czwartek, 18 lutego 2016

Grzegorz Gawlik wchodzi na wulkan Popocatepetl

Meksykański Popocatepetl uchodzi za najaktywniejszy wulkan w Meksyku. W stanie niemal ciągłej erupcji znajduje się od 2004 roku. Wulkan ten jest stale monitorowany przez CENAPRED - monitoring obejmuje m.in. jego aktywność sejsmiczną oraz regularne emisje gazu i pary wodnej, czasem popiołu. Mimo tych niedogodności dla podróżnika i eksploratora Grzegorza Gawlika nie ma rzeczy niemożliwych. Postanowił wspiąć się na Popocatepetl i to zrobił. A nie było łatwo, gdyż dostęp do wulkanu blokuje wojsko, strażnicy i policja, lata nawet helikopter. Wulkan można zdobyć od strony Tlamacas, ale tak jak wspomniałem lokalne służby utrudniają dostęp do wulkanu. Jedyne wyjście w takiej sytuacji to na Popo się zakraść, po prostu dotrzeć na skraj krateru niezauważony. Tak też uczynił Grzegorz postępując wedle zasady "Nie ma granic, są tylko opory". Wspinaczka na wulkany będące w stanie erupcji dla niektórych może wydawać się szaleństwem, igraniem z własnym życiem, jednak prawdziwa eksploracja wymaga ryzyka i poświęceń. Obecnie bardzo rzadko ktoś dociera na wierzchołek Popo. To nie lada wyzwanie. Trasa, którą Grzegorz wybrał okazała się trudna i wymagająca. Tym bardziej że podróżnik nie wziął raków. Wierzchołek Grzegorz osiągnął 8 lutego o godzinie 8 rano. Warto przytoczyć tutaj kilka jego słów:

"Z krateru wydobywało się mnóstwo gazów, dominował siarkowodór, nie było wiele widać. Zresztą gdy dochodziłem do szczytu, zaatakowała mnie chmura gazu (wiatr zmienił kierunek), w pośpiechu zakładałem maskę, gogle i kask. El Popo oferuje świetne widoki, m.in. na Iztaccíhuatl. Na szczycie byłem jakieś pół godziny, słyszałem dwa wybuchy z krateru. Na szczęście ich niewielka siła nie zagroziła mi w żaden sposób, taki wybuch jak 25 stycznia zmiótłby mnie w sekundę."

Zejście z wulkanu okazało się trudne, pełne upadków i potłuczeń. Ale Grzegorz może być z siebie dumny, gdyż zrobił coś na co niewielu byłoby stać. I nie został przez nikogo zatrzymany. Osobiście podzielam jego opinię co do miejscowych służb, które utrudniają ludziom wspinaczkę na aktywne wulkany. Kwestia bezpieczeństwa to jedno, ale czasem te blokady zakrawają o paranoję.

Tym bardziej że status Popocatepetl (stan na 18 lutego 2016 roku) obecnie to niska aktywność erupcyjna - mniej niż 10 słabych eksplozji w ciągu ostatnich siedmiu dni. W nocy krater wulkanu żarzy się, co wskazuje na powolną ekstruzję lawy.

Więcej tutaj: http://grzegorzgawlik.pl/blog/item/633-wulkan-popocatepetl-5424m-igranie-z-ogniem.html

Wszystkie zdjęcia Grzegorz Gawlik. Spójrzcie na imponujący i pełen toksycznych gazów krater Popo. Coś pięknego. Uwielbiam takie krajobrazy. Post-apokaliptyczne, jałowe i cudowne. Grzegorz po wejściu na Popo zdobył później najwyższy meksykański wulkan, czyli drzemiący Orizaba, obserwował erupcję wulkanu Colima oraz zdobył wulkan Paricutin. Fajnie że wśród wspinaczy jest choć jeden który skupił się prawie wyłącznie na wulkanach, a nie na 'zwykłych' górach. I do tego jego obecna wyprawa ma charakter wyczynowo-badawczy.

Co poza tym? 18 lutego doszło do emisji popiołu z krateru Nakadake wulkanu Aso. Wczoraj doszło też do emisji popiołu (wysokość 2.7 km) z wulkanu Ambrym, prawdopodobnie z któregoś z kraterów, które zawierają aktywne jeziora lawy, czyli Benbow albo Marum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz