Gregor Gawlik z żelazną konsekwencją realizuje niesamowitą jubileuszową wyprawę w ramach projektu 100 Wulkanów. W drodze do Meksyku przez Chile, Peru, Ekwador i Kolumbię udało mu się zobaczyć wraz z przewodnikiem czynny i dość rzadko odwiedzany wulkan Sangay o wysokości 5230 metrów. Rzeczywiście Sangay jest wulkanem zazwyczaj pomijanym w Ekwadorze, turyści wolą się wspinać na Cotopaxi czy Chimborazo. Aby poobserwować Sangay z bliższej odległości Grzegorz wraz z 70-letnim przewodnikiem Roberto wspięli się na bezimienne wzgórze o wysokości 4336 metrów. Sangay uchodzi za jeden z najaktywniejszych wulkanów w Ekwadorze (obok Tungurahua i Reventador), ale 31 stycznia 2016 roku wulkan (na zdjęciu Grzegorza) nie przejawiał żadnej aktywności. Ostatnie info o umiarkowanej aktywności erupcyjnej Sangay, prawdopodobnych eksplozji strombolijskich z wierzchołka wulkanu mam z dnia 13 marca 2015 roku.
Sangay obserwował w 1958 roku Tony Halik, który opisał ten wulkan w książce "100 000 kilometrów przygody".
"Prawdę znaliśmy tylko my dwoje i byliśmy zdecydowani ostatecznie zbadać tajemnicę wulkanu Sangay. Jakby odgadując nasze myśli, wulkan odsłonił wreszcie swą twarz, niemal zawsze ukrytą w chmurach. Prezentował się nam w całej okazałości. Wieczny śnieg okrywał jego zbocza, a kolumna dymu wznosiła się z krateru."
Relacja z podróży: http://grzegorzgawlik.pl/blog/item/632-z-chile-przez-peru,-ekwador-z-postojem-ko%C5%82o-wulkanu-sangay,-kolumbi%C4%99-do-meksyku.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz