Jak nietrudno było się domyślić moim numerem jeden została erupcja eksplozywno-efuzywna kamczackiego wulkanu Plosky Tolbachik z wylewami lawy o długości 15-20 km, która rozpoczęła się 27 listopada 2012 roku, trwa nadal i z pewnością będzie jeszcze trwała w zbliżającym się 2013 roku. Odliczanie czas zacząć.
Numer dwa to niespodziewana i dość gwałtowna w pierwszej fazie erupcja wulkanu Copahue w Chile. Obie w grudniu!
Na wyróżnienie zasługują paroksyzmy erupcyjne Etny w pierwszym kwartale 2012 roku, olbrzymia tratwa pumeksu wyprodukowana przez podmorską erupcję Havre Seamount, inflacja kaldery Laguna del Maule w Chile (nie ma erupcji, ale monitorować warto!), dwukrotne i całkiem niespodziane przebudzenie nowozelandzkiego Tongariro oraz w mniejszym bądź większym stopniu regularna aktywność erupcyjna wulkanów Tungurahua, Fuego, San Cristobal, Lokon-Empung, Sakurajima, Batu Tara (fantastyczne strombolijskie fajerwerki) czy Paluweh (cudowna rozżarzona kopuła lawowa).
Zaskoczyć potrafił nawet włoski Stromboli 22 listopada 2012 roku produkując chmurę popiołu sięgającą wysokości 3 km (takie erupcje eksplozywne są nietypowe dla tego wulkanu - na dolnym zdjęciu).
Spełnienia marzeń i wielu nowych fantastycznych erupcji w 2013 roku!!!