Co prawda ani widu, ani słychu nowej erupcji szczelinowej na islandzkim półwyspie Reykjanes, jednak wpadła mi ostatnio w ręce interesująca książka o historii Islandii napisana przez islandzkiego dziennikarza Egilla Bjarnasona. Książka wciągająca, napisana z werwą i humorem, z naciskiem na anegdoty, w której mowa jest m.in. o odkryciu Grenlandii oraz wybrzeży Kanady i USA przez wikingów, o Tolkienie i islandzkiej niani jego dzieci czy o kulisach narodzin islandzkiego ruchu feministycznego. To w zasadzie przekrój przez ponad 1000 lat historii arktycznej Krainy Lodu i Ognia.
A czego można dowiedzieć się o islandzkich wulkanach? Najwięcej uwagi Bjarnason poświęca katastrofalnej erupcji szczelinowej wulkanu Laki w 1783 roku i jej konsekwencjom klimatycznym i gospodarczym nie tylko dla Islandii, ale w skali globalnej. Autor wspomina też swój ulubiony islandzki wulkan, czyli Hekla, która w średniowieczu uchodziła za wrota Piekieł. Są też wzmianki o erupcjach Eyjafjallajokull w 2010 roku, Katla w 1918 roku i Bardarbunga w 2014-15, a także o amerykańskich astronautach ćwiczących przed lądowaniem na Księżycu w okolicy kaldery Askja (rok 1968). Jest także mowa o islandzkich gejzerach (Geysir i Strokkur), jaskiniach lawowych, pseudokraterach Myvatn czy formacjach lawowych Dimmuborgir (Czarny Bastion). Szkoda, że nie ma żadnego nawiązania do erupcji Geldingadalsgos w 2021 roku, ale nie można mieć wszystkiego.
Książkę gorąco polecam, bo czyta się ją wybornie. Na pewno jej lektura zachęci niejednego czytelnika do odwiedzenia Islandii po raz pierwszy bądź po raz wtóry. W Islandii można się zakochać, czego jestem najlepszym dowodem.
W ostatnich dniach uaktywnił się stratowulkan Sakurajima na wyspie Kiusiu emitując sporadycznie popiół z krateru Otake.
Wulkaniańskie eksplozje mają też czasem miejsce z wulkanu Anak Krakatau.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz