sobota, 4 stycznia 2025

Ciąg dalszy kryzysu sejsmicznego związanego z wulkanem Fentale i wyprawa na wulkan Ayelu

                                                                    








W nocy z 3 na 4 stycznia 2025 roku miała miejsce eskalacja kryzysu sejsmicznego związanego z wulkanem Fentale w Oromii (Etiopia). Zaowocował on dwoma trzęsieniami ziemi o magnitudach 5.2 i 5.8, ten drugi wstrząs był najsilniejszy w Etiopii od 64 lat i odczuli go m.in. mieszkańcy Addis Abeba, stolicy kraju. Nadto z filmików miejscowych wynika, że wczorajszego ranka w pobliżu wulkanu Dofen otworzyły się przynajmniej dwa otwory erupcyjne wyrzucające gaz i błoto. Nie jest dla mnie jasne czy była to w tej chwili erupcja hydrotermalna czy freatyczna (interakcja podgrzanej wody ze świeżą magmą skutkująca eksplozją pary). 

Krótka historia XX i XXI wiecznych erupcji wulkanicznych w Etiopii i okolicach:

Najaktywniejszy wulkan Etiopii to oczywiście wulkan tarczowy Erta Ale ze spektakularnymi jeziorami lawy w kalderze (brak ich od stycznia 2017 roku - początek długotrwałej bocznej erupcji lawowej Erta Ale, jezioro lawy Erta Ale przelało się także w 1974 roku). 

W 1928-29 roku doszło do erupcji szczelinowej Manda Inakir w Dżibuti, która wyprodukowała wylew lawy i uformowała stożek żużlowy Kammourta. W 1978 roku miała miejsce w Dżibuti kolejna erupcja szczelinowa Ardoukoba, która trwała tydzień. Wylewy lawy pokryły obszar ryftu o powierzchni 3.2 km kwadratowych. Powstał mały stożek żużlowy.

W 2005 roku doszło do małej ryolitowej erupcji na zboczu stratowulkanu Dabbahu (Boina) w Etiopii. Poprzedził ją nagły i intensywny rój licznych trzęsień ziemi (magnitudy od 3.9 do 5.2). W latach 2005-10 miało miejsce aż 14 intruzji magmowych rozległego kompleksu wulkanicznego Manda Hararo (Etiopia) i dwie jego erupcje szczelinowe (lata 2007 i 2009) obejmujące wyciek bazaltowej lawy. W listopadzie 2008 roku miała miejsce silna erupcja eksplozywno-szczelinowa kompleksu wulkanicznego Alu-Dalafilla generująca ogromny obłok SO2 i wylewy lawy. Z kolei w czerwcu 2011 roku doszło do silnej erupcji eksplozywnej stratowulkanu Nabro w Erytrei (4 w skali VEI), która wygenerowała wysoką kolumnę popiołu i wylewy lawy. Poprzedził ją krótki, acz intensywny rój trzęsień ziemi (w tym dwa trzęsienia ziemi o magnitudzie 5.7 w dniach 12 i 13 czerwca 2011 r.). 

W kwietniu-sierpniu 2009 roku trwał intensywny rój trzęsień ziemi na obszarze wulkanicznym Harrat Lunayyir w Arabii Saudyjskiej (prawdopodobna intruzja magmy, ale do erupcji nie doszło). W maju 2009 r. otworzyła się tam rozpadlina o długości 8 km. Do erupcji wulkanicznych dochodziło też w Jemenie (wulkan Jebel al-Tair w latach 2007-08 oraz Jebel Zubair, uformowanie dwóch nowych wysepek wulkanicznych na Morzu Czerwonym w latach 2011 i 2012-13, później zerodowanych przez morze). 

Grunt w pobliżu wulkanu Fentale wypiętrza się się już od 2021 roku. W połowie września 2024 roku rozpoczęła się pierwsza intruzja magmy Fentale 10 km na północny wschód od tego wulkanu. Towarzyszyły jej trzęsienia ziemi, ale nie zakończyła się erupcją. Ta obecna intruzja magmy Fentale jest ogromna, dajka ma długość 30-40 km. Wygląda na to, że intruzja magmy z Fentale uaktywniła także wulkan tarczowy Dofen, czego dowodem są eksplozje hydrotermalne w pobliżu cukrowni Kessem. Wszystkiego można się spodziewać, erupcji szczelinowej nie można wykluczyć. 

Na razie jednak nie wykryto zwiększonej emisji SO2 ani anomalii termicznych. 

Obejrzyjcie zdjęcia wulkanu tarczowego Dofen (Dofan) autorstwa Tomasza Lepicha, bo to cenny materiał fotograficzny.

http://wulkanyswiata.blogspot.com/2025/01/erupcja-hydrotermalna-blisko-wulkanu.html

A tutaj opis wyprawy Tomasza na stratowulkan Ayelu w Etiopii (27 grudnia 2024 r.) okraszony zdjęciami tego wytrwałego eksploratora wulkanów.

"Stratowulkan Ayalu (Ayelu, Hazalo, Azalo) to drugi pod względem wysokości wulkan Afaru (2145 m. n.p.m.), ważny dla Afarów. Kiedyś pewnie uczęszczany, ale teraz niekoniecznie, bez szlaku praktycznie, bo zarósł całkowicie. Całość wyprawy na niego zajęła 11 godzin (może byłoby ciut krócej, ale lokalsi w pewnym momencie się zgubili i musieliśmy nadrabiać jakieś 500 metrów), krater nie jest jakiś specjalny, ale same widoki na niego i z niego są warte wejścia. Trochę męczące jest wchodzenie i schodzenie z kolejnych wzgórz, zanim dotrze się do celu. Tutaj prócz wysokości i temperatury doszły jeszcze bardzo ostre drzewa/krzewy, charakterystyczne zresztą w tych okolicach. Trochę bolał kręgosłup, bo trzeba było cały czas się schylać i patrzeć czy nie wbijają się kolce, a było tak gęsto, że trzeba było używać patyków, by w ogóle dało się przejść. Nieuniknione są zranienia, ja zaliczyłem skroń. Szlak praktycznie cały czas jest zalesiony, dopiero na wysokości gdzieś 1500 m. roślinność staje się rzadsza ustępując trawom. I jak to zwykle bywa zejście było trudniejsze, bo nie widać po czym się stąpa niż samo wejście na niego. Ayalu sąsiaduje z wulkanem Adwa, jednak widoczność nie była najlepsza, dopiero z drona coś się pojawiło."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz