Blog poświęcony wspaniałym wulkanom, ich erupcjom, wyprawom na nie oraz geomorfologii. Popularyzujący wulkanologię i podróżniczy. Zapraszam do ewentualnej współpracy media, osoby prywatne, ewentualnych sponsorów czy marki, których mógłbym zostać ambasadorem. Kontakt do mnie: krawczykbart(at)yahoo.com
piątek, 2 grudnia 2011
1991: erupcja globalna - Pinatubo
Erupcja wulkanu Pinatubo z dnia 15 czerwca 1991 roku miała wymiar globalny. Po pierwsze, była ona wielkim sukcesem w zakresie monitorowania aktywności wulkanicznej - dzięki pracy wulkanologów uniknięto hekatomby ofiar i zniszczeń. Po drugie, erupcja Pinatubo spowodowała trwający przez 4-5 lat tzw. efekt 'Pinatubo' przejawiający się w ochłodzeniu ziemskiego klimatu. Staranne monitorowanie wulkanu przed jego finalną fazą erupcyjną przyczyniło się do ocalenia tysięcy istnień ludzkich i zaoszczędzenia sumy ponad 56 milionów dolarów. Erupcja wulkanu Pinatubo miała siłę kataklizmu - 6 w skali VEI. Była to najpotężniejsza erupcja XX wieku obok erupcji Santa Maria (Gwatemala, 1902 rok) i Katmai/ Novarupta (Alaska, 1912). W czasie jej trwania wyrzuconych zostało 10 km sześciennych tefry. Ogromne ilości dwutlenku siarki (w dniach 15-16 czerwca 1991 roku 18 500 kiloton) dostały się do górnej atmosfery blokując promienie słonecznie, które przestały docierać do powierzchni Ziemi. Globalny klimat uległ oziębieniu o 0.25 stopni Celsjusza. Lahary po erupcji miały miejsce na długo po jej zakończeniu. Obecnie nowy krater wulkanu Pinatubo wypełnia jezioro kraterowe - popularny cel wycieczek turystycznych. Patrząc z perspektywy czasowej kolosalne erupcje Pinatubo miały miejsce w niezwykle długich, sięgających tysięcy lat interwałach czasowych. Zatem prędko ta bestia się nie rozbudzi, choć nigdy nie mów nigdy. 15 czerwca został na Filipinach uznany za dzień Pinatubo - aby upamiętnić erupcję wulkanu z 1991 roku i śmierć 740 osób zabitych przez lahary i choroby. Gdzieś tam na naszej planecie wśród setek czynnych i drzemiących wulkanów znajduje się drugi 'Pinatubo', który wybuchnie z podobną miażdżącą siłą w XXI wieku, za rok, dwa, 10 lat...
EDIT: W związku z moim wylotem na Teneryfę w dniach 3-10 grudnia nie będę aktywny na blogu. Monitorujcie wulkany: Etna (kiedy kolejny paroksyzm?), El Hierro, Tungurahua (na zdjęciu termalnym) itd. Na mnie czeka Pico del Teide.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz