niedziela, 8 stycznia 2023

Wezuwiusz i polscy romantycy, część I

                                                              

Wezuwiusz to najbardziej znany wulkan na ziemi. Wznosi się nad Zatoką Neapolitańską niczym nieprzewidywalny bóg. Historia erupcji góry w 79 r. n.e., która zniszczyła Pompeje i Herkulanum, grzebiąc te dwa starożytne miasta w płonących skałach i popiołach, była przedstawiana tak wiele razy w sztuce i literaturze, że nabrała już charakteru mitu. 

Od tego czasu Wezuwiusz wybuchał dziesiątki razy w ciągu kolejnych stuleci, czasami zabijając tysiące ludzi (jak w 1631 r.), innym razem niszcząc domy, a nawet całe wioski, ale nie pozostawiając po sobie śmiertelnego żniwa. 

O rok starszy od prezentowanego powyżej dzieła jest obraz Józefa Ignacego Kraszewskiego zatytułowany Widok ruin Pompei, wystawiany w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze. Na pierwszym planie kolumny i ściany odkopanego miasta, a w tle Wezuwiusz. Kraszewski nie był pierwszym Polakiem-poetą-pisarzem-wędrowcem, który zawitał w tamte strony i pobyt swój utrwalił: wierszem, listem, szkicem, obrazem. Zacznijmy od największego z Wieszczów.

Adam Mickiewicz przyjechał do Neapolu 8 maja 1830 wieczorem, po dwudniowej podróży z Rzymu. Towarzyszył mu Antoni Edward Odyniec – filomata i znajomy z czasów wileńskich. Spędzili w Neapolu i okolicach około 6 tygodni.

Najpierw zamieszkali w pokoju wynajętym przy via Concezione 39. 28 maja przeprowadzili się do nowego mieszkania przy Santa Lucia 28, do domu Santi e Combi, gdzie wynajęli 2 pokoje, każdy ze wspaniałym widokiem na morze.

1 czerwca Mickiewicz w towarzystwie Odyńca i trzech współtowarzyszy wybrał się na Wezuwiusza. Wspinaczka trwała ponad 1,5 godziny. Po dotarciu na szczyt odpoczywali podziwiając widoki, a potem zeszli na dno krateru. Dzisiaj o takim zejściu można tylko pomarzyć!                                                                                                    
Byłem w kraterze Wezuwiusza nad samą paszczą i zajrzałem w gardziel, w jego ogniu zapaliłem laskę i cygaro**.” – napisał później do Franciszka Malewskiego, filomaty i przyjaciela z czasów wileńskich.

5 czerwca w drodze powrotnej z kilkudniowej wycieczki do Salerno, poeta w towarzystwie - Antoniego Edwarda Odyńca oraz „przyjaciół Moskali”: Siemiona i Anastazji Chlustinów odwiedził ruiny Pompei. Oglądane ruiny wywarły na nim tak duże wrażenie, że przed samym wyjazdem z Neapolu postanowił zobaczyć Pompeje po raz drugi. 18 czerwca spędził cały dzień spacerując po tym wymarłym mieście. Był zachwycony jego pięknem. Intensywność wrażeń była dodatkowo potęgowana przez świadomość, że oglądane ruiny to jedynie namiastka dawnej świetności Pompejów.

W liście do Franciszka Malewskiego Mickiewicz pisał:

„Forum Pompei z kolumnami połamanymi, świątyniami i podstawami posągów najwspanialszym jest komentarzem forum rzymskiego. Nie można wystawić sobie, nie widząc, gustu i elegancji starożytnych; wszystkie sprzęty, od ołtarza aż do szal i wag miejskich, wiader i kociołków, zdaje się, że były rysowane przez dekoratorów dla teatru, dla wystawienia jakiej opery i baletu. Każdy pyta, gdzie w Pompei mieszkali biedni ludzie, bo każdy domek jest cackiem, jak gdyby dla ubrania ogrodu jakiego zbudowany. Szkoda, że wszystkie ozdoby odarto i przeniesiono do Muzeum. O malowidłach Pompei byłbym w humorze książkę napisać, a przynajmniej jaką deklamacją akademicką. Mało arcydzieł malarstwa nowożytnego może stanąć obok cudownych fresków, a rysunek zdaniem wszystkich nieporównany. Żadna galeria nie sprawiła na mnie tak wielkiego wrażenia.”

Dzień później Mickiewicz wraz Odyńcem opuścili Neapol i udali się w podróż powrotną do Rzymu. W trakcie pobytu w Rzymie powstał wiersz skierowany do bezskutecznie w tamtym czasie adorowanej Henrietty Ewy Ankwiczówny "Do H*** Wezwanie do Neapolu (Naśladowanie z Goethego)", w którym wspomina swą wyprawę na Wulkan:

„…..
Znasz-li ten brzeg,
Gdzie po skalistych górach
Strudzony muł
Swej drogi szuka w chmurach?
Gdzie w głębi jam
Płomieniem wrą opoki,
A z wierzchu skał
W kaskadach grzmią potoki?
Znasz-li ten kraj?...
Ach, tu, o moja miła!
Tu byłby raj,
Gdybyś ty ze mną była
!”

W wydanej w Dreźnie w 1832 roku, 3 części Dziadów, który to utwór jest próbą rozliczenia się poety z samym sobą i z wyrzutami sumienia, z powodu nie wzięcia udziału w powstaniu listopadowym inny polsko-węgierski bohater, powstaniec – Józef Wysocki, w Scenie 7 - Salonie Warszawskim przemówi słowami: 

"Nasz naród jak lawa, 
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi."                                                                                                                            
Dzięki wezuwiańskim doświadczeniom znalazł Mickiewicz figurę oddającą osobliwość polskiego narodu. Oto powierzchniowa martwość, pod którą kryje się niewidzialny nurt podskórny, wytrwały zapał zniewolonego ludu kipiący w głębi, a który może wybuchnąć po latach, tak jak się stało po 123 latach zaborów. 

Mickiewicz wszedł na Wezuwiusz 1 czerwca 1830 roku, sześć lat później w czerwcu, w tym samym miejscu stanął Juliusz Słowacki.

Słowacki przyjechał do Neapolu 5 czerwca 1836 roku. Towarzyszyli mu krewni, z którymi spotkał się kilka tygodni wcześniej w Rzymie. Był to brat jego matki —Teofil Januszewski i jego żona Hersylia. W Neapolu spotkał także innych znajomych z Liceum Krzemienieckiego.

Poeta zamieszkał wraz z Januszewskimi nad samym morzem przy ulicy Santa Lucia 28 (podobnie jak Mickiewicz) i spędził tam łącznie około 2 miesięcy. Okna jego mieszkania wychodziły bezpośrednio na morze, dzięki czemu mógł podziwiać piękny widok ze swojego balkonu, co zresztą było jego ulubionym zajęciem:

„Od piętnastu już dni siedzę w oknie moim, na ulicy św. Łucji, w Neapolu, patrząc na błękitne morze, na Wezuwiusz, na Neapol ciągnący się w półokręgu na lewo, w dzień biały, w nocy jaskrawy tysiącem świateł.” – pisał w liście do matki. I dalej:

„Zachwycony jestem Neapolem, nigdy przedtem nie miałem wyobrażenia o Neapolu – nie wiedziałem, jak ten Wezuwiusz stoi na straży z boku zatoki, otoczony u spodu białym wieńcem małych domków – nie wiedziałem, że można mieszkać o 12 kroków od brzegu morskiego i mieć morze dziedzińcem domu swojego, a Wezuwiusz latarnią stojącą u bramy”.

W ciągu dwu pierwszych tygodni pobytu odwiedza Pompeje i Herkulanum, a także wspina się na Wezuwiusza, o czym 20 czerwca pisze do matki:

„…Pompeje nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Chodziłem po ulicach Pompei z cygarem w zębach jak po spalonej wiosce. Uliczki małe, brukowane przed wiekami, z dwóch stron grobowcem i domki, bez dachów i sufitów, uróżowane jak stare kobiety szczątkami czerwonych malowideł. Małe framugi wylepione muszelkami, z których niegdyś lały się źródła wody, dziś nie płaczące, Świątynia Izys mała, z wyrocznią, która dziś restaurowana ledwie by na małych dzieciach uczyniła wrażenie strachu. Mały cyrk teatralny odkryty – ani przy jego kolumnach stoją zaschłe trupy aktorów, ani po schodach siedzą spaleni na węgiel słuchacze.”

„Kiedy patrzę na Wezuwiusz i na białe domki u stóp jego nad morzem, myślę, że można byłoby w jednym z tych domków szczęśliwe pędzić życie – trzeba by tylko z trzykroć majątku. Wtenczas ty, moja droga, miałabyś mieszkanie z ogródkiem pełnym róż, tulipanów i anemonów – ja miałbym także cichą i żaluzjami zielonymi zasłoniętą pracownią, łódkę z białym żagielkiem na morzu, konia – a potem może miłą i dobrą żonę, różowe dzieci – a potem niechby choć popiół przysypał nasze grobowce”

Na tym tle zupełnie inaczej przedstawia się Wezuwiusz, na którego wchodzi wraz z Januszewskim i dwójką przyjaciół. Wybierają się pod wieczór, nocują w domku pustelnika, znajdującym się tuż przed samym szczytem, tak by obserwować wschód słońca:

„(...) przed wschodem słońca ruszyliśmy dalej. Trudno się było drapać po osypującym się popiele, ale widok roztrzaskanego szczytu Wezuwiusza wynagrodził nam trud podjęty. Nic piękniejszego, jak ten piekielny obraz żużlowych skał. Niektóre czerwone się wydają jak ogień, inne złotym kolorem siarki umalowane błyszczą od wschodzącego słońca, z niektórych miejsc wydobywają się białe kosmyki dymu. Dalej ogromna przepaść krateru, cicha teraz i połykające rzucane w nią kamienie z ogromnym hukiem. Gdzieniegdzie żużle jeszcze gorące i ciepłe powietrze z ziemi wydobywa się jak z pieca. – Z tej równiny żużlowej widzieliśmy wschód słońca. Nieraz już ta gwiazda zastawała mnie na szczytach gór. Może już mnie zna z twarzy witając mnie tak często pierwszego na ziemi.”

I dalej w horrorowej tonacji:

Na wulkanie przychodziły mi do głowy różne dziwaczne myśli. Na przykład – myślałem sobie, że nie byłoby cudem wielkim przyrodzenia, gdyby trumny złych ludzi, zakopane w ziemi, przerzynały się przez nią jak strumienie i wpadały podziemnymi drogami do żaru wulkanicznego”.                                                                                                        

Pod koniec czerwca na miesiąc przenosi się do Sorrento, ale Wezuwiusz dalej będzie stał za oknem jego wynajętego mieszkania. W sierpniu dojrzewa w nim decyzja o wyprawie do Ziemi Świętej i Egiptu.

Zanim ruszy w dalszą podróż zdoła jeszcze napisać do matki i przesłać jej oryginalną pamiątkę z Wezuwiusza: „wanienkę z lawy na łzy po Julku”.

24 sierpnia 1836 roku opuszcza ostatecznie Neapol, by po czterodniowej podróży przez Apulię do Otranto, wsiąść tam na kursujący co tygodnia statek do Korfu i podążyć w dalszą podróż. Będąc już w Egipcie w Pieśni 1 poematu „Podróż do Ziemi Świętej”,  wspomina widok Wezuwiusza: 

"A jednak, gdyby mniej pamięci bólu
Zachceń i marzeń, a więcej rozsądku:
Toby mi dobrze było w Neapolu,
Gdzie przed oknami na prawym przylądku
Widziałem szare więzienie stolicy,
A zaś Wezuwiusz górą, po lewicy.
 
Błękitne morze pomiędzy więzieniem
A między górą popiołów i lawy
Czekało ciche, aż góra płomieniem,
A konstytucją buchnie wulkan prawy."

A w poprzedzającym poemat Hymnie pisanym 20 października 1836 roku o zachodzie słońca, na morzu przed Aleksandrią, płakał będzie nad swym losem poety-wygnańca tęskniącego za Ojczyzną.
 
"Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może, 
Smutno mi, Boże! "
                                                                     
Za to w napisanym parę dni później wierszu „Do Teofila Januszewskiego” raz jeszcze będzie wspominał czas spędzony w Neapolu, u podnóży Wezuwiusza:
 
"Gdzie dziś Neapol jasny? Kto zasiadł nasz ganek?
Kto patrzy na rybackich sklepów złoty wianek?
 
Ja tymczasem, kolorów przeleciawszy tęczę,
Patrzałem na Wezuwiusz, aż po lawy ścianie
Drący się księżyc wejdzie, na kraterze stanie
I stamtąd białe czoło obróci do świata."
  
Obaj poeci Wezuwiusza już nie zobaczyli!

Pierwszy z nich metaforą przyniesioną z Wezuwiusza najcelniej zdefiniował stan ducha polskiego. Drugiemu dobrze było pod Wulkanem i chociaż po bliskowschodniej wyprawie już do Neapolu nie powrócił, to po podróży na Wschód, kolejne dwa lata spędził we Florencji.

 ** Owo nadpalone cygaro można było oglądać w grudniu 1998 r. na krakowskiej wystawie Śladami Adama Mickiewicza w Bibliotece Jagiellońskiej.

Tekst gościnny. Jako ilustracja tekstu

Wezuwiusz i Neapol (nieznany artysta - 1858 rok) 
Adam Mickiewicz i Antoni Odyniec na Wezuwiuszu (Michał Elwiro Andriolli, 1895)
Portret Juliusza Słowackiego (James Hopwood - 1838).

1 komentarz: