sobota, 21 sierpnia 2010

Recenzja filmu "La Soufriere" (1977)




"La Soufriere" (1977. Werner Herzog)

W 1977 roku wulkanolodzy przewidzieli ogromny wybuch wulkanu Soufriere na Gwadelupie. Stolica wyspy Basse Terre została ewakuowana. Pozostali jedynie najubożsi. Niemiecki filmowiec Werner Herzog, znany chociażby ze swojej owocnej współpracy z Klausem Kinskim przy "Nosferatu wampir" (1979) czy "Aguirre, gniew boży" (1972) wraz z dwójką kamerzystów udał się na Gwadelupę, by odszukać tych, co czekali na śmierć. W wymarłym Basse Terre zapalają się jedynie drogowe światła. Po ulicach snują się zagłodzone psy, martwe psie ścierwa są toczone przez muchy. Panuje dojmująca cisza i widmo zbliżającej się zagłady. W końcu na sąsiadującej z Gwadelupą Martynice doszło w 1902 roku do potwornego kataklizmu: z wulkanu Mount Pelee zeszły gorejące chmury, które zrównały z ziemią miasteczko Saint Pierre i zabiły ponad 30 000 ludzi, co obrazują mroczne czarno-białe fotografie. Herzog jako narrator stwierdza, iż znalazł się w świecie science fiction, świecie, w którym wszyscy ludzie nagle zniknęli, a działają jedynie urządzenia elektryczne, radio odbiorniki i telewizory. Węże w obawie przed wybuchem uciekły topiąc się w wodach oceanu, jedynie trzech ubogich mężczyzn pozostało w mieście oczekując na śmierć. Bo taka jest wola boża. Bo wszyscy kiedyś umrzemy. Bo procesu biologicznego obumierania komórek nie da się zatrzymać. Zdjęcia w "La Soufriere" przypominają beznamiętne kadry obozów koncentracyjnych i fabryk rozkładu we wstrząsającym "Night and Fog" (1955) Alaina Resnaisa. Do erupcji jednak nie dochodzi...

Poruszający i niepokojący dokument.

Do obejrzenia tutaj:

http://video.google.com/videoplay?docid=6030777691067019968#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz