Ubinas to obok Sabancaya najaktywniejszy wulkan Peru. Wysokość 5672 metrów, częste erupcje od 1550 roku, zazwyczaj umiarkowane, czasem silniejsze jak w lipcu 2019 roku, regularne emisje pary i gazu z krateru centralnego o szerokości 1.6 km i głębokości 100-200 metrów. Wulkan jest monitorowany przez naukowców z IGP i OVI INGEMMET (zarówno terenowo, jak i dronem). W 2025 roku wulkan jest raczej cichy i spokojny, toteż istnieje możliwość wspinaczki na niego, co też wykorzystał Remik w maju br. Oddaję mu głos:
"W Peru są obecnie dwa aktywne wulkany, Sabancaya i Ubinas. Sabancaya jest obecnie niedostępny, bo w bardzo agresywnej fazie erupcji, wyborem więc był naturalnie Ubinas (5672 metry wysokości). Pół dnia tutaj wojowałem z jedyną sensowną agencją, bo agencji są tutaj setki, ale wszystkie g... oferują, jakieś kondory, ciepłe źródła, etc.
W końcu się dogadaliśmy, załatwili 4x4, przewodnika, sprzęt i ubrania termoaktywne. O piątej rano ruszyliśmy. Jak zobaczyłem jaka droga tam prowadzi, zrozumiałem czemu samochód ma klatkę przeciwkapotażową.
Dojechaliśmy dokąd się dało, gdy zobaczyłem wulkan z bliska to mina mi zrzedła, ale za dużo za tę zabawę zapłaciłem, żeby teraz wymiękać. Kierowca został przy aucie, a ja plus przewodnik oraz dziewczyna, która na przewodnika się uczy uzbroiliśmy się w raki, czekany, itp. i wio do góry.
Wspinaczka powyżej 5000 metrów to coś samo w sobie ciekawego, jak do tego dodamy wspinaczkę wspinaczkę wśród wielkich głazów i piasku. Wulkan jest zadziwiająco stromy, ale jakichś większych wyzwań nie było, w jednym miejscu było mocne zlodzenie, musieliśmy szukać innej drogi.
Po wejściu na rant krateru chciałem wejść do środka, żeby dostać się do otworów wewnętrznego krateru, ale właśnie zaczęła się niewielka erupcja, więc przewodnik zastrajkował. W sumie mu się nie dziwię, bo to jego praca i chce wrócić do domu żywy, zwłaszcza że to niebezpieczny wulkan z niespodziewanymi erupcjami i dużym strumieniem trujących gazów, które huczą tam non-stop. No ale bez żartów, w końcu go zmotywowałem i zeszliśmy do krateru. Niedługo potem musieliśmy się ekspresowo ewakuować, bo dopadła nas taka śnieżyca z wichurą, że niewiele w ogóle widziałem..."
Na zdjęciach Remika także majestatyczny wulkan Misti. Gratulacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz