poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Andrew H. Knoll "Ziemia" (2021) - recenzja

                                                                     
W ośmiu rozdziałach "Ziemi" profesor historii naturalnej Andrew H. Knoll w sposób przenikliwy i zajmujący omawia ponad 4 miliardy lat istnienia Ziemi oraz ewolucji biologicznej i geologicznej, która owemu istnieniu towarzyszyła. Specjalizacjami Knolla są paleontologia oraz biogeochemia, jednakże wśród jego licznych zainteresowań znajdziemy także paleobotanikę oraz masowe wymierania, w tym oczywiście ogromne wymieranie permskie spowodowane intensywnym wulkanizmem 252 milionów lat temu. Zresztą to Knoll wraz z zespołem współpracowników jako jedni z pierwszych badaczy zaczęli spekulować, że do kluczową rolę w tym wymieraniu odegrała gigantyczna emisja dwutlenku węgla do atmosfery, której oczywistymi skutkami były globalne ocieplenie, zakwaszenie oceanów i spadek stężenia tlenu w oceanicznych głębinach. Obecnie również mamy do czynienia z globalnym ociepleniem, jednakże tym razem narastającym w ciągu ostatnich dwóch wieków wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka. Zmianami klimatycznymi, które nie są wywołane przez erupcje wulkaniczne, bo ludzkość (na szczęście) nigdy nie doświadczyła tak gigantycznych wypływów lawy jak np. trapy syberyjskie czy trapy Dekanu. Póki co moje urodzone w latach 80-tych XX-wieku pokolenie nie doświadczyło nawet naprawdę potężnej erupcji wulkanicznej o sile 7 w skali VEI, która mogłaby przynajmniej okresowo schłodzić klimat na Ziemi za sprawą emisji SO2 do atmosfery. Przypominam (co jest też wzmiankowane) w "Ziemi", że ostatnia taka erupcja miała miejsce w kwietniu 1815 roku na indonezyjskiej wyspie Sumbawa. Wybuchł wówczas wulkan Tambora, czego konsekwencją oprócz częściowego zniszczenia stożka była uporczywa anomalia klimatyczna zwana "Rokiem bez lata".

Aby głębiej zrozumieć historię naturalną naszej planety od jej powstania 4.5 miliarda lat temu aż do dziś nie należy skupić się tylko i wyłącznie na roślinności i zwierzętach. Należy się także choćby pobieżne zapoznać z prostymi mikroorganizmami: bakteriami, archeanami, algami, sinicami oraz sposobami ich funkcjonowania. To chociażby bakterie odpowiadają za obrót węgla, siarki, wodoru czy fosforu na Ziemi. Mimo wszystko naukowcy nadal nie wiedzą kiedy i w jakich okolicznościach powstało życie na Ziemi. Póki co możemy na ten temat jedynie spekulować. Czy biologiczne życie narodziło się w podmorskich głębinach, wśród pól kominów hydrotermalnych? A może w grę wchodzi spekulatywna teoria panspermii? Na pewno mogły to być najprostsze drobnoustroje, acz zdolne do wzrostu i namnażania się oraz podlegające prawidłom darwinowskiej ewolucji. Knoll zastanawia się także jaki może być przepis na życie na Ziemi obowiązkowo przytaczając słynny eksperyment prebiotycznej zupy Ureya i Millera z lat 50-tych XX wieku. 

Tlen, którym oddychamy zawdzięczamy chociażby fotosyntetyzującym mikroorganizmom, gdyż wczesna, obmywana przez oceany magmy Ziemia była tego tlenu pozbawiona. Natomiast nadal nie wiemy czy powstanie biologicznego życia na Ziemi było przypadkiem w naszym Układzie Słonecznym. A może jednak proces powstawania biologicznego życia jest powtarzalny w odmętach Wszechświata? Być może już za kilka/kilkanaście lat dowiemy się czy życie mikrobiologiczne istnieje w podlodowych oceanach Europy, Ganimedesa, Enceladusa czy w węglowodorowych jeziorach Tytana. Ja przynajmniej chciałbym poznać realną odpowiedź na pytanie: czy jesteśmy w kosmosie rzeczywiście sami? A może (całkowicie hipotetycznie) odpowiedzi na wiele doniosłych pytań o początki życia na Ziemi przybliży nam kiedyś sztuczna inteligencja? 

W fascynującej, przystępnie napisanej i dość krótkiej książce Knolla zaintrygowały mnie dwie przykładowe ciekawostki. Primo, trzęsienia ziemi New Madrid w Missouri w latach 1811-12, których geologiczną przyczynę sejsmolodzy wciąż próbują dokładnie zrozumieć. Kolejną ciekawostką wzmiankowaną w książce jest potężna erupcja alaskańskiej kaldery Okmok w 43 r. p.n.e, która za sprawą anomalii klimatycznych z nią związanych (ekstremalny spadek temperatur, przenikliwy chłód) mogła przyczynić się do ostatecznego upadku rzymskiej republiki. 

Na zdj. ISS aleucka kaldera Okmok w 2014 roku. Zdj. Oleg Artemyev.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz