceanicznych głębinach, których wrażliwe habitaty są zagrożone przez górnictwo głębokowodne (przyszła ekstrakcja minerałów dla zysku górniczych korporacji), zanieczyszczenie plastikiem, bronią chemiczną i toksynami,  przełowienie (niszczycielskie trałowanie denne) oraz zmiany klimatyczne, które w ciągu dekad mogą doprowadzić do zakwaszenia oceanów i utraty życiodajnego tlenu. 

"Otchłań" to wspaniała książka interdyscyplinarna o głębokim oceanie. Oprócz dużej dawki informacji z zakresu oceanografii czy biologii morskiej w "Otchłani" odnajdziemy także szczyptę geologii, ekologii, medycyny (poszukiwanie nowych antybiotyków w głębinach jako trudny wyścig z antybiotykoopornymi bakteriami, tzw. superbakterami np. gronkowiec złocisty) czy chemii (planowana eksploatacja minerałów z dna morskiego przez rozmaite firmy wydobywcze, przykładowo kobalt jako składnik akumulatorów - w końcu wraz z postępem technologicznym mamy boom na surowce np. minerały ziem rzadkich). Czuć w trakcie lektury, że Helen Scales pragnie czytelnika uwrażliwić na konsekwencje rabunkowej eksploatacji oceanicznych głębin. Eksploatacji, która wiąże się z częstokroć nieodwracalnym zniszczeniem unikalnych morskich ekosystemów. A flora i fauna reprezentująca owe ekosystemy jest zachwycająca np. wampirzyca piekielna (Vampyroteuthis infernalis, na zdj. MBARI), kraby Yeti, ekstremofilne bakterie, głowonogi, ryby ślimakowate, równonogi, otwornice, kościożerne pierścienice Osedax, krążkopławy, ukwiały, koralowce, gąbki szkliste, stułbiopławy, żebropławy, wreszcie różnorodne ryby, rekiny, kaszaloty spermacetowe czy humbaki. Gdy piszę te słowa gruchnęła wieść, że badacze sfilmowali ryby ślimakowate Pseudoliparis pływające na głębokości aż 8336 metrów (w głębinach Rowu Izu-Ogasawara, na południe od Japonii). Póki co mamy do czynienia z nowym rekordem, jeśli chodzi o zwierzęta bytujące na głębokości ponad 8 km. 

Gorąco polecam uważną lekturę "Otchłani". W książce jest kilka akapitów poświęconych podmorskim wulkanom i erupcji lawowej podwodnego wulkanu w pobliżu wyspy Majotta. Ta erupcja na głębokości 3300 metrów (lata 2018-19) to największy do tej pory udokumentowany podmorski wypływ lawy (ok. 5 km sześciennych) na Ziemi.

Od przynajmniej 3 kwietnia trwa aktywność erupcyjna wulkanu Ambae (Vanuatu, inna nazwa wulkanu: Lombenben). W nocy wulkan żarzy się.  

Trwają emisje popiołu z krateru Arenas wulkanu Nevado del Ruiz w Kolumbii. Poziom alarmu wciąż pomarańczowy.

poniedziałek, 3 kwietnia 2023

85 000 wulkanów na Wenus

                                                           
Kilka dni temu ukazała się najbardziej dokładna mapa wulkanów na Wenus opracowana przez planetarnych wulkanologów Paula Byrne'a i Rebeccę Hahn. Obejmuje ona aż 85 000 wulkanów, czyli w zasadzie na siostrzanej planecie Ziemi są same wulkany. Cała powierzchnia Wenus jest nimi upstrzona. 99 procent z tych wulkanów ma średnicę mniejszą niż 5 km. Liczba 85 000 jest jednak oszacowaniem, gdyż z pewnością wenusjańskich wulkanów jest jeszcze więcej (choćby małych, o średnicy wynoszącej np. 1 km). Do tej pory myślałem, że liczba wulkanów na Wenus jest zbliżona do ziemskiej (ok. 1600). No cóż, nauka ma to do siebie, że stale ewoluuje.

Ta wspaniała mapa (na zdjęciu) w przyszłości posłuży naukowcom do mapa odkrytych na Wenus świeżych wylewów lawy. Jestem przekonany, że prędzej czy później znowu je odkryjemy.  

Trwa aktywność strombolijska indonezyjskiego wulkanu Lewotolo obejmująca wyrzut bomb wulkanicznych, emisje popiołu sięgające wysokości 500-800 metrów oraz wyciek lawy. 

Podniesiony został ostatnio stopień alarmu dla kolumbijskiego wulkanu Nevado del Ruiz ze względu na wzrost aktywności sejsmicznej oraz emisje popiołu z krateru Arenas sięgające wysokości ponad 6 km. 40 rodzin zamieszkujących obszar wiejski Villarmaria ma zostać prewencyjnie ewakuowanych. Warto w najbliższych dniach monitorować ten wulkan. Na zdj. SGC Nevado del Ruiz w dniu 3 kwietnia 2023 roku.