piątek, 15 lutego 2019

Nowa Zelandia 2019: Wspinaczka Tomasza na wulkan Taranaki zakończona sukcesem

Dzisiaj rano od mojego znajomego z Katowic Tomasza dostałem wiadomość o udanym wejściu na wulkan Taranaki (Egmont - Taranaki to nazwa pochodząca od Maorysów, rdzennych mieszkańców NZ) w Nowej Zelandii. Tomasz nie omieszkał mi przy tym przesłać masy unikalnych zdjęć z tej wyprawy, które z przyjemnością tutaj wrzucę. Wpierw jednak kilka nowych informacji o tym symetrycznym nowozelandzkim wulkanie. Taranaki rozpoczął erupcje 130 000 lat temu - z silnymi erupcjami eksplozywnymi przeciętnie co 500 lat, a mniejszymi co 90 lat. Ostatnia silniejsza eksplozywna erupcja tego wulkanu mogła mieć miejsce w 1755 roku. Jednak najnowsze badania paleomagnetyczne wskazują na datę pomiędzy 1784 a 1795 rokiem. Ta erupcja uformowała dużą kopułę lawową zajmującą północno-zachodni sektor wulkanu i obejmowała spływy piroklastyczne. Wygląda obecnie na to że Taranaki znajduje się w jednym ze swoich najdłuższych okresów drzemki. Niewykluczone że przebudzenie wulkanu będzie silne bądź długotrwałe. Przynajmniej ze dwie erupcje Taranaki w ciągu minionego tysiąca lat trwały z pauzami ponad 50 lat, w tym jedna przypuszczalnie 200 lat.

https://www.nzherald.co.nz/nz/news/article.cfm?c_id=1&objectid=12203530

Tomasz wraz z kolegą dokonali udanego wejścia na Taranaki w dniu 15 lutego 2019 roku. Zdj. z komórki Tomasz Lepich. Jego podróże na wulkany są na tyle ciekawe i barwne że warto je tutaj promować. Co ciekawe, Tomasz nie dba specjalnie o to by popularyzować swoje własne osiągnięcia podróżnicze w mediach tak jak czynią to inni podróżnicy. Po prostu robi swoje i dzieli się zdjęciami jedynie ze znajomymi. Oddaję jak zwykle Tomaszowi głos.

"Szlak, tzw. summit zaczyna się North Egmont Visitor Center, można podobno gdzie indziej, ale tutaj jest najłatwiej i też najczęściej ludzie z niego korzystają. Tłumów nie ma na tym szlaku. Zaczyna się ten szlak z tzw. Stratford Car Park przy Visitor Center.

Pierwszy etap to tzw. droga do chatki (Tahurangi Lodge) dla samochodów 4W, też daje w kość - szczególnie schodząc z niego. Wcale nie jest płaski. Po około 3 km - tyle pokazał mi mój zegarek widzi się stację przekaźnikową telewizyjną - była we mgle, więc bałem się co będzie na górze, w dodatku mżyło.

Zaraz za wieżą znajduje się Tahurangi Lodge - prywatna chatka należąca do Taranaki Alpine Club, zamknięta i nie ma możliwości np. uzupełnienia wody itp., jedynie przedsionek jest otwarty, drzwi są na kod.
Za chatką zaczyna się prawdziwy szlak, seria schodów, następnie schodki się kończą i zaczyna się mozolne wspinanie się bardzo mocno w górę.

Za każdym etapem jest tabliczka czy aby chcesz kontynuować co nie jest motywujące 🙂
Schodki są po klifie.
Potem zaczyna się wspinanie po bardzo śliskich drobnych kamieniach aż dochodzi się do pozostałości pola lawowego zwanego Lizard - daje w kość, idzie bardzo stromo - jak pada jest pewnie ślisko, na szczęście nie padało.

Zalegało trochę śniegu po bokach, ale na szczęście sam szlak był suchy.
I tym Lizardem dochodzi się do krawędzi krateru. Po lewej stronie ukazuje się część zwana Shark’s Tooth- przepiękny, zrobił na mnie wrażenie, samo dno krateru było całe w śniegu, trochę się ślizgałem (tam przydałyby się buty z rakami, więc samej kopuły nie widziałem).

Z niego idzie się jakieś 100 metrów znowu ostro w górę na sam szczyt, ale to już pestka.

Pogoda początkowo była fatalna - mgła, chmury, ale potem się wypogodziło na tyle że widać było właściwie wszystko oprócz wulkanów z Tongariro National Park. Szlak rzeczywiście nie jest łatwy. Ale widoki chyba najlepsze w NZ - przynajmniej dla mnie.

Będę próbował atakować Ngauruhoe, choć pogoda ma być pojutrze taka sobie."

Garść szybkich wulkanicznych niusów: emisje popiołu mają wciąż miejsce z wulkanu Planchon-Peteroa w Chile. Sporadyczne eksplozje wyrzucające bloki skalne i bomby wulkaniczne targają wulkanem Nevados de Chillan (także Chile). Stygnie wylew lawy z wulkanu Karangetang (Siau, Indonezja), ale efuzja lawy wciąż trwa. Nieregularne i umiarkowane emisje popiołu mają miejsce z kurylskiego wulkanu Ebeko. 14 lutego sumatrzański wulkan Kerinci wyemitował obłok popiołu o wysokości 200 metrów. W stanie erupcji jest także wulkan Poas w Kostaryce - przykładowo 11 lutego obłok gazu i popiołu nad Poas sięgnął wysokości 200 metrów. Oczywiście dostęp do Parku Narodowego Poas został zamknięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz