Grzegorz Gawlik był dla mnie uosobieniem podróżnika ekstremalnego, pragnącego przekraczać kolejne granice. Jako cele wspinaczkowe, wyczynowe i badawcze szczególnie upodobał sobie wulkany (wygasłe, drzemiące i czynne), po czym konsekwentnie je zdobywał w ramach autorskiego i unikalnego w Polsce Projektu 100 Wulkanów. Dążył do zrobienia w trakcie wulkanicznych wypraw czegoś nowatorskiego, odkrywczego, gdyż twierdził (z czym się absolutnie zgadzam), że w zakresie eksploracji wulkanów można zrobić wiele nowego (świadczy o tym chociażby mnóstwo dotąd niezdobytych i słabo zbadanych wulkanów rozsianych po świecie). Jego aktywność podróżnicza i eksploratorska czasem kojarzyła mi się z nieustraszonymi XIX wiecznymi pionierami polarnej i geologicznej eksploracji, tudzież z hipnotyczną brawurą francuskiej pary wulkanologów Maurice'a i Katii Krafft, o których poczynaniach tak pięknie opowiada film dokumentalny "Wulkan miłości" (2022) Sary Dosa. Greg niejednokrotnie ryzykował życiem i zdrowiem w trakcie wspinaczki na drzemiące i aktywne wulkany, gdyż dążył do dotarcia do miejsc, do których prawie nikt wcześniej nie dotarł, chciał zobaczyć i udokumentować miejsca niedostępne, badać nowo powstałe kratery i stożki, doświadczyć erupcji wulkanicznej z jak najbliższej odległości. Niejednokrotnie otarł się o śmierć (upadek na wulkanie Villarrica w Chile, śnieżyca na Etnie, gwałtowna burza na jednym z wierzchołków wulkanu Nevado Pissis, etc.)
Z jego niebagatelnych osiągnięć, które mi szczególnie zapadły w pamięć należy wyróżnić:
1) zdobycie najwyższego wulkanu na Ziemi Ojos del Salado od rzadko uczęszczanej strony argentyńskiej, w tym dotarcie do najwyżej położonych jeziorek na Ziemi i ich dokładne udokumentowanie, także dotarcie do najwyżej położonego obszaru geotermalnego na Ziemi.
2) wejście na czynny wulkan Popocatepetl w Meksyku.
3) odważna próba wejścia na wybuchający wulkan Fuego w Gwatemali.
4) zejście do krateru czynnego wulkanu Anak Krakatau w Indonezji w roku 2013.
5) wnikliwa eksploracja wszystkich kraterów centralnych wulkanu Etna, w tym wspinaczka na New SE Crater.
O Grzegorzu dowiedziałem się po raz pierwszy w 2014 roku czytając z nim wywiad dla portalu naTemat.pl. Ucieszyłem się, że jest ktoś w Polsce, kto wielbi wulkany tak jak ja. Później sam przeprowadziłem z nim 2-3 wywiady na niniejszym blogu, zrecenzowałem też jego książkę "Projekt 100 Wulkanów" (wydawnictwo Bezdroża), którą szczerze polecam. Widzieliśmy się dwukrotnie na dwóch prelekcjach podróżniczych, odwiedziłem go także w 2016 roku w Bytomiu. Wówczas oprowadził mnie po mieście, pokazał m.in. EC Szombierki, spacerowaliśmy po Wielkim Kanionie Bytomskim. Zachwyciłem się jego ogromną i pieczołowicie gromadzoną przez lata kolekcją minerałów. Zawsze przysyłał mi zdjęcia ze swoich wulkanicznych wypraw, które z przyjemnością umieszczałem wraz z relacjami na Wulkanach Świata. Dzielił się ze mną każdą zdobytą nową informacją. Otrzymałem też od niego zdjęcia do "Sekretów wysp wulkanicznych" - mojej debiutanckiej książki. Co prawda jest w niej tylko jedna jego fotografia (wulkanu Stromboli), ale ważne, że jest. Miałem się z nim spotkać niebawem w Szamotułach, przynajmniej taki był plan. Miałem.
Imponowała mi w jego aktywności podróżniczej, wyczynowej i eksploracyjnej jego twardość, drobiazgowość, determinacja, niespożyta ciekawość. Jednocześnie był osobą skromną, sympatyczną, wspierającą. Będzie mi go brakować. Żywię natomiast nadzieję, że jego barwne opowieści wulkaniczne, górskie i podróżnicze oraz osiągnięcia geologiczne zostaną zapamiętane przez wiele osób, które go ceniły.
Grzegorz zapewne spoczywa gdzieś na pokrytym śniegiem zboczu japońskiego wulkanu Ontake. Był człowiekiem na wskroś oddanym swojej pasji i żył według swoich zasad. Kochał wulkany i ich erupcje, w końcu był nazywany Panem Wulkanem. Ogromna szkoda, że jego Projekt nie zostanie dokończony.
Na fotografii Grega wulkan St. Helens.
Szkoda chlopaka. Czy mial ze soba jakis nadajnik GPS aby sie dalo sledzic jego lokalizacje?
OdpowiedzUsuń