środa, 30 marca 2016

Źródłem Yellowstone plama gorąca?

Natrafiłem ostatnio na stronie "Scientific American" na ciekawy artykuł dotyczący pochodzenia superwulkanu Yellowstone od gorącego punktu (plamy gorąca). Lecz nowe badania geofizyczne wskazują, że owa konwencjonalna hipoteza może być błędna. Gorący punkt nie mógł dosięgnąć powierzchni, gdyż został zablokowany przez płytę pochodzącą z dawnej płyty tektonicznej. Geolodzy z Uniwersytetu Illinois stworzyli model, w którym chcieli ukazać zarówno tektoniczną historię powierzchni, jak i geofizyczny obraz wnętrza Yellowstone w formie trójwymiarowej w ciągu minionych 40 milionów lat, aby odtworzyć dawne erupcje wulkaniczne w Yellowstone. Odtworzenie niektórych erupcji okazało się jednak niemożliwe, gdyż 100 milionów lat temu owa płyta została wprowadzona głęboko w płaszcz ziemski - wówczas płyty Pacyficzna i Północno-Amerykańska zaczęły się do siebie zbliżać. Pióropusz płaszcza opływał tonącą płytę i zaczęło rosnąć ciśnienie na jej przedzie. Około 15 milionów lat temu różnica ciśnień stała się zbyt duża i płyta zaczęła się rozdzierać. Pióropusz poniżej pulsował przechodząc przez płytę i powodując potężne wylewy magmy. Pomimo dziury w zatopionej płycie pióropusz nie przedzierał się dalej przez nią z powodu kleistości płaszcza. Zatem płyta tonęła dalej pociągając za sobą otaczający ją pióropusz aż w końcu dziura została zasklepiona, a pióropusz został zablokowany od docierania na powierzchnię na okres 15 milionów lat. Konwencjonalna hipoteza nie umie wytłumaczyć łańcucha erupcji wulkanicznych od czasu tych pierwszych powodzi bazaltu, a także erupcji formującej kalderę Yellowstone 2.1 miliona lat temu. Być może dodatkowym źródłem ciepła dla Yellowstone jest grzbiet Juan de Fuca oddalony od gorącego punktu Yellowstone o 1600 km.

Tyle nowa teoria. Grzegorz Gawlik podesłał mi kilkanaście zdjęć z finalnej wyprawy do Parku Narodowego Yellowstone, którą odbył zimą 2016 roku w ramach jubileuszowej wyprawy 100 Wulkanów. Tym razem nie będę się rozpisywał na temat poszczególnych atrakcji Yellowstone, które Grzegorz zobaczył, lecz od razu odeślę do jego opisów. Powiem tylko tyle: do tej pory w polskim internecie nie natrafiłem na tak wnikliwą relację podróżniczą z Parku Narodowego Yellowstone. Z tej relacji przebija jedna prawda: częstokroć najciekawsze miejsca znajdują się poza głównymi szlakami turystycznymi, trzeba tylko zrobić dokładny research i chcieć do nich dotrzeć. W wielu przypadkach absurdalnych obostrzeń władz parkowych wskazane jest też obywatelskie nieposłuszeństwo.

Yellowstone w trzech odsłonach poniżej:

http://www.grzegorzgawlik.pl/blog/item/643-superwulkan-yellowstone-1-3-west-yellowstone,-kanion,-wodospady-i-pole-gejzer%C3%B3w-norris-steamboat-geyser.html

http://www.grzegorzgawlik.pl/blog/item/644-superwulkan-yellowstone-2-3-najs%C5%82ynniejszy-gejzer-old-faithful,-%C5%BAr%C3%B3d%C5%82o-grand-prismatic,-trzy-pola-gejzer%C3%B3w-i-stada-bizon%C3%B3w.html

http://www.grzegorzgawlik.pl/blog/item/645-superwulkan-yellowstone-3-3-mineralne-tarasy-w-mammoth,-usa-bizony.html

Na zdjęciach Grzegorza charakterystyczne dla Yellowstone bizony, Fountain Pain Pot w Lower Basin, Liberty Point w Mammoth Hot Springs, Lower Terrace tamże, Beryl Spring w Gibbon Basin, erupcja gejzeru Old Faithful (Starego Wiarusa), Chinese Spring w Upper Basin, Trawertyn w Mammoth Hot Springs, Wielki Kanion Yellowstone, Norris Geyser Basin, Upper Terrace w Yellowstone, Grand Prismatic Spring, gejzer Steamboat, Main Terrace w Mammoth Hot Springs i północne wejście do Yellowstone.

Nowości wulkaniczne: - rankiem 30 marca 2016 roku niewielka emisja popiołu miała miejsce z sumatrzańskiego wulkanu Kerinci. Dostęp do jego wierzchołka zamknięto. - od 29 marca 2016 roku zaobserwowano erupcję kurylskiego wulkanu Chikurachki na wyspie Paramuszyr. Chmura popiołu sięga wysokości 3-4 km i rozciąga się na odległość 200 kilometrów w kierunku południowym i południowo-zachodnim.

poniedziałek, 28 marca 2016

Rozpoczęła się erupcja wulkanu Pavlof na Alasce

Wulkan Pavlof na Alasce zaczął 28 marca 2016 roku po południu nagle wybuchać. Pierwsze sygnały nadchodzącej erupcji pojawiły się na sejsmografach na 25 minut przed jej początkiem. Pilot samolotu dostrzegł chmurę erupcyjną nad wulkanem sięgającą wysokości 6-7.5 km. Obłok erupcyjny rozciągał się na odległość 700 km na północny wschód nad Alaską. Erupcję zwiastował skok aktywności sejsmicznej wulkanu. Kod czerwony awiacji dla Pavlof. Zdj. obłoku erupcyjnego Nikita Robinson/ Colt Snapp. Poprzednia erupcja wulkanu Pavlof ustała w listopadzie 2014 roku. Najbliższa mieścina Cold Bay jest zlokalizowana 60 kilometrów na południowy zachód od wulkanu. Opad popiołu miał miejsce w maleńkiej wiosce Nelson Lagoon. Anulowano dziesiątki lotów, w tym lokalne połączenia między Barrow, Bethel, Fairbanks, Kotzebue, Nome i Prudhoe Bay. Ucierpieli klienci przewoźników Alaska Airlines i PenAir.

EDIT: 29 marca erupcja Pavlof wciąż trwa, ale jej intensywność uległa redukcji. Tego samego dnia filipiński wulkan Kanlaon emituje obłok popiołu sięgający wysokości 1.5 km w trakcie trwającej 12 minut eksplozji.

Wczoraj silniejsza erupcja wulkanu Popocatepetl i słabe emisje popiołu z wulkanu Nevados de Chillan.

środa, 23 marca 2016

Eksplodujące jezioro Tobellus Mały

Odkąd usłyszałem o eksplozji jeziora Tobellus Mały w roku 1926 wiedziałem że muszę to jeziorko zobaczyć. Było to jedno z miejsc w Polsce, które mnie bardzo intrygowało, tym bardziej że nadal to jezioro jest bardzo mało znane. W każdym razie mniejsze jezioro Tobellus Mały sąsiaduje z większym Tobellus Duży w miejscowości Stańczyki. Słynne tamtejsze mosty kolejowe o wysokości 31.5 metrów są od obu jezior oddalone o około 1 kilometr. Oba jeziorka nie mają absolutnie nic wspólnego z aktywnością wulkaniczną - są to jeziora powstałe w rynnie po wytopieniu dużych brył lodu, inaczej jeziora wytopiskowe bądź po prostu oczka. Bardziej interesowało mnie z tej dwójki jeziorko Tobellus Mały. Dlaczego? Ponieważ istnieją udokumentowane relacje historyczne że Tobellus Mały eksplodowało. Stało się to 30 czerwca 1926 roku po południu. Nadchodząca burza spowodowała wybuch gazu błotnego (metanu) znajdującego się na dnie jeziora. Powstała fontanna błota o wysokości kilku metrów (2-3 metrów w jednym opracowaniu), jezioro znikło i po pewnym czasie pojawiło się znowu (21 sierpnia 1926 roku). Eksplozja mieszanki metanu i tlenu podobno była na tyle silna że wyrzuciła 100 tonowe bryły osadów w promieniu 200 metrów od jeziorka. Wybuch jeziora podobno spowodował ofiary śmiertelne, choć tego akurat nie udało mi się potwierdzić. W wyniku eksplozji powstała całkowicie nowa misa jeziorna. Po wybuchu jezioro badał profesor André z Królewca wraz z dwoma asystentami i stwierdził że doszło do eksplozji zgromadzonego na dnie metanu. Niemiecka Wikipedia pod hasłem Kleine Dobellus podaje datę 30 czerwca 1926 roku.

Byłem nad jeziorem Tobellus Mały dzisiaj w godzinach popołudniowych. Brzegi jeziorka (w odróżnieniu od sąsiedniego Tobellus Duży) są dość mocno zarośnięte, ale udało mi się obejść oczko z jednej strony. Brnąłem przez niewielki las i nadbrzeżne trzęsawisko chcąc się przyjrzeć jedynemu w Polsce eksplodującemu jezioru (nie znam innych, jak ktoś zna to niech da mi znać). Garść ogólnych informacji o Tobellus Mały: głębokość maksymalna 13.6 metrów, powierzchnia 0.58 hektarów, długość 105 metrów, szerokość 56 metrów. Zastanawiają mnie jedynie rozbieżne daty eksplozji podawane w nielicznych wzmiankach historycznych i opracowaniach na ten temat: 31 maja 1926/30 czerwca 1926 czy rok 1927. Dlaczego?

Eksplodujące jeziora kojarzyły mi się do tej pory jedynie z Kamerunem (erupcje limniczne jezior Monoun i Nyos w latach 1984 i 1986 emitujące zabójczy CO2). Miło zatem wiedzieć że takie jeziorko znajduje się też w Polsce.

Na zdjęciach jeziora Tobellus Duży, Tobellus Mały oraz mosty kolejowe Stańczyki (czasem nazywane Akweduktami).

W pierwotnym założeniu miał być blog o krajobrazach wulkanicznych, a wyszło na to że wrzucam też zdjęcia miejsc w Polsce, które mnie intrygują. Niekoniecznie wulkanicznych. :-) Pełna galeria z jezior Tobellus poniżej:

http://volcanic-landscapes.blogspot.com/2016/03/exploding-lake-tobellus-small-tobellus.html

Zastanawiam się ile metanu znajduje się obecnie na dnie Tobellus Mały. Chciałbym aby zostały zorganizowane precyzyjne badania naukowe na ten temat.

sobota, 19 marca 2016

Wywiad z Marcelem Korkusiem i zdjęcia wysokogórskiego jeziora Cerro Tipas

Kibicowałem wyprawie Cazadero Diving Expedition 2016 od samego początku. Wyprawa okazała się całkowitym sukcesem, gdyż Marcel Korkuś zanurkował w jeziorze wysokogórskim zlokalizowanym na andyjskim wulkanie Cerro Tipas i znajdującym się na obecnie ustalonej wysokości 5985 metrów nad poziomem morza, a jego wyczyn niewątpliwie kwalifikuje się do księgi rekordów Guinnessa. Wysokogórskie jeziora znajdujące się na zboczach andyjskich wulkanów bądź w ich kraterach są dla mnie bardzo interesujące. Po pierwsze, wiele z tych zbiorników wodnych zasilanych przez lodowce może zawierać unikalne ekosystemy mikroorganizmów żyjące w bardzo surowych warunkach. Po drugie, wiele z tych jezior pozostaje nieodkrytych - to są białe plamy geograficzne, dotąd nie eksplorowane. Innymi słowy są to miejsca fascynujące dla wielbicieli geografii nieodkrytej. Zapraszam do przeczytania wywiadu z Marcelem Korkusiem, który 7 marca 2016 roku zanurkował w jeziorze Cerro Tipas i do obejrzenia unikalnych zdjęć z tego dotąd nie zbadanego miejsca.

Jaki był główny cel i cele poboczne wyprawy Cazadero Diving Expedition 2016?

Celów było kilka. Oprócz ustanowienia nowego rekordu świata i Guinnessa w nurkowaniu wysokogórskim wyprawa miała charakter badawczy. Chcieliśmy dotrzeć do tego zbiornika, aby potwierdzić jego istnienie. Określić rzeczywiste wymiary, czy jest on zasolony. Określenie maksymalnej głębokości, stwierdzenie, czy żyją w nim jakieś organizmy, pobranie próbek wody i osadów dennych. Sprawdzenie przy pomocy GPS-ów na jakiej rzeczywistej wysokości znajduje się tafla tego zbiornika. W trakcie wyprawy prowadziłem również poszukiwania zaginionego turysty z Ukrainy, który zaginął w marcu 2014 roku w okolicach wulkanu Olmedo.

Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziałeś się o istnieniu jeziora wysokogórskiego na wulkanie Cerro Tipas? Skąd pomysł, by tam zanurkować?

Temat nurkowania wysokogórskiego interesował mnie już od kilku lat. O istnieniu zbiornika wodnego dowiedziałem się z internetu. Podczas przeglądania stron internetowych natknąłem się na pierwsze zdjęcia satelitarne tego zbiornika. Stwierdziłem wtedy, że zorganizowanie wyprawy nad to jezioro oraz możliwość zanurkowania w nim będzie ciekawą wyprawą. Exploracją, czyli tym co w nurkowaniu lubię najbardziej a dodatkowo będziemy mogli się przyczynić do zbadania tego miejsca i dostarczenia dla wszystkich ludzi większej liczby informacji na temat „białych plam” na naszej planecie.

Jakie zagrożenia są związane z nurkowaniem tak wysoko?

Nurkowanie wysokogórskie wciąż nie jest dobrze zbadane. Szczególnie, że tabele nurkowań wysokogórskich kończą się na wysokości 2400 m n.p.m. a ludzi wykonujących nurkowania powyżej 4000 było bardzo niewielu. Natomiast powyżej 5000 m n.p.m. nurkowało bardzo niewielu ludzi. Można ich policzyć na palcach obydwu rąk. Było to nurkowanie eksperymentalne. Z nurkowaniem na wysokości wiąże się szereg problemów. Podstawą jest bardzo dobra aklimatyzacja i samopoczucie przed nurkowaniem. Z drugiej strony prowadzenie zbyt długie aklimatyzacji jest niekorzystne jeśli chodzi o poziom hematokrytu oraz okienko tlenowe. Zbyt nadmierny obrzęk płuc utrudnia wymianę gazową w trakcie nurkowania i po nim. Kolejnym zagrożeniem jest możliwość wystąpienia choroby dekompresyjnej oraz hipotermii. Jakakolwiek pomoc na takiej wysokości i w tamtym rejonie była by niemożliwa ze względu na niedostępność służb ratowniczych.

Jak przebiegała aklimatyzacja na Cerro Tipas?

Przed dotarciem do CB na wysokości 5300 spędziliśmy ponad tydzień na aklimatyzacji na wysokości 4000 m. W drodze nad samo jezioro (5985 m n.p.m.) mieliśmy jeszcze założony obóz pośredni C1 na wysokości 5720 m. Aklimatyzacja podczas całej wyprawy była jednym z kluczowych elementów, aby móc bezpiecznie przeprowadzić całe nurkowanie. Byliśmy mocno uzależnieni od pogody, której się obawialiśmy, aby nam nie pokrzyżowała planów dotarcia do zbiornika.

Opisz proszę jak wyglądało jezioro, gdy się natknęliście na nie po raz pierwszy. Jaka jest jego średnica, głębokość, geneza powstania i gdzie się ono znajduje?

Jezioro posiadało podłużne wymiary. Powierzchnia lustra wody wyniosła po zmierzeniu w przybliżeniu 25000 metrów kwadratowych. Jezioro znajduje się w obniżeniu terenu. Idąc do jeziora trzeba pokonać przewyższenie terenu, wynoszące 6010 m n.p.m. Woda w jeziorze jest słona. W momencie odpowiedniego nasłonecznienia można po kolorze wody stwierdzić jakie są głębokości. Dookoła zbiornika znajdowały się w niektórych miejscach seraki lodowe oraz dwa większe lodowce. Głębokość jeziora wynosi 5 metrów. Wymiary mam zapisane na GPSach muszą one jeszcze zostać przeliczone. Wymiary wynosiły ok 90 m na 150 m. Kształt jeziora jest nieregularny a na brzegu widać niewielkie wahania poziomu wody.

Jak długo w nim nurkowałeś i co ewentualnie znalazłeś na dnie? Jak wyglądało jego dno? Czy dostrzegłeś pod wodą jakiekolwiek ślady życia?

Pod wodą przebywałem ponad 20 minut. W samej wodzie spędziłem wcześniej 140 minut na poszukiwaniu najgłębszego miejsca. Dno było płaskie z niewielką ilością osadów dennych. Pod osadami dno zbiornika było kamieniste. Pod wodą dostrzegłem nieokreśloną jeszcze ikrę oraz mikroorganizmy te same, które prawdopodobnie ograniczały widoczność w jeziorze podczas wyprawy Medexpedition. Pod wodą znajdował się plastikowy worek, który prawdopodobnie został przywiany przez wiatr i zatonął.

Jak myślisz czy takich jezior w argentyńskich Andach może być więcej? Dlaczego ich eksploracja jest tak ważna? Czy zamierzasz w przyszłości ponownie zanurkować na takiej wysokości?

Zanim dotarliśmy do naszego jeziora mijaliśmy po drodze 4 inne zbiorniki wodne sporych wymiarów. Podczas trekkingów na wysokości 5000 m n.p.m. również odkryłem nowo powstające zbiorniki, które tworzyły się z topiących seraków lodowych. Zbiorniki na dużych wysokościach wraz z upływem czasu się powiększają, jeśli są regularnie zasilane w wodę. Tworzenie się nowych zbiorników determinują zmiany klimatyczne, które zachodzą. Część z nich jest tylko tymczasowa i uzależniona od występowania wyższych temperatur latem. Część z nich istnieje już od wielu lat. Są zamkniętymi ekosystemami, w których może występować życie. Niesklasyfikowane organizmy.

Szykuję kolejną wyprawę. O szczegółach poinformuję na FB strony Cazadero Diving Expedition 2016 za jakiś czas. Będzie to również wyprawa nurkowa oraz związana z badaniami i eksploracją wcześniej niezbadanego miejsca.

Wszystkie zdjęcia Marcel Korkuś/ Cazadero Diving Expedition 2016.

EDIT: Na stronie Cazadero Diving Expedition pojawiła się informacja że odczyn pH jeziora Cerro Tipas wynosi 4.5, zatem można uznać ów zbiornik za jezioro kwaśne (pH 4.5-5.5) Niewiele organizmów może żyć w takich jeziorach. Może jakieś ekstremofile?

piątek, 18 marca 2016

Tristan da Cunha

NIGHTINGALE ISLAND - Nightingale Island (Wyspa Słowicza) należy do grupy wysp Tristan da Cunha. To mocno zerodowany stratowulkan o dwóch wierzchołkach na północnym krańcu wyspy (wysokości odpowiednio 337 metrów i 293 metry). Wyspę otaczają strome klify. 16 kilometrów od Nightingale Island znajduje się Wyspa Inaccesible (Niedostępna) będąca wygasłym wulkanem i również obwarowana przez klify sięgające wysokości aż 300 metrów. Na otoczonej przez wodorosty Wyspie Słowiczej znajdują się wylewy trachitowej lawy. Do ostatniej erupcji na Nightingale doszło 39 000 lat temu. Lecz w nocy z 29 na 30 lipca 2004 roku miał miejsce sześciogodzinny rój trzęsień ziemi zlokalizowany na południowo-wschodnim podmorskim zboczu Nightingale. Gdy aktywność sejsmiczna zanikła rybacy z Tristan da Cunha zaczęli znajdować w pobliżu ich wyspy duże fragmenty fonolitycznego pumeksu ważące nawet 10-12 kilogramów. Prawdopodobnie w okolicy Nightingale Island doszło do podmorskiej erupcji. Do ostatniej erupcji na Tristan da Cunha doszło w 1961 roku. Na Nightingale gniazdują liczne morskie ptaki m.in. albatrosy i pingwiny.

GOUGH ISLAND - Wyspa Gough (Diego Alvarez) znajduje się około 340 kilometrów na południowy wschód od grupy wysp Tristan da Cunha (Inaccesible, Nightingale i Tristan da Cunha). To stary i zerodowany wulkan tarczowy aktywny ostatni raz w plejstocenie. Od 1956 roku na wyspie Gough działa stacja meteorologiczna z sześcioosobowym personelem. Gough jest jednym z najbardziej osamotnionych skrawków lądu na Ziemi.

Grzegorz Gawlik odwiedza Craters of the Moon

Na krótko przed finiszem swojej ostatniej wyprawy Grzegorz Gawlik odwiedza Craters of the Moon w stanie Idaho. Kiedyś wrzucałem zdjęcia z tego miejsca i Parku Narodowego Yellowstone Anny Maj, które zrobione zostały latem. Grzegorz odwiedził Craters of the Moon przyprószone śniegiem, gdy ludzi wokół nie było. Tak jest najlepiej zwiedzać wulkany - jeśli już musicie iść w jakiejś grupie z przewodnikiem to po prostu wysforujcie się na przód, a najlepiej ucieknijcie od przewodnika. Tak aby na wulkanie spędzić jak najwięcej czasu. Jeśli chodzi o Craters of the Moon to dominuje tam typ lawy pahoehoe, czyli lawy sznurowej emitowanej z systemów tub wulkanicznych. Do jednych z najmłodszych struktur wulkanicznych w Craters of the Moon należy wylew lawy Big Craters, który ma około 2200 lat. Natomiast mający około 2075 lat wylew lawy Blue Dragon pokrywa obszar 280 kilometrów kwadratowych. Jak słusznie Grzegorz pisze w swoim opisie Craters of the Moon uchodzi za wulkan drzemiący. Może kiedyś się przebudzi.

http://grzegorzgawlik.pl/blog/item/642-craters-of-the-moon-czyli-ksi%C4%99%C5%BCyc-na-ziemi,-dok%C5%82adnie-w-idaho.html

Kolekcja kawałków law zabieranych przez Grzegorza z wulkanów czy obszarów wulkanicznych robi wrażenie. Sam starałem się zabierać tego typu pamiątki z wulkanów na których dotychczas byłem.

niedziela, 13 marca 2016

Wyprawa na wulkany Sinabung, Sibayak i Toba - relacja Tomka, 17-19.02.2016

Czytelnik mojego bloga Tomasz wybrał się w lutym 2016 roku w rejon sumatrzańskiego wulkanu Sinabung, aby przypatrzeć się jego aktywności erupcyjnej. Odwiedził również wulkan Sibayak z pięknym jeziorkiem kraterowym oraz kalderę Toba, której kolosalna erupcja 74 000 lat temu była jedną z najpotężniejszych erupcji wulkanicznych w ciągu 2 milionów lat (8 w skali VEI). W związku z codzienną aktywnością erupcyjną Gunung Sinabung kryzys humanitarny zdaje się trwać bez końca. Ponad 10 000 ludzi, czyli 3000 rodzin zmuszonych zostało do opuszczenia swoich wiosek i zamieszkania w przjściowych obozach. Oddaję Tomkowi głos (wszystkie zdjęcia są jego autorstwa).

"Byliśmy tam w dniach 17-19.02. Wyruszyliśmy z Medan do Berastagi, miasteczka pod Sibayakiem. Po 2 godzinach byliśmy na miejscu, szybkie zakwaterowanie w hotelu i jedziemy na wulkan. Droga jest mocno zniszczona ale można wjechać dość wysoko, później do krateru niecała godzina drogi. W połowie słychać już "syk" wulkanu. Pod kraterem widać już pierwsze solfatary, czuć silny zapach siarki i coś szczypie w oczy. W kraterze jest małe, płytkie jeziorko, następne siarkowe solfatary - w sumie ok 10-12. Mieliśmy nadzieję, że będzie fajny widok na Sinabung ale chmury niestety zasłaniały wszystko. Ze szczytu widać było krawędź starej kaldery Sibayaka, ma dobrych kilka kilometrów. Znalazłem jeszcze rudy otwór bez pary ale za to z duszącymi gazami, aż mnie przytkało jak podszedłem za blisko. Sibayak ma fajny klimat; słuchać głośny syk, para, siarka, szaro-rudo-żółte kolory i co najlepsze zero ludzi. Schodzimy, dzień się kończy ale mamy jeszcze nadzieję podjechać pod Sinabung, główny cel wyjazdu.

Podjeżdżamy od wschodu i szukamy drogi prowadzącej wzdłuż zbocza gdzie schodzą spływy piroklastyczne. Sinabung, od tej strony to dość symetryczny stożek, jest słaba widoczność przez zachodzące słońce ale widać, że góra dymi. Znajdujemy drogę, po chwili jest szlaban podniesiony w górę, więc wjeżdżamy w strefę ewakuacji. Oceniałem wcześniej, że droga prowadzi od 1 do 0,5km od strefy zniszczeń ale mogło być momentami bliżej. Do przejechania mamy kilka km, po prawej wulkan, po lewej pola uprawne, drogi ucieczki tylko tył i przód. Im bliżej, tym widzimy więcej szczegółów; spaloną dżunglę, zniszczone pola, naniesiony materiał ze spływów i lawin, dymiące jeszcze skały, które musiały przed paroma chwilami stoczyć się z góry. Mijamy opuszczone wioski, dojeżdżamy do miejsca gdzie spalone drzewa są już kilkadziesiąt metrów od naszej drogi. Zbocze jest strome i w tym miejscu można się poczuć delikatnie mówiąc nieswojo. Przyśpieszmy w związku z tym, mijamy kolejny podniesiony szlaban i wyjeżdżamy na bardziej bezpieczny teren. W tej strefie nie spotkaliśmy nikogo. Gdybyśmy byli na tej drodze około tydzień później - 26.02, jak była większa erupcja i materiał spływał dość szeroko, to było by gorąco - film tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=G9t1NGB7KYY

Następnego dnia mieliśmy w planach Tobę ale jeszcze podjechaliśmy pod Sinabung, tak na odległość około 2 km od strefy zniszczeń. Opłaciło się, bo pogoda była lepsza i zaliczyliśmy nieduży spływ piroklastyczny. Schodził na płd.-wschodnią stronę, do połowy zbocza, mógł mieć ok 2 km. Wybuchu nie było widać, szczyt był w chmurach znowu.

Jedziemy nad Tobę, po drodze mijamy 2 wygasłe wulkany. Jak się dojeżdża to nie ma podjazdu w górę, jest pagórkowaty teren i zjazd w dół do krateru. Toba to takie zapadlisko. Zjechaliśmy na sam dół, do wioski na wodzie, pojeździliśmy po okolicy i wróciliśmy na górę. Widoczność jak zwykle słaba ale widać było Samosir i po drugiej stronie wulkan Pusuk Buhit. Mieliśmy w planach jechać na tamta stronę ale drogi na Sumatrze i ruch na nich ograniczają szybką jazdę. Ogólnie Toba jakiegoś dużego wrażenia nie robi, jak by ktoś nie wiedział, że to superwulkan to uznałby to za wielkie jezioro w górach.

Następnego dnia już wyjeżdżaliśmy z Berastagi i na pożegnanie, przy śniadaniu, Sinabung jeszcze wybuchł, chyba hydrotermalnie. Widzieliśmy to tak z odległości około 12 km z hotelu Miutara - mogę polecić jako dobry punkt obserwacyjny na Sinabung. Po tym miłym pożegnaniu, co nas trochę wstrzymało, rozpoczęliśmy 100 km rajd na lotnisko do Medan. Na szczęście zdążyliśmy.

Może przyda się komuś info na temat jazdy samochodem po Indonezji. Mieliśmy wynajęty samochód i jeździliśmy sami, co jest tam odradzane. Muszę się z tym zgodzić. Jazda po tamtych drogach to jest totalny hardcore. Pierwsze kilometry jazdy to jest wrażenie, że wszyscy chcą cię zabić. Spychanie z drogi, wyprzedzanie przed zakrętem, wyprzedanie na trzeciego albo i czwartego to jest standard, jazda bez świateł w nocy i w deszczu to samo, sygnalizacja jakiegokolwiek manewru odbywa się tylko klaksonem, kierunkowskazy są dla nich zbędne, itp. Ja lubię jeździć samochodem, sport samochodowy też lubię, przejechałem setki tysięcy km ale jak wsiadłem tam za kierownicę, to czułem się jak bym pierwszy raz w życiu jechał samochodem. Na drugi i trzeci dzień jak już poznałem ich zachowania, jak zaliczyłem dwa ratowania w plener przed czołówką z ciężarówkami, to już było lepiej. Jeśli ktoś ma jakieś obawy co do jazdy w Polsce i nie lubi jeździć samochodem to szczerze odradzam jazdę po Sumatrze."

Filmik z Sinabungiem:

https://www.youtube.com/watch?v=pYToolKLLEc&feature=youtu.be

Dwa filmiki z wulkanu Sibayak przedstawiające tamtejsze wyziewy wulkaniczne:

https://www.youtube.com/watch?v=2RjWKpXaBjY

https://www.youtube.com/watch?v=Zqmt_eYGvIY&feature=youtu.be

Jeśli ktoś chciałby się ze mną podzielić wrażeniami z jakiejś interesującej wyprawy na wulkan poproszę o kontakt mailowy: krawczykbart@yahoo.com.